Kiedy już uspokoiłam oddech i przestałam płakać postanawiam, że pora poszukać Saimona, jest on przecież w nowym dla niego miejscu a przypuszczam, że tata dalej nie opuścił swojego pokoju. Wychodząc postanowiłam jeszcze do niego zajrzeć. Tak jak się okazuje moje przypuszczenia okazały się niestety słuszne i widzę jak siedzi on teraz na podłodze a po jego policzkach spływają łzy. Tak bardzo chciała bym go pocieszyć ale wiem, że kiedy bym to zrobiła skończyło by się nie tym, że siedzielibyśmy razem i wylewali swoje smutki. Cichutko schodzę po schodach.
-Saaaimon, gdzie jesteś?!- krzyczę i kiedy nie słyszę odpowiedzi postanawiam poszukać go na dworze. Moja intuicja znowu okazuje się strzałem w dziesiątkę i już po chwili zmierzam w stronę mojego brata który spokojnie huśta się tyłem do mnie. Postanawiam go troszeczkę przestraszyć. O tak, jestem taką kochaną siostrzyczką. Zaczynam skradać się do niego cichutko na paluszkach, jeszcze pięć kroków, cztery, trzy, dwa, jeden...
- BUUUUU!!!- Dotykam jego ramion, a on wystraszony podskakuje i spada z huśtawki. Już po chwili leżę koło niego turlając się z śmiechu.
Nie wiem czemu ale chyba nie podziela on mojego rozbawienia i już po chwili zaczyna mnie łaskotać. To moja słabość. Zaczynam rzucać się na wszystkie strony nie mogąc opanować śmiechu. Czemu nie mogłam być jedną z tych osób na które łaskotki nie robią najmniejszego wrażenia?
-Pro-pro-prosz-e p-prz-przesta-przestań.- błagam ale on pozostaje niewzruszony. Jednak po moich licznych prośbach udało mi się go przekupić spacerem na lody. No tak, mogłam wcześniej na to wpaść.
Ocieram łzy który napłynęły mi do oczu od śmiechu i wspólnie podnosimy się z ziemi. Postanawiam przykleić na ścianie naprzeciwko schodów karteczkę o treści „Idziemy poszukać jakiejś lodziarni, powinniśmy być maksymalnie za godzinkę. Biorę ze sobą telefon wiec jak by to co dzwoń." żeby tata wiedział co się z nami dzieje i się nie martwił. Biegnę jeszcze szybko po portfel i zbiegłam na dół gdzie czekał już na mnie Saimon przygotowany do drogi, ubieram jeszcze trampki i wspólnie wychodzimy na zewnątrz. Postanowiliśmy, że nasze poszukiwania jakiejś smacznej lodziarni zaczniemy od parku niedaleko nas, który widzieliśmy jadąc taksówką. Podczas drogi graliśmy w różne gry: skojarzenia, łańcuszki literowe i nawet kalambury na mówienie, chociaż zdarzyło się kilka rund podczas których postanowiliśmy pokazywać. Przez to kilku ludzi dziwnie na nas patrzyło. Kompletnie nie wiem dlaczego, przecież to normalne czołgać się po ziemi udając węża, taaak baaardzo normalne. Najlepsza była mina pewnej staruszki kiedy Saimon podbiegł do niej i zaczął ją iskać, próbował w ten sposób pokazać małpę. Nie wiem skąd on bierze takie pomysły. Było mi potem głupio i przeprosiłam tą panią która tylko odburczała coś o niewychowanej i bezczelnej dzieciarni. Przynajmniej próbowałam.
W końcu doszliśmy do niewielkiego parku, było w nim sporo ludzi, trudno się dziwić, pogoda była przepiękna, aż prosiło się aby usiąść w cieniu drzew, napić się czegoś chłodzącego i odpocząć. O tak, następnym razem przyjdę tu z kocem i jakąś dobrą książką. Nasz wzrok od razu skierował się w stronę różowej butki z lodami, z której słychać było piosenkę „Walking On Sunshine"- Katrina & The Waves. Nad wejściem wisiał śliczny szyld z narysowanymi licznymi chmurkami a pośrodku widniał napis „POD CHMURKĄ". Bez zbędnych dyskusji zgodnie udaliśmy się w stronę lodziarni, przed nami stało sporo osób ale na szczęście kolejka szybko się przemieszczała, a my mieliśmy czas żeby zastanowić się nad wyborem smaków naszych lodów. Saimon postawił na czekoladę i wanilie a ja na mój kochany jogurt do którego wzięłam jeszcze sorbet mango. Pychota. Po odebraniu lodów podeszłam jeszcze do kasy za którą stał przystojny blondyn z świdrującymi niebieskimi oczami, kiedy zauważył, że troszeczkę za długo mu się przyglądam puścił do mnie oczko. Ale wtopa. Czułam jak rumieniec zalewa moją twarz, nie wiem czemu ale zawsze fascynowały mnie ludzkie oczy, mogłam patrzeć się na nie i zapominać o ludzkim świecie, tak było też tym razem. Przeważnie można odczytać z nich emocje drugiej osoby jak z otwartej książki. Kiedy już dałam odliczoną sumę czym prędzej poszłam w stronę brata który czekał na mnie już przed wejściem. Sprawdziłam godzinę i okazało się, że jest już dość późno i powinniśmy już wracać, nawet nie wiem kiedy ten czas minął.
CZYTASZ
Silniejsza niż myślisz/ zawieszone
JugendliteraturPowrót do rodzinnego miasta, szansa żeby zapomnieć o przeszłości, żeby zacząć żyć jeszcze raz. Alex, 17 letnia dziewczyna wraca, razem z ojcem i bratem, do Kalifornii, aby tam zacząć być sobą na nowo, znaleźć przyjaciół, może miłość oraz rozwijać sw...