ROZDZIAŁ IV

29 0 0
                                    

-If you wanna be my lover, you gotta get with my friends, Make it last forever, friendship never ends! – No tak, budzik, mój największy wróg, nie jest on w stanie zaakceptować tego jak dobrze jest mi w cieplutkim łóżeczku, obecnie co prawda na materacu ale i tak. Przynajmniej piosenka Spice Girls powoduje, że nie jest tak źle. No trudno, kiedy już mnie ona obudzi, rzadko udaje mi się zapaść ponownie w drzemkę, dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak wstać. Zegarek w telefonie pokazuje godzinę... SIÓDMĄ?!?! Czy ja oszalałam, przecież mogłam jeszcze spaaa... no tak, zapomniałam, że wczoraj, wpadłam na super ambitny plan aby wstać wcześnie i pobiegać. No trudno, nie ma co, jak już postanowiłam, tak też zrobię, chociaż jest mi tak dobrze... po chwilowym zawahaniu wychodzę jednak z śpiwora, „brrr jak zimno". Szybko wyciągam z walizki wygodny komplet bielizny, szare szorty oraz ciemno różową, luźną bluzkę. Udaje się do łazienki w której przepłukuję twarz chłodną wodą, zawsze mi to pomaga w rozbudzeniu się, a następnie przebieram się w wcześniej przygotowane rzeczy. Wychodząc z pokoju biorę ze sobą jeszcze skarpetki, szare buty do biegania oraz standardowo słuchawki z telefonem. Zachodzę jeszcze do kuchni z której biorę małą butelkę wody. Tak jak wczoraj, na wprost schodów zostawiam karteczkę dla taty, na której pisze, że idę pobiegać. Tak, teraz jestem już w pełni gotowa aby się trochę pomęczyć. Jeeej, czujecie ten entuzjazm? 

Postanowiłam, że pobiegnę do parku, w którym byłam wczoraj z bratem. Tak, jak pomyślałam, tak też zrobiłam. Zaczęłam od powolnego truchtu w jego stronę, ale kiedy tylko przekroczyłam jego teren momentalnie przyspieszyłam. Bieganie zawsze mnie nudziło, no bo co jest ciekawego w szybkim, męczącym poruszaniu się przed siebie bez celu. No ale była to dobra metoda żeby zebrać myśli do kupy, odpocząć psychicznie od ludzi, co czasami tez jest potrzebne oraz posłuchać muzyki, no i kondycja też na pewno na tym nie ucierpi. Staram się ciągle przyśpieszać i pokonywać bariery które powoduje zmęczenie. W mojej głowie znowu pojawia się gość numer jeden ostatnich 12 godzin, chłopak z czarnymi niczym smoła oczami. Czuję, że to, że rzuciłam go lodami nie skończy się za dobrze. Wiem, że powinnam zrobić wszystko, żeby już nigdy nie wchodzić z nim w konfrontacje, ale nie mogę zapomnieć go w moim śnie. „Hmmm ciekawe czy w rzeczywistości też ma taki fajny brzuch?" Stop! Ojeju o czym ja myślę. Besztam się w myślach i jeszcze bardziej przyśpieszam. Wiatr owiewa moją twarz. Słońce świeci a na niebie widać tylko jedną chmurkę. Ma ona śliczny kształt króliczka, a może to kotek?

-Cześć!- Moje poważne przemyślenia przerywa głos po mojej prawej stronie. Kiedy odwracam głowę w tą stronę natrafiam na niebieskie tęczówki blondyna z lodziarni.

-Eee hej.- czuję się nie pewnie, nie jestem za dobra w rozmawianiu z nieznajomymi. Co ja mówię, nie jestem dobra w rozmawianiu ogólnie z ludźmi. No i królowa buraka znowu wróciła. Super.

-Jestem Luke, nie wiem czy mnie kojarzysz ale byłem wczoraj na kasie w lodziarni. Nigdy wcześniej Cię nie widziałem, jesteś tu nowa?

-Ja jestem Alex, przeprowadziłam się tu wczoraj razem z tatą oraz bratem.- opowiadam.

I w ten sposób niebieskooki towarzyszył mi przez resztę biegu. Okazało się, że jest on w moim wieku i możliwe, że będziemy chodzić razem do klasy. Dowiedziałam się, że uwielbia on grać na perkusji, obiecał zaprosić mnie kiedyś na swój koncert, oraz uwielbia sport. Wbrew moim założeniom, że rozmowa nie będzie się kleić i szybko się rozdzielimy było wręcz odwrotnie. Luke spisał się jako kompan do biegania, jego kondycja była świetna. Bardzo cieszę się, że postanowił on do mnie podbiec, czuję, że łatwiej wejść do szkoły ze świadomością, że jedną osobę już się kojarzy. Nie znam go oczywiście po tym krótkim czasie za dobrze i nie mogę oczekiwać od niego wsparcia, ale i tak będzie łatwiej. Podczas biegu dużo się śmialiśmy, w sumie kto się śmiał, ten się śmiał, u mnie to bardziej wyglądało jak duszenie się. Przez to szybciej się męczyłam i mogę się założyć, że wyglądałam jak ziemniak kiedy usłyszałam:

-No dobra ja tutaj skręcam, bardzo miło było Cię poznać Alex, dziewczyno od rumieńców. Do zobaczenia!- I odbiegł nie dając mi nic nawet powiedzieć. Kurczę, czyli zauważył te rumieńce! No tak, trudno się dziwić. Burak tu, burak tam, burak ciągle tam gdzie ja!

Resztę biegu minęła mi na spokojnym nuceniu piosenki. Lubię słuchać wolnej muzyki kiedy szybko biegam. Jest to dla mnie wtedy trudniejsze, bo automatycznie chce zwolnic do rytmu, a jak już mówiłam lubię pokonywać własne bariery. Do domu dobiegam truchtem z ostatnim dźwiękiem piosenki „Don't Stop Believin"- Journey. Ta piosenka zawsze kojarzy mi się z serialem „Glee", jednym z moich ulubionych, który oglądałam chyba z trzy razy. Mimo tego dalej nie mogę pogodzić się z tym, że Finn nie żyje.

Czuję jak po mojej szyi powoli spływają kropelki potu kiedy przekraczam próg domu.

  //////////////////////////////  

Hej wszystkim :)!

Zacznę od krótkiego przepraszam za moją nieobecność, nie mam wytłumaczenia ale mam nadzieję, że szybko się to nie powtórzy. Zamierzam zacząć pisać trochę krótsze rozdziały, ale wstawiać je systematycznie raz w tygodniu, w weekendy. Mam nadzieję, że przypadną Wam one gustu :D.  Czekam na komentarze i zachęcam do zostawiania gwiazdeczek. 

~Bookowiczka :)

Silniejsza niż myślisz/ zawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz