Stoję na plaży, morska bryza rozwiewa na wszystkie strony moje rozpuszczone włosy, na sobie mam zwiewną niebieską sukienkę na ramiączkach, którą ślicznie unosi wiatr. Rozglądam się. „Chyba jestem tu sama” myślę. Jednak mi dłużej patrzę w stronę morza wydaje mi się, że widzę jakiś kształt zbliżający się do mnie. Na początku myślę, że to zwierzę ale im bliżej się ono znajduje rozpoznaje ludzką sylwetkę. Teraz dostrzegam, że jest to wysoki chłopak, jego średniej długości, czarne, włosy opadają mu na czoło w wyniku zmoczenia przez morskie fale. Nie ma na sobie bluzki dzięki czemu mam świetny widok na jego wyćwiczone mięśnie. Jego jedynym odzieniem są spodenki do kąpieli które luźno opadają na biodrach. Kiedy mnie zauważa na jego ustach maluje się śliczny uśmiech. Jednak rzeczą która najbardziej mnie w nim fascynuje są jego cudowne, ciemne niczym węgiel oczy, patrząc na nie czuje się jak w transie, nie mogę odwrócić od nich wzroku. Nawet nie zauważyłam momentu kiedy znalazł się on koło mnie, nie miałam nawet możliwości poruszenia się bo od razu znalazłam się w jego ramionach. Przez to, że był cały mokry zaczęłam piszczeć, na co on zareagował jedynie śmiechem który po krótkiej chwili udzielił się również mi. Czułam się wtedy beztrosko, byłam tylko ja, on i nasz śmiech który roznosił się na całej plaży. Kiedy odsunął się na chwile znowu rozpłynęłam się w jego oczach, jak to możliwe, że ktoś może mieć tak piękne oczy, jego wzrok był przesiąknięty radością, szczęściem, rozbawieniem oraz miłością, tak to była miłość, od razu zrobiło mi się cieplej na sercu a w brzuchu poczułam całe stado motyli. To chyba nazywa się zakochaniem. Jego twarz zaczęła zbliżać się do mojej i kiedy wreszcie jego usta miały dotknąć moich a serce biło w zawrotnej prędkości...
Gwałtownie podnoszę się do pozycji pionowej. Sen. To był sen. Tylko i jedynie sen. No tak w sumie logiczne, jak mogłam pomyśleć, że ktoś by mnie pokochał, że ktoś by mnie chciał. Przecież to było za piękne.
-Alex? Czemu płaczesz? Miałaś koszmar?- słyszę głos po mojej lewej stronie, to mój brat który spogląda na mnie smutno swoimi miodowobrązowymi oczami, zawsze kiedy w nie patrzę widzę mamę, tak, jej kolor oczu był identyczny. Nawet nie zdałam sobie sprawy kiedy w moich oczach zalśniły łzy. Czym prędzej je wycieram a on widząc to mocno mnie przytula. No tak, nie raz był światkiem moich załamywań, widział kiedy co którąś noc budziłam się z głośnym płaczem, czasami przyłapywałam go na tym jak sprzed uchylonych drzwi widział moje wieczorne momenty słabości. Przytulam go również i głaszczę po delikatnie długich, brązowych włosach które ma po tacie. Oprócz oczu jest on jego kopią, ta sama mimika twarzy, gesty a nawet poczucie humoru.
-Nic mi nie jest, to był bardzo piękny sen.- mówię próbując wykrzesać z siebie sztuczny uśmiech.
Saimon zmarszczył w skupieniu brwi. -Jeśli był dobry to dlaczego płaczesz?- No tak, to jest właśnie mój brat, zadaje on mnóstwo pytań.
-Ponieważ nie był on prawdą.- szepczę pod nosem tak żeby nie usłyszał. - Ponieważ na końcu zjadłeś mi ciastko, teraz jesteś mi je winien!- odpowiadam głośniej łaskocząc go delikatnie. Może uda mi się skierować uwagę na coś innego.
Mój plan okazuje się trafiony i już po chwili zaczynamy bitwę na łaskotki i o to kto komu jest winny pyszną słodycz. Kiedy niewinna bitwa zaczęła zmieniać się w poważną wojnę do gry wkracza tata, który stwierdza, że jak zaraz się nie uspokoimy to to mu będziemy kupować ciastka i w gratisie zabierze nam również słuchawki. To był dostateczny argument żeby usiąść spokojnie i zachowywać się jak należy. Mogę śmiało przyznać, że dla mnie i brata słuchawki są rzeczą świętą i za nic na świecie byśmy ich nie oddali.
Za oknem widać już bardzo dobrze Kalifornię, złocisty piasek i wodę która prosi się tyko o to, żeby przebrać się w strój i popływać w niej. O tak, to będzie jedna z pierwszych rzeczy jaką zrobię. Samolot zbliża się coraz bliżej ziemi. Uhhh nie lubię lądowań, zaczynam czuć jak żołądek podchodzi mi do gardła. Kiedy przyszedł czas na najgorszy moment i koła samolotu dotknęły ziemi cała podskoczyłam a serce zakołatało szybciej. "Spokojnie już po wszystkim, wdeeech i wyyydech." Próbuję uspokoić samą siebie. Uwielbiam podróżować ale latanie samolotem to najgorsza część każdej wycieczki. Kiedy lampka informująca o nakazie zapięcia pasów gaśnie większość pasażerów zrywa się z miejsc i pcha się aby jak najszybciej opuścić samolot a następnie lotnisko. My nie czujemy potrzeby śpieszenie się wiec w spokojnym tempie chowam do worka słuchawki, a następnie ubieram na nogi moje kochane czarne trampki. Kiedy byliśmy już gotowi wybraliśmy się do wyjścia z lotniska, na zewnątrz słońce pięknie świeciło a po plecach przeszedł mnie delikatny dreszczyk kiedy ciepłe powietrze owiało moją skórę. Droga do przystanku taksówek minęła nam bez problemu. Tata znowu przy pomocy kierowcy powkładał do bagażnika walizki a następnie zajęliśmy swoje miejsca w tym samym ułożeniu co poprzednio. Po podaniu adresu pojazd ruszył a ja od razu skupiłam swój wzrok na widoku za oknem. Podczas trasy zauważam urokliwą kawiarenkę która aż prosi się żeby do niej wejść. Jazda na szczęście nie trwała długo i już po chwili mogłam rozprostować nogi.
CZYTASZ
Silniejsza niż myślisz/ zawieszone
Teen FictionPowrót do rodzinnego miasta, szansa żeby zapomnieć o przeszłości, żeby zacząć żyć jeszcze raz. Alex, 17 letnia dziewczyna wraca, razem z ojcem i bratem, do Kalifornii, aby tam zacząć być sobą na nowo, znaleźć przyjaciół, może miłość oraz rozwijać sw...