Prolog

212 19 2
                                    

Zakapturzona postać posuwała się z oszałamiającą prędkością po kamiennej drodze w stronę zamku Araluen. Głuchy stukot kopyt roznosił się po lesie razem z brzdękiem ciężkiego noża u pasa.
Siwy konik cwałował z całą swoją mocą.
Brązowe włosy wiatr wydobywał spod zielonego kaptura.
Will uniósł głowę ,patrząc jednocześnie na wieże zamku.
Zza drzew zaczęła wyłaniać się potężna budowla zbudowana z białej cegły i wykończona odbijającym światło słońca, złotem.
Gdy przejechali przez bramę Will zeskoczył z konika i ruszył pędem w otwarte drzwi zamku. Stanął w progu i rozejrzał się. Wybrał korytarz po lewej i znów ruszył biegiem. Liczyła się każda sekunda. Mógł przegapić ten ważny moment.
Nagle ujrzał  małe, białe, drzwiczki  w które wpadł otwierając je z impetem.
Pierwszym co dotarło do jego uszu był płacz dziecka. Na łóżku szpitalnym leżała pół przytomna Alyss, a obok niej Lady Pauline , Król Duncan i lekarz trzymający na rękach dziecko.
Owinięte było w białe prześcieradło.
Gdy drzwi otworzyły się wszyscy zwrócili głowę w stronę Willa.
Zdjął kaptur i szybkim krokiem podszedł do lekarza biorąc dziecko na ręce. Zaczęła przepełniać go duma i szczęście jakiego nie czuł nigdy wcześniej.

Odwrócił się i ujrzał uśmiech Alyss.
Nareszcie miał rodzinę jakiej nigdy nie miał.
Spojrzał z powrotem na dziecko i powiedział:
-Mój syn...mój ukochany syn...
•••
Siemanko👍
Co sądzicie ?
Jak wam się podoba?
Dajcie znać w komentarzu😉
I pamiętaj:
KOMENTUJESZ-INSPIRUJESZ😃😃

Zwiadowcy ||Ludzie ze wschodu[wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz