Rozdział 1

181 18 13
                                    

Po pokoju rozniósł się głośny płacz.
Will otworzyły oczy i stanął na równe nogi. Po chwili zaspania ruszył w stronę małego łóżeczka złożonego z drewnianych,wygładzonych desek z wiklinowym dnem.
Zwiadowca wziął dziecko na ręce i siadając na skórzanym fotelu, zaczął je uspokajać .Wraz z upływającym czasem dziecko ucichło.
Wiedział że przed nim naprawdę duża odpowiedzialność. Teraz nie liczyły się misje... korpus...tylko Alyss i Lambert.

W czasie poprzedniej misji myślał czy aby na pewno nie przegapi porodu swojego dziecka.
Szedł za lokajem przywódcy Alpini.
Marny, wychudzony człowiek wyglądał raczej jak niewolnik. Jego ubrania wyglądały jakby założył na siebie prześcieradło. Co prawda niewolnictwo zostało zakazane w królestwach wschodu ale...w tym , nie było żadnej siły. Żadnego prawowitego króla który mógłby uspokoić cały ten harmider.
Tak naprawdę nikt nie wiedział co działo się w kraju.

Jednak nie dawno na morzu Białych Sztormów , Skandianie złapali dosyć dużą grupę piratów którzy przeprowadzili nieudolną próbę ataku na Hallasholm. Erak uwięził ich i przekazał Aralueńczykom.
Po dłuższych przesłuchaniach z uczestnictwem Króla i Crowleya , wydusili z siebie że pochodzą z Alpini.
- skąd na Morzu Białych Sztormów wzięli się piraci z Alpini?!-zaczął Duncan naradę
- Ja się pytam , na zęby Gorloga, skąd nauczyli się żeglować?!
- zbyt dużo pytań i mało odpowiedzi - powiedział Halt stojący do tej pory pod ścianą
-masz racje Halcie-odparł Duncan-ale jednak nie możemy zostawić tej sprawy. Ludzie z Alpini zdecydowanie zaczęli przesadzać. Kradną, plądrują i atakują miasta. Nie mogą dalej się tak krzątać.
-więc co mamy robić Duncanie?
-wyślijmy zwiadowców. Willa,Giliana i...-zaczął Erak ale jednak Halt mu przerwał
-jedno zadanie , jeden zwiadowca.
-No tak te wasze motta i tak dalej...zapomniałem
-więc kogo proponujesz Halt? Skoro tylko jeden? Zatem kto?
- Sądzę że powinien udać się tam Will
- Ale Halt! Ja...Alyss...
-Wiem Willu ale nie możemy zostawić tej sprawy. Musimy ostrzec ludzi z Alpini że jeszcze jeden taki wybryk i Araluen nie będzie trzymał ludzi na wodzy.
- Ale...dobrze. Ale gdy tylko wrócę od razu udam się do zamku Araluen.
-Dobrze. Więc wyruszysz jutro z samego rana.
Młody Zwiadowca skinął głową, co zakończyło naradę.

2 tygodnie później
Alpini

Stanął w dosyć dużej sali.
Ozdabiały ją kolumny i obrazy, jednak tym co przyciągało uwagę był tron. Stojący na samym końcu, wykonany z żelaza , ozdabiany srebrem i błyszczącymi klejnotami.
Na nim siedziała postać.Siedzący w skórzanym kubraku, zdobionym owczym futrem . Głowę miał spuszczoną jednak gdy drzwi zatrzasnęły się za Willem pokazał swoją twarz. Długa czarna broda sięgała do sporych rozmiarów klatki piersiowej.
Na nogach nosił grube skórzane buty. Z barków zlatywał kaptur który ocieplany był futrem baranim.
Najgorsze były oczy. Will szkolony byk nawet do tego aby nie spuszczać wzroku. Jego żółte, kocie oczy wierciły w zwiadowcy dziury.
-Po co przybyłeś zwiadowco?
-myśle że obaj znamy odpowiedź na to pytanie.
-hmmmm...ja o niczym nie wiem- dodał z głupim uśmiechem
Will zmrużył oczy.
- Niosę wiadomości od Króla Duncana
- A jak ona brzmi zwiadowco?
- Jeśli nie wycofasz swych statków z Morza Białych Sztormów, Aralueńczycy nie będą się trzymać na wodzy
- Grozisz mi zwiadowco?
-  Ależ skąd - odparł - J tylko przekazuje wiadomość od Króla. A groźbę od Oberjarla.
W tym momencie człowiek podniósł rękę.
- czy coś się stało?-spytał Will
-Nie...a skąd...
W tym momencie coś podpowiedziało Willowi aby się odwrócił.
Ujrzał za sobą dwóch ludzi z nożami w rękach.
Sięgnął do pasa i wyciągnął Tłuczki
Przysiadł jednocześnie unikając pierwszego ataku. Zaraz potem kopnął przeciwnika , powalając go.
Chwile potem drugi przeciwnik zatoczył luk w powietrzu ciężkim nożem . Odskoczył w bok ale jednak został cięty w prawe ramię. Nim przeciwnik chociażby mrugnął został uderzony w szczękę ciężkim tłuczkiem i upadł bezwładnie.
Odwrócił się i zauważył że drugi przeciwnik już idzie w jego stronę.
Rozpędził się i gdy były już tylko chwile do zderzenia zrobił ślizg między nogami wroga. Szybko wstał i uderzył go w tył głowy. Osunął się na kolana a potem na bok.
Will odetchnął potem spojrzał w stronę tronu. Wydał dźwięk frustracji gdy nikogo tam nie było. Usłyszał tylko:
-Brać go!
Nie zastanawiając się odwrócił się i pobiegł sprintem.
Wpadł w drzwi z impetem i zaczął biec w stronę wyjścia. Słyszał za sobą głosy strażników.
Korytarze wiły się jakby bez końca.
Gdy nagle ujrzał światło słońca. Wybiegł przez wielką bramę i ujrzał znów zaśnieżone szczyty. Jego oddech zmienił się w parę. Ale biegł jeszcze szybciej. Nagle obok niego wbiła się strzała. Cholera. Za bramą ujrzał białego konika który czekał na niego.
Nie był przywiązany co dawało możliwość szybszej ucieczki. Wsiadł na konika i powiedział:
- Dalej Wyrwiju! Jak najszybciej!
Się robi
Konik wyrwał jak głupi . Obok nich ciągle w ziemię wbijały się strzały.
Nagle jedna świsnęła Willowi koło ucha rozrywając jego kaptur.
Postanowił to wykorzystać i jakby bezwładnie zaczął zwisać z konia.
Strzały ustały. Uznali że trafili Willa. I dobrze.
Zniknęli z widoku za linią drzew.
Poznałeś nowych znajomych?
- Nie denerwuj mnie Wyrwiju- odparł- a teraz. Do Alyss. I to jak najszybciej.

-:-:-:-:-:-
Siedział na fotelu ze śpiącym dzieckiem w rękach. Po tych rozmyślaniach zaczął się martwić. A co jak oni będą go szukać? A co jak będą chcieli dopaść jego rodzine?!
Po chwili jednak uspokoił się i ułożył głowę na poduszce.
Nie wiedzieć kiedy zasnął...

•••
Hej😃
Jak wam się podobało?🙂
Trochę mieszania z czasem ale mam nadzieje że się odnaleźliście😉
A teraz... KOMENTUJESZ-INSPIRUJESZ😁👍👍

Zwiadowcy ||Ludzie ze wschodu[wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz