Chris

169 11 0
                                    

   - Ta pogoda ssie.. - wyjęczałam do mojej przyjaciółki, która ciągnęła mnie w stronę wyjścia. - nie chce nigdzie wychodzić gdy pada. - marudziłam, lecz ta była nieugięta.
   - Musisz wyjść do ludzi Lou. Ilu znasz tu osób ?
   - Ciebie i jesteś tak wielkaaa, że mi wystarczysz. - zaśmiałam się i szturchnęłam przyjaciółkę, na co ta wywróciłam oczami. - Daj spokój przeprowadziłam się tu dopiero tydzień temu, a mój norweski jest taki że go nie ma. - westchnęłam zrezygnowana, naprawdę staram się nauczyć tego języka ale jakoś nie potrafię.
   - Oh..nie bredź dobrze wiesz, że prawie każdy mówi tu również po angielsku.
  - ugh, nie wygram prawda ? - Lora wzruszyła ramionami a na jej twarz wkradł się ten złowieszczy uśmieszek.- w porządku ale muszę się przebrać.

   Gdy byłam już gotowa ruszyliśmy.
    - Tak właściwie to gdzie idziemy?
    - Do domu jednego z najprzystojniejszych chłopaków ze szkoły.
    - okej...nie żebym w ciebie watpiła ale czy gdyby on naprawdę był szkolnym przystojniakiem to zaprosił by nas ? - spytałam niepewnie nie chcąc urazić przyjaciółki.
    - Jestem zbyt piękna żeby mnie zauważyć- zaśmiała się- to impreza otwarta, wystarczy że jesteś ze szkoły, lub znajomym znajomego itp...

    - To tu ? - wskazałam palcem na wielki dom do którego wlewała się masa ludzi a wkoło huczało od muzyki.
     - Mhm..
     - Lora? Tylko błagam nie zostawiaj mnie samej, jestem kiepska w byciu na imprezie, jasne?! - musiałam krzyczeć bo czym bliżej byliśmy domu tym było głośniej.
      - Jasne skarbie.- rzuciła i weszła w tłum ludzi wchodzących do środka.
      - Zajebiscie. - mruknęłam sama do siebie, ponieważ już straciłam ją z oczy.
       - Już Ci się podoba? - z rozbawieniem spytał mnie przystojny brunet stojący obok.
       - Co ? Nie.. - machnęłam ręką w geście oznaczającym 'nie o to mi chodziło' i poszłam szukać przyjaciółki.

   Po jakiś 30 minutach wytężania wzroku podałam się, wzięłam puszkę piwa i udałam się na górę poszukać pokoju który nie byłby zajęty przez jakaś parę. Dzięki Bogu znalazłam.
  Należał chyba do chłopaka, nie było ani czysto ano brudno, usiadłam na łóżku, tak to był zdecydowania pokój jakiegoś faceta ...dopiero teraz zauważyłam duży telewizor na ścianie na przeciwko łóżka a zaraz pod nim znajdowała się konsola i pełno gier.
   - Cóż i tak jestem przegrywem. - wzruszyłam ramionami i niepewnie podeszłam do sprzętu, stawiam że właściciel się zdenerwuje że gram, ale cóż nie będę się nudzić, nie mogę też wyjść z imprezy bo bez Lori się zgubie. Włączyłam grę która miała najciekawsze opakowanie i dzierżąc w jednej ręce piwo a w drugiej pada wygodnie umościłam się na łóżku.
 
    Gra pochłonęła mnie na tyle, że nie zorientowałam się że drzwi się otworzyły a do pokoju wszedł jakiś chłopak, dopiero jak się odezwał zdałam sobie sprawę z jego egzystencji.
    - Nieźle ci idzie, zawsze nie mogłem przejść tego momentu. - powiedział to śmiejąc się lekko, i właśnie wtedy go skojarzyłam. To ten chłopak, który coś mówił do mnie przy wejściu.
     - Nie mogłeś? ... to znaczy że to twoje, i że to twój pokój.- chłopak z rozbawieniem kiwał twierdząco głową, a ja robiłam się coraz bardziej zażenowana.- Przepraszam..ja nie chciałam niczego ruszać, ale nie miałam co robić...i..nawet nie mogłam  opuścić imprezy bo bym się zgubiła. - wzruszyłam bezradnie ramionami, a wzrok utkwiłam w moich dłoniach, bo przecież są one tak kurewsko interesujące.
   - Nic nie szkodzi, pogramy razem? - rzucił chłopak wziął drugiego pada i usiadł obok mnie na łóżku.

    - Zabiej cię. - wysyczał, na co się zaśmiałam, biedak przegrywał ze mną już 6 raz.
    - Daj spokój, już jesteś martwy. - prychnęłam. Oburzony odwrócił w moją stronę głowę, lecz ja nadal wpatrywałam się w ekran.
   - Nie prawda ja..- nie dokończył, ponieważ z telewizora dobiegł nas głos obwieszczajacy "Katana win" co oznaczało że znów go pokonałam.
   - To nie fair- westchnął- potrzebuje zatopić te porażkę w alkoholu.
   -Dokładnie sześć porażek. - zaśmiałam się.
    - W porządku, oznacza to że potrzebuję duuużo piwa. Zaraz wracam, nie ruszaj się stąd. - posłał mi uśmiech i wyszedł.
Po chwili wrócił z taką ilością piw jaką zdołał przynieś.

    - A więc zdrowie. - powiedział otwierając swoje piwo.
    - Za porażki. - również otworzyłam puszkę. Siedzieliśmy chwilę w ciszy gdy chłopak się odezwał.
    - Nawet nie wiem jak nazywa się dziewczyna która ograła mnie sześć razy w mortal kombat. To niedopuszczalne.
    - Wybacz, jestem Lou. - podałam mu rękę, a on za nią pociągnął tak że teraz leżał na łóżku a ja na nim.
    - Chris. - szepnął po czym mnie pocałował.

One Shorts SKAMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz