4

627 47 2
                                    

Emily:

Otwieram powoli oczy, promienie słońca, które przedostały się przez rolety niemal boleśnie rażą mnie w oczy. Zasłaniam twarz rękoma chcąc uchronić się przed światłem i wtedy wracają do mnie wydarzenia z wczorajszej nocy. Rozglądam się po pokoju, uważnie obserwując każdy kąt. Zaśmiewam się cicho, gdy zdaje sobie sprawę iż to był tylko sen. Dziwny, przerażający sen i nic więcej, pewnie wiadomość o śmierci kogoś, kogo "znałam" tak mną wstrząsnęła, że mój umysł zaczął płatać mi figle. 

Wstaje z łóżka i przeciągam zdrętwiałe mięśnie, gdy zmierzam do łazienki potykam się o coś. Zamieram, gdy widzę leżącą książkę na podłodze. 

W mojej głowie panuje totalny chaos, nie wiem już co jest prawdą, a co wytworem mojej bujnej wyobraźni. Nieobecność Nicka sugeruje iż to był sen, książka leżąca na podłodze jednak mówi co innego. 

Może w śnie lunatykowałam i sama położyłam tam tę książkę? 

Ciche pukanie do drzwi, odrywa mnie od wgapiania się w podłogę.

-Proszę.- Mówię i siadam z powrotem na łóżko, nie jestem pewna czy moje nogi utrzymają dłużej moje ciało.

- Śniadanie gotowe. Ja uciekam do pracy.- Mama uśmiecha się do mnie ciepło.- A i żebym nie zapomniała, w nocy moja panno się śpi, a nie rozmawia przez telefon. Z Kim możesz porozmawiać w dzień.

Kiwam tylko głową i usiłuje uśmiechnąć się przepraszająco. Mama wychodzi, słyszę oddalające się kroki i trzaśnięcie drzwiami. 

Rozglądam się jeszcze raz po pokoju.

- Nick?- Szepczę cicho.

- Jestem.- Odpowiada.

Podskakuje i obserwuje jak wychodzi ze ściany. Jego wygląd zapiera mi dech w piersiach. Całe jego ciało jest jakby zamglone, rozmyte i lekko się świeci, za to skrzydła przypominają promienie słoneczne biją jasnym ciepłym blaskiem. 

Patrzy na mnie niepewnie, on zapewne też nie rozumie co się dzieje.

- Czy ja zwariowałam?- Pytam go ze strachem słyszalnym w głosie.

- Nie wiem Em, nie mam pojęcia co tu jest grane. 

Siedzę, zupełnie jak sparaliżowana, strach przejął całe moje ciało uniemożliwiając nawet najmniejszy ruch, czuje nadchodzący napad paniki. Mój oddech przyśpiesza, a serce bije tak mocno i szybko iż niemal wyskakuje z mojej klatki piersiowej. 

- Spokojnie oddychaj powoli.- Nick pojawia się tuż obok mnie i kuca patrząc mi prosto w oczy.

- Coś jest ze mną nie w porządku... Muszę powiedzieć o tym mamię...- Łkam cicho, próbując spazmatycznie łapać powietrze.

- Zrobisz to co będziesz uważała za stosowne, a teraz się uspokój.
Staram się ze wszystkich sił ogarnąć to jakoś lecz nie potrafię. Nic z tego nie rozumiem.
- Co ja mam teraz zrobić Nick?
- Emily spokojnie, jak wrócą twoi rodzice o wszystkim im opowiesz oni na pewno będą wiedzieli co zrobić.
Mój wzrok spoczywa na biurku, na którym leży laptop. Pośpiesznie go uruchamiam i w wyszukiwarkę wpisuje różne hasła, szukam zupełnie na oślep.
Jednak znajduje kilka przypadków, podobnych do mojego.
- Nie zwariowałam Nick.- Informuje go dumna.
Nic nie mówi, śledzi wzrokiem stronę i uważnie czyta.
Według tego źródła odnotowano pięć przypadków, w każdym z nich podopieczny musiał udać się do jedynego Anioła, który posiada ludzką postać. Co się tam dzieje niestety nie jest opisane jednakże ponoć wszyscy zostają "uleczeni".
-Emily?- Jego głos rozbrzmiewa tuż obok mojego ucha.
- Tak?
- Mam prośbę...
- Jaką?
- Wiem, że to może być dla ciebie za dużo, jednak za nim powiesz rodzicą chciałbym...
- Mów.- Patrzę na niego i widzę wewnętrzna walkę jaką ze sobą toczy.
- Czy możemy iść do mnie do domu? Musze ich zobaczyć, zobaczyć jak...
- Jasne, chyba mogę to dla ciebie zrobić i tam miałam odwiedzić Agnes. Tylko Nick?
Posyła mi pytające spojrzenie.
- Wiesz ze względu na okoliczności mogą mnie nie wpuścić.
Nic nie mówi, odwraca się do mnie i przysłania mi wszystko swoimi wielkimi, pięknymi, śnieżnobiałymi skrzydłami.
Chce ich dotknąć chociaż, wiem że to nie możliwe. Moje dłonie znowu przelecą przez jego ciało jak przez powietrze, zupełnie jakby nie istniał.
Teoretycznie rzecz ujmując Nick tak na prawdę rzeczywiście nie istnieje.
Zamykam laptopa i nie wiem co mam ze sobą zrobić, w normalnych okolicznościach skorzystała bym z toalety jednak biorąc pod uwagę fakt iż jest moim Aniołem Stróżem i wszędzie musi mi towarzyszyć.
- O Boże...- Wymyka, mi się gdy uświadamiam sobie fakt iż Nick zapewne widział mnie nago. Wole nawet o tym nie myśleć.
- Co się stało?- Spojrzeniem przeszukuje mój pokój.
- Właśnie dotarło do mnie, że wszędzie za mną łaziłeś. - Pytająco unosi brew.- No do łazienki i w ogóle.
Moje policzki robią się wściekle czerwone, czuje jak płoną. Nick wybucha głośnym śmiechem, a ja mam ochotę rzucić w niego poduszką czy czymkolwiek.
- Przestań się ze mnie śmiać. To nie jest ani trochę zabawne.
- Jest zabawne.
- To masz słabe poczucie humoru.- Obrażona nie patrze na niego. Wybieram ciuchy, które dzisiaj założę.
Odważnie jakby mnie to nic nie obchodziło wchodzę do łazienki i bezsensownie zamykam drzwi.
Czekam kilka minut jednak nie pojawia się obok mnie.
Biorę  najszybszy prysznic w życiu i pośpiesznie się ubieram, z makijażu rezygnuje,  a włosy upinam w niedbałego koka.
Biorę głęboki oddech i otwieram drzwi. Nick stoi obok nich i przygląda się ścianie.
Nie próbuje nawet go wyminąć, przechodzę przez niego i idę do kuchni, gdzie mama zostawiła dla mnie śniadanie. Jem pyszne naleśniki i pije kawę. Nick towarzyszy mi jednak myślami jest gdzieś daleko.
- Dlaczego to zrobiłeś? - Pytam myjąc naczynia.
- Co?
-No wiesz... No dlaczego się zabiłeś?
Nie odpowiada więc zerkam na niego dyskretnie, wygląda przez okno z nieodgadnioną miną. Czas płynie, a on milczy już prawie godzę się z myślą, iż nigdy nie uzyskam odpowiedzi na to pytanie, gdy jego głos wypełnia ciszę.
- Nie miałem żadnego konkretnego powodu, poprostu nie miałem już siły na to wszystko. Te ciągłe udawanie kogoś kim się nie jest, przejmowanie się tym co inni mówią, zachowywanie pozorów... To wszystko było dla mnie za trudne.
- Nie mogłeś poszukać gdzieś pomocy? Chociażby powiedzieć rodzicą?
- Od pięciu lat chodziłem do psychologa miałem depresję... Nie wiesz, jak to jest gdy ciągle słyszysz ten głos w głowie, który mówi ci że nic nie ma znaczenia, nic się nie uda, nie naprawi, nie zmieni. Nie wiesz jak to jest jak codzienne wstawanie z łóżka jest męczarnią, nie wiesz jak to jest jak na niczym ci nie zależy...
- Dobra masz rację nie mam pojęcia. Ale moim zdaniem warto było walczyć... To co zrobiłeś rodzinie...
- Em walczyłem, kurwa codziennie podejmowałem walkę... Poprostu przegrałem i tyle. Zdaje sobie sprawę co zrobiłem, wiem że są teraz załamani. Teraz to wiem, tamtego dnia nawet o tym nie pomyślałem. Uwierz, mi gdybym mógł cofnąć czas...
- To co? Nie zrobiłbyś tego?
- Nie.
- Dlaczego, co się zmieniło?
Nick przybliża się do mnie, patrzy prosto w moje oczy, widzę że jest zły, rozdarty i bardzo cierpi.
- Nie, nie zrobiłbym tego bo teraz jest jeszcze gorzej. A wiesz dlaczego? Bo to wszystko nie zniknęło, ja nie zniknąłem, wciąż tu kurwa jestem...
Widząc jego zbolałą minę i słysząc smutny ton jego głosu działam instynktownie. Przytulam go lekko.
I nie wiem co się zmieniło, nie mam pojęcia jak to możliwe ale czuje go.
Moje ciało nie przeszło przez niego tym razem. Czuje jego chłodną, delikatną skórę i jedwabisty dotyk piór.



Anioł StróżOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz