Szczerość

8.9K 418 1.8K
                                    

Louis przejechał palcem wzdłuż kręgosłupa Harry'ego dla zabicia czasu.

Obudził się niemal godzinę temu, leżąc na prawej stronie łóżka. Harry leżał na brzuchu na lewej z twarzą ściśniętą przez poduszkę i obróconą w jego stronę. Kołdra zebrała się mu w pasie, a blada skóra pleców lśniła w delikatnym porannym słońcu wpadającym przez okno nad łóżkiem. Loki w nieładzie rozproszone były na czerwonym prześcieradle, a jego ręka leżała na materacu, jakby sięgała w stronę szatyna.

Nauczyli się paru rzeczy, najwyraźniej.

Louis cicho się podsunął w przestrzeń chłopaka. Ciepłe uczucie rozlało się po jego klatce piersiowej, gdy Harry instynktownie owinął rękę wkoło jego pasa.

Powoli im się udawało.

Czekając aż Harry się obudzi, Louis zajmował się zwiedzaniem ciała kędzierzawego opuszkami palców. Jego skóra była miękka i ciepła, a mięśnie rozluźnione pod jego dotykiem. Jednym obrotem, palec Louisa owinął się wokół pasma włosów chłopaka, nim zanurzył w lokach całą dłoń. Delikatnie pocierał jego skalp, obserwując jak jego twarz się skrzywia, a z ust wydostaje się cichy usatysfakcjonowany dźwięk.

Pochylając się, Louis przycisnął usta do ramienia Harry'ego. Usiadł, wisząc nad plecami chłopaka i przejechał ustami na jego kark, delikatnie go całując nim zassał lekko skórę. Harry poruszył się pod nim i cicho westchnął.

- Lou - wymruczał cicho zaspanym i zachrypniętym głosem.

Louis uśmiechnął się, składając kolejny pocałunek na czerwonym śladzie stopniowo pojawiającym się na karku Harry'ego, nim osunął się w dół i obsypał plecy chłopaka całusami, schodząc wzdłuż kręgosłupa aż do dołu pleców.

- Dobry, skarbie - wymruczał w skórę kędzierzawego i przycisnął opuszki palców do boczków chłopaka.

Obawiał się, że zniknęły. Gdy go ponownie spotkał, jego ciało wyglądało zupełnie inaczej – wysokie i chude z długimi kończynami i zarysowanymi mięśniami. To ciało nie należało do chłopaka z pucułowatymi policzkami i boczkami wystającymi ponad pasem spodni nisko siedzących na biodrach.

Lecz po rozebraniu Harry'ego i prześledzeniu każdego skrawka jego ciała palcami, Louis dowiedział się, że niewiele się zmieniło. Chłopak wciąż poruszał się tak samo i wciąż był równie wrażliwy w tych samych miejscach.

- Wieczorem lecę do Nowego Jorku - powiedział cicho szatyn. - Muszę zostawić ci kilka rzeczy, po których mnie zapamiętasz.

Harry syknął, gdy Louis ugryzł go w biodro. - Nie wróciłeś dopiero z LA?

Louis jedynie mruknął. Nie musiał wiedzieć, że miał lecieć z LA prosto do Nowego Jorku. Przylecenie tu na dwa dni było tego warte – bardziej niż warte. W końcu, Harry był w jego łóżku i miał zamiar sprawić, że poczuje się wspaniale.

Chciał po czymś zapamiętać kędzierzawego na ten tydzień, który spędzi w Nowym Jorku.

- Od jutra będę na trasie radiowej przez dwa tygodnie - powiedział Harry, trochę rozproszony. Nabrał gwałtownie powietrza, gdy Louis przyległ biodrami do jego uda. Sposób, w jaki chłopak się o niego otarł, sprawił, że penis Louisa natychmiastowo zadrżał i stwardniał.

- Coś wymyślimy - odparł, całując Harry'ego w żebra.

Harry znów westchnął, a Louis zauważył jak zaciska dłoń w pięść, z twarzą zwróconą w poduszkę. Szatyn zasysał malinki na jego skórze; na całych plecach. Sposób, w jaki chłopak wił się i wyginał pod nim plecy, sprawiał, że Louis tracił panowanie, a cała krew wędrowała w dół. Wciąż miał na sobie slipy, na które boleśnie napierał jego penis, więc łagodził to ocierając się o udo Harry'ego.

Empty Skies - TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz