-Ała.- poczułam, jak ktoś ciągnie mnie za włosy. Przebudziłam się i zaspanym wzrokiem ogarnęłam pomieszczenie. Byłam w pokoju gościnnym u mojego brata, a mały czarnowłosy chłopczyk chichotał, plątając moje włosy. Zmarszczyłam brwi, z tego co wiem, najmłodsze dzieci mojego brata mają po siedem lat.
Przypomniałam sobie o koledze Brad'a i odetchnęłam z ulgą dlatego, że jednak mój sen o porwaniu dziecka okazał się tylko snem. Uff.
-Ała?- przechylił małą główkę na bok. Pogłaskałam się po głowie, leciutko zdejmując rączkę malucha. Wyjęłam z jego dłoni małe pasmo moich włosów i zwinęłam w kulkę, dając ją na szafkę nocną.
Ułożyłam go sobie na kolanach, tym razem był zainteresowany moimi ustami. Kiedy chłopczyk otworzył lekko buzię widoczne były malutkieząbki, to dwa pierwsze nie były już mleczne.
Otworzyłam szerzej oczy kiedy wtulił się w rowek między moimi piersiami, bo wtedy usłyszałam mocny trzask drzwi.
-Nie ma go w moim łóżku, kurwa!
-A w łazience sprawdzałeś? Może poszedł siku.
-On mówi, kiedy chce mu się siku, nie poszedłby sam. Po za tym ja byłem w łazience!
Wzięłam czterolatka na biodro i podeszłam do drzwi. Były w pół uchylone, dlatego już wiedziałam, że mały chłopiec wybrał się na wycieczkę domoznawczą, tym bardziej, że on i jego tata zajmowali pokój centralnie obok gościnnego, w którym zasnęłam.
-Jeśli coś mu się stanie...- stanęłam we framudze drzwi, a podniesiony głos czarnowłosego ucichł. Wpatrywał się najpierw w malca, a później we mnie. Pogłaskałam chłopczyka po policzku, a ten zachichotał i wtulił główkę w moją pierś, mocno trzymając się rączkami koszulki, którą dostałam od brata do spania.
-A kuku.- zaśmiałam się cichutko, spoglądając na jego urocze, ciemne oczka.- Obudził mnie.
-Przepraszam za niego, ja wyszedłem tylko na pięć minut i..
-Nic się nie stało.- uśmiechnęłam się.- Idziesz do swojego taty?- zapytałam, ale chłopczyk pokręcił główką.- A jesteś głodny?- tym razem pokiwał główką.- Mogę?
Czarnowłosy odziany jedynie w ręcznik machnął ręką i poszedł do swojego pokoju.
-Co mogę dać mu do jedzenia?- zapytałam, na co mój brat wzruszył ramionami i poszedł do piwnicy. Przygryzłam wargę i posadziłam malucha na blacie kuchennym, kierując się w stronę lodówki.
Wyciągnęłam z niej jogurt truskawkowy, a z szafki łyżeczkę. Podsunęłam to malcowi i patrzyłam zainteresowana, co teraz zrobi.
-Otwórz.- powiedział, chichotając cicho, a ja byłam zdziwiona, ponieważ.. on mówi. A tak, dzieci w tym wieku składają już pełne zdania, ale co ja mogłam o tym wiedzieć?
Wziął w małe rączki zapakowany jogurt i skierował go do mnie.
-Um, jasne.- natychmiast zareagowałam i zdjęłam szybko sreberko, zanurzyłam łyżeczkę w jogurcie i dałam spróbować chłopczykowi. Ten wystawił rączkę po kubeczek, który po małym zastanawianiu mu dałam i zaczął samodzielnie jeść, zanurzając paluszek w jedzeniu, a później go oblizywał.
-Łyżeczki są ble.- powiedział słodko.
Uśmiechnęłam się pod nosem na ten jego uroczy akcent. Był małym słodziakiem.
-Leah?- usłyszałam damski, donośny głos.
-Hej Liz.- pomachałam kobiecie, ale moja cała uwaga była skupiona na małym chłopcu. Podałam mu palec, a ten wsadził ją do swojego i wymamrotał "spróbuj". Czułam, jak podnosi mi się poziom cukru we krwi. Był niesamowicie uroczym chłopcem.