Informatora powoli budził jakiś natrętny dźwięk. Na początku był prawie niesłyszalny, ale zaczynał skutecznie przebijać się przez warstwy świadomości, aż stał się niczym innym jak irytującym dzwonkiem budzika. Izaya, po odzyskaniu jako takiej świadomości, zmarszczył nos i wyciągnął dłoń do szafki nocnej w poszukiwaniu źródła dźwięku. Ku swemu zdenerwowaniu, mimo uporczywe szukania po prostu co tam nie znalazł. Zirytowany otworzył oczy i pospiesznie wyszedł spod kołdry, by w końcu znaleźć i wyłączyć męczący telefon, który, jak się okazało, leżał w dość nieprawdopodobnym dla niego miejscu - na komodzie. Szybko podszedł i wyciszył alarm. Usiadł na łóżku, odłożył swoją komórkę na miejsce i patrzył chwilę krytycznie na urządzenie, drapiąc się po karku. Coś mu nie pasowało.
- Jestem święcie przekonany, że zostawiłem go na szafce nocnej...
Tak, nie mógł się pomylić. Nie było szans, żeby przez przypadek nie zrobił tak rutynowej czynności, jaką było położenie telefonu na szafce obok łóżka. W życiu nie zrobił inaczej... Tknięty przeczuciem, rozejrzał się podejrzliwie po pomieszczeniu. Niby wszystko jak zwykle... Tak, jeśli chodzi o jego sypialnię, ale na pewno nie fatalne samopoczucie które zaczął zauważać dopiero teraz, rozbudzając się. Rozbolała go głowa, a do tego miał nasilające się co raz wrażenie, że jeszcze trochę i zwróci wczorajszą kolację. Nie, żeby ją jadł. Oparł łokcie na kolanach, prychając. Chwilę się zastanowił, po czym zdecydował po prostu wziąć kilka proszków, o ile były. Czymś się zatruł? Ostatnie co miał w ustach to wczorajsza kawa. Chciał wstać, ale momentalnie zakręciło mu się w głowie, więc ponownie wylądował na łóżku. Serio, tak wygląda zatrucie?
- Namieeeee! - krzyknął, mając nadzieję że sekretarka zjawiła się dziś co najmniej punktualnie - Chodź tu!
Był stuprocentowo pewny, że jeśli kobieta jest na dole, to właśnie cicho westchnęła słysząc zawołanie, ale z oczywistych względów nie mógł tego usłyszeć. Mimo wszystko, po kilku sekundach wiedział już że nie krzyczał do ściany, bowiem na schodach zastukały obcasy, a chwilę później drzwi do sypialni otworzyła znudzona szatynka, stając bez skrępowania w przejściu. Gdy zobaczyła stan jej pracodawcy - bo trzeba nadmienić, że siedział pochylony bez ruchu i był biały jak ściana - trochę poprawił się jej humor i kąciki ust dziewczyny niezauważalne uniosły się w górę.
- Hm? - mruknęła.
- Namie-san~... - uniósł głowę, uśmiechając się lekko - Możesz sprawdzić, czy jest w domu coś przeciwbólowego? A jeśli nie ma, to pozwalam ci wyjść i kupić. - niedbale machnął ręką, wracając do poprzedniej pozycji.
- A tobie co, spiłeś się wczoraj? Wyglądasz niemal jak trup. - skomentowała sytuację, lekko rozbawiona. Nie czekała absolutnie na odpowiedź zwrotną, szczerze, mało ją to obchodziło. - Jasne, już idę. - trzasnęła drzwiami, wychodząc.
Brunet zaśmiał się pod nosem na słowa sekretarki. Tak, sam chciałby wiedzieć co doprowadziło go do takiego stanu. Położył się plecami na łóżku, stopy nadal trzymając przy ziemi, i zapatrzył się w sufit. Może jak się trochę zrelaksuje, to i głowa przestanie go aż tak boleć. Chwilę tak leżał, aż zmarszczył brwi, spoglądając na delikatnie pożółkłą farbę tuż nad sobą. Huh? Od kiedy taka była? Nie pamiętał, by wcześniej zauważył coś takiego. Ale cóż, zwykle raczej nie ma czasu na wpatrywanje się w sufit, prawda? Pewnie przeoczył, pokój był już dawno malowany. Zostawił ten fakt do przemyślenia na później, gdyż do pokoju właśnie weszła Namie, stawiając szklankę wody i opakowanie jakichś pastylek na szafce obok mężczyzny, a następnie tak samo bez słowa wyszła, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem. Orihara wstał do siadu i sięgnął po kartonik z tabletkami przeciwbólowymi. Po pobieżnym przeczytaniu ulotki połknął jedną popijając wodą. Nie powinno się co prawda brać leków na czczo, ale w takim stanie i tak by nic nie zjadł, a pulsujący ból stawał się nie do zniesienia. Chęć wymiotowania przez cały ten czas delikatnie osłabła, więc nie chciał nadwyrężać silnej woli swojego żołądka. Najwyżej to przeczeka, właściwie to nie byłoby to dla niego jakimś wielkim problemem, byle tylko ta szklanka wody nie zechciała znów ujrzeć światła dziennego.
CZYTASZ
Alternative Monster | Shizaya
Fiksi PenggemarŻycie w Ikebukuro toczy się w swoim starym rytmie, jak zawsze, od wielu lat. Czarnoskóry rosjanin reklamuje bar sushi, kolorowe gangi działają w najlepsze, co farciarze mogą pooglądać automaty lecące w stronę informatora z Shinjuku, a czasem nawet s...