Rozdział 18

306 24 3
                                    


Obudziłam się zlana potem. Było mi gorąco. Byłam cała spocona. Zdawało mi się, że koszulka była wręcz mokra. Ten koszmar był straszniejszy niż cokolwiek innego. Ten mężczyzna. Dlaczego ja się go boje? To był tylko durny sen. Przed oczami wciąż miałam jego sylwetkę. Jakby ducha. Gdy tylko zauważyłam jak ktoś o takiej posturze siada na łóżku, miałam ochotę uciekać. Dopiero po chwili doszło do mnie, że był to Kristian. Dyskretnie odetchnęłam z ulgą.

-Wszystko w porządku? – spytał troskliwym tonem, tak zupełnie niepodobnym do niego. Zdobyłam się tylko na słabe przytaknięcie. – Chyba nie do końca. – na jego twarzy oświetlanej jedynie przez latarnię z zewnątrz wyjrzał słodki uśmiech. Położył dłoń na moim czole. –Rozpalona. – szepnął, kręcąc głową z dezaprobatą. – Miałaś zły sen?

-Można tak powiedzieć. – odpowiedziałam. Chrypka złapała moje gardło. Uśmiechnął się, po czym opuścił pokój. Zdziwiło mnie to lekko. Wrócił dosłownie po paru sekundach.

-Połóż się, proszę. – rozkazał. Postąpiłam zgodnie z jego poleceniem. Położył mi na czole lodowatą szmatkę. Wzdrygnęłam się.

-Jak się czujesz? – spytał, jeżdżąc dłonią po moim ramieniu. Przez chwile zastanawiałam się czy nie skłamać.

-Głowa mnie trochę boli, ale poza tym jest w porządku. – powiedziałam zgodnie z prawdą. Ściągnęłam lekko brwi, czując kolejną falę bólu przepływającą przez moje czoło.

-Przez dobre pięć minut szamotałaś się w pościeli. – przybliżył się lekko.

-Miałam nieprzyjemny sen. – zakopałam się mocniej w kołdrze, mimo iż czułam, że temperatura mojego ciała jest zdecydowanie za wysoka.

-Taa... nieprzyjemny. Chyba koszmarny. Jesteś cała spocona. – delikatnie zdjął ze mnie okrycie. Zwinął je w niezgrabny rulon na moim biodrze. Pogłaskał mnie po policzku. Jego działania były dla mnie podejrzane.

-Bo mi ciepło. – rzuciłam, co nie było przemyślane.

-Zanim zasnęłaś, trzęsłaś się z zimna. – zwrócił uwagę. Położył swoją rękę na materacu z drugiej strony mojego ciała jak siedział, opierając się na niej. Wiedziałam, że mnie obserwuje. Czułam jego wzrok na sobie. Taki palący. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.

-Rozgrzała mnie herbata. – palnęłam bez namysłu. Słyszałam jak cicho parsknął śmiechem, co starał się ukryć przez zakrycie ust dłonią. Nastąpiła niezręczna cisza. Obserwował mnie. Czułam jak niespokojnie się porusza. Jakby chciał mnie dotknąć, ale się bał. Nie dziwiłam się.

-Nie musisz się o mnie troszczyć. – rzuciłam cicho, odwracając się do niego plecami.

-Nie muszę. – nie zaprzeczył. – Ale chcę. – chciałam na niego spojrzeć. Jego słowa dosłownie wbiły mnie w ziemię. Nie odwróciłam się tylko dlatego, że znów poczułam palący ból między oczami. Przez kilka chwil panowała cisza. Obydwoje zastanawialiśmy się co powiedzieć. Co ja mówię? Ja bałam się cokolwiek mówić. Czegokolwiek bym nie rzekła, wiedziałam, że będzie to nie na miejscu.

-Dziękuje. – bąknęłam jedynie, przytulając się do poduszki. Zerknęłam na zegar elektroniczny, leżący w spokoju na nocnej szafce. Czerwone liczby migały delikatnie, oznajmiając kilka minut przed godziną trzecią w nocy. Starałam się skupić na dwóch kropkach między liczbami, ale głos chłopaka mi w tym przeszkodził.

-Dziękujesz mi za opiekę nad tobą? To nic takiego... - położył swoją dłoń na moim ciepłym policzku. Szybko ją strąciłam.

-Właśnie, że nie. Nie musiałeś. – podniosłam się do siadu. Moja głowa ciężko zapulsowała.

Porwanie II Kristian KostovOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz