Rozdział 11.

5.9K 295 71
                                    

Tożsamość.

Po wyjściu ze szpitala dni ciągnęły się dla mnie w nieskończoność. Nigdy nie pomyślałabym, że jestem w stanie przeczytać trzy książki jednego dnia, a tu niespodzianka.
Kiedy obudziłam się w niedzielę rano, nie zamierzałam siedzieć w domu. Szybko się ogarnęłam, zjadłam śniadanie i założyłam sportowe ubrania: szare, długie spodnie dresowe i czarną bokserkę. Wychodząc z domu wzięłam na wszelki wypadek bluzę i kiedy myślałam, że nareszcie się wyładuje wpadłam na mamę.

- Gdzie się wybierasz? - zapytała mierząc mnie krytycznym spojrzeniem.

- Pobiegać.

Kobieta patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę, po czym głośno westchnęła i powiedziała:

- Idź, ale masz wrócić przed zmrokiem.

Pisnęłam szczęśliwa i rzuciłam się mamie na szyję jednak szybko się od niej oderwałam na wypadek gdyby zmieniła zdanie. Skierowałam się w stronę lasu, a dokładniej na polanę, gdzie znajduje się ta ogromna skała.
Droga nie zajęła mi dużo czasu, ale to chyba przez fakt, że nigdy wcześniej nie miałam tyle energii, więc kiedy już znalazłam się u celu musiałam się jakoś wyżyć. Moim celem stało się... drzewo. Tak, drzewo.
Stanęłam naprzeciwko niego i zaczęłam uderzać je pięściami. Zaczęłam żałować, że nie wzięłam bandaży bokserskich, przez co nie mogłam uderzać z całej siły w obawie, że uszkodze sobie jakiś mięsień, ale mimo wszytko rozrywkę miałam świetną.
Do czasu aż poczułam czyjąś obecność.
Wykonałam szybki obrót i jednoczesne kopnięcie, które zostało zablokowane przez dłoń Miguela. Mężczyzna patrzył się na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, po czym powiedział:

- Wolałem, kiedy to niewinne drzewo było twoim celem.

- Jeśli nie mnie w tej chwili nie puścisz obiecuję, że staniesz się moim celem na stałe - warknęłam w jego stronę.

Czarnowłosy puścił moją nogę, którą od razu postawiłam na ziemi.
Zmierzyłam go morderczym spojrzeniem i zauważyłam, że ma na policzku krew. Po dokładnym przyjżeniu dostrzegłam niewielką ranę.

- Chyba nie tylko ja zrobiłam sobie z Ciebie worek treningowy.
Mężczyzna warknął coś pod nosem, a później odparował w moją stronę.

- Za to ty zostałaś czyjąś przekąską. - Odruchowo moja ręka powędrowała do szyi, gdzie znajdował się spory strup po ugryzieniu. - Coś cię zaatakowało, a ty sobie najzwyczajniej w świecie biegasz po lesie? Mądrze.

Wzruszyłam lekceważąco ramionami i odwróciłam się tyłem do Miguela, żeby móc znów walić pięścią w drzewo. Okładałam je raz za razem, a mężczyzna nadal stał tam, gdzie stał. Przez chwilę zapomniałam o kontroli nad siłą i poczułam piekący ból, który zignorowałam zanim dobrze go poczułam. Uderzyłam w drzewo jeszcze mocniej niż wcześniej i zamierzałam zrobić to jeszcze raz, ale Miguel złapał mnie za nadgarstek i zaczął przyglądać się moim knykcią. Szybko wyrwałam mu rękę, jednak jego to nie zniechęciło, bo powiedział:

- Musisz to przemyć.

Zignorowałam mężczyznę i ruszyłam w stronę domu jeszcze szybciej niż wcześniej, o ile to możliwe. Wybiegając z polany zerknęłam przez ramię na Miguela, którego oczy, o zgrozo, świeciły na niebiesko, wręcz błękitno.

- Morderca - szepnęłam zanim straciłam go z oczu.

***

Kiedy znalazłam się w domu, a dokładniej w moim pokoju szybko napisałam do Nathana, czy ma czas na rozmowę na skajpaju. Oczywiście zamiast dźwięku wiadomości na ekranie laptopa pojawiła się informacja, że ten już do mnie dzwoni, jakby tylko na to czekał.

- Cześć, laska - krzyknął, kiedy odebrałam. - Mówię Ci, tyle się działo!

- Tęsknię za Nowym Yorkiem...

Spojrzałam na ekran laptopa i zobaczyłam, że Nathan ma rozcięty łuk brwiowy. W jego brązowych oczach odbijał się ekran jego własnego laptopa, ale widziałam w nich, że cierpi.

- Pobili Cię? Przecież jesteś prawie niepokonany w tych swoich sztukach walki.

- Nie tylko w moich, bo ty też je znasz i tak, pobili mnie. Nikt nie jest niepokonany.

Uśmiechnęłam się krzywo, bo wiedziałam, że Nathan ma rację. Jego czarne włosy opadały mu na oczy, co świadczyło o tym, że od dawna ich nie ścinał. W dodatku na jego brodzie pojawił się kilkudniowy zarost, którego szczerze u niego nienawidziłam i nadal nienawidzę.
Patrzyłam na osobę, którą znam od zawsze i wiedziałam, że nie tylko moje życie jest do dupy.

- Tęsknię - powiedzieliśmy w tym samym czasie i oboje parskneliśmy śmiechem.

- Zmieńmy temat, błagam.

- Mów, co nowego w sprawie tego wampira.

Przez moment chciałam powiedzieć, że nic, ale koniec końców pokazałam chłopakowi miejsce, w którym widniała rana po ugryzieniu. Przez kolejne dziesięć minut słuchałam wywodów Nathana na temat mojej nieodpowiedzialność i tego typu rzeczy. Kiedy chłopak sie uspokoił mruknęłam:

- Mam takie głupie uczucie, że w tym mieście każdy jest... czymś.

Chłopak cicho westchnął.

- W Nowym Yorku też nie jest tak miło. Szukają wampira-samozwańca. Na własną rękę zmieniał ludzi w wampiry, a teraz zniknął pozostawiając świeżaki bez przywódcy.

I nagle zstąpiło na mnie olśnienie. Cudowna myśl, czy jak to jeszcze mogę nazwać.

- A co jeśli - zaczęłam czując, że Natahn też połączył fakty. - ten poszukiwany wampir uciekł, do innego stanu, małego miasteczka, gdzie dalej zmienia ludzi?

Na twarzy Nathana malowało się całkowite skupienie. Na chwilę wyszedł poza zasięg kamerki, a kiedy wrócił miał ze sobą kilka kartek, które zażarcie przeglądał. Kiedy podniósł znad nich wzrok w jego oczach zobaczyłam strach. Strach o mnie.

- Ostanio widziany był jakieś dwa tygodnie przed twoim wyjazdem. Kiedy zaczęły się te zabójstwa?

Nie odpowiedziałam, nie musiałam. Oboje już wiedzieliśmy, że zabójstwa i zniknięcie owego wampira pokrywają się.
Zebrałam się w sobie i zapytałam:

- Jak się nazywa?

Natahn znów zaczął przeglądać kartki, a ja czekałam w napięciu. Nagle na twarzy czarnowłosego zamajaczył uśmiech, po czym powiedział:

- Sebastian... - przerwał na chwilę, żeby parsknąć śmiechem, po czym szybko dodał: - Blood.

Zdusiłam w sobie chęć zaśmiania się, ale i tak na mojej twarzy pojawił się kpiący uśmieszek. Przynajmniej jestem pewna, że facet ma poczucie humoru.
Nagle dobiegł mnie głos mamy, co musiał usłyszeć również Nathan, bo uśmiechnął się i powiedział:

- Prześle ci wszystkie informacje na jego temat. Pozdrów mamę.

Chciałam porozmawiać z nim o tylu normalnych sprawach. Czy wreszcie zaprosił Emmę na randkę? Kto zajął moje miejsce w drużynie? Jak czują się jego rodzice? Chciałam oderwać się od problemów, a rozmowa z Nathanem zawsze dawała mi tą możliwość, ale nie dziś.
Rozłączył się.

Opublikowano: 12:52 07 sierpnia 2017

 Little Secret |Teen Wolf| ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz