Rozdział 15

87 9 2
                                    

Gdy Rosita oraz Spencer siedzieli w aucie czekając aż Eugene przyjdzie otworzyć im bramę, by mogli pojechać poszukać przydatnych rzeczy dla Zbawców, usłyszeli zatrzymujące się przed bramą pojazdy. Byli lekko zdezorientowani. Do zasłoniętej bramy podszedł mężczyzna z kijem baseballowym i zastukał nim trzy razy o kraty bramy.
- Mała świnko, mała świnko... wpuść mnie! - zawołał.
Wyszli z samochodu. Spencer podszedł i otworzył pierwszą bramę. Zobaczył uśmiechniętego Negana, dzieliły ich kraty.
- Na co czekasz?
- Kim jesteś? - spytał spokojnie Spencer.
- Lepiej, żebyś żartował. - zaśmiał się - Negan, Lucille... - pokazał mu swój kij - Z pewnością dobrze mnie poznaliście.
Rick wraz z Adelaidą zdążył podejść do nich.
- No hejunia! - przywitał się uradowany Zbawca.
Rick nie odpowiedział, tylko patrzył się na niego zdziwiony.
- Nie każ mi prosić... - uśmiech z twarzy Negana powoli znikał.
- Mówiłeś, że będziesz za tydzień. Jesteś za wcześnie.
Podszedł do bramy i otworzył jej drugą część umożliwiając wejście do Alexandrii.
- Stęskniłem się za tobą.
Za nim pojawił się sztywny, ale mężczyzna podszedł do niego i załatwił go kijem, ciągle się śmiał.
- Dobra, słuchajcie... To ważny dzień. - powiedział.
Rick patrzył na pozostałych Zbawców. Ujrzał Daryla, który wyglądał jak ich jeniec. Adelaida rozglądała się za Agathą, ale nie mogła jej dostrzec.
- Potrzymaj. - powiedział Negan do Ricka podając mu Lucille do ręki.
Ruszył przed siebie wesołym krokiem rozglądając się po Alexandrii.

*

- Ja pierdolę! Co za zajebiste miejsce! Żyjecie tu jak królowie, więc z pewnością będziecie mieć dużo do oddania. - mówił ucieszony mężczyzna.
Rick obrócił się za siebie, chciał porozmawiać z Darylem, ale Negan nie pozwolił mu na to i zagwarantował, że jeśli ktokolwiek się do niego odezwie, zrobią mu krzywdę.
- Odłożyliśmy wam parę zapasów.
- Nie, Rick. To ja decyduję, co zabieramy.
Nakazał swoim ludziom, by poszperali trochę po domach.
- Oprowadzisz mnie? - zapytał Ricka.
Mężczyzna nic nie odpowiedział tylko ruszył przed siebie, w głąb osady. Negan poszedł za nim.

*

- Negan! - krzyknął jeden ze Zbawców i podszedł do niego - Myślę, że będzies chciał pooglądać.
Podał mu kamerę. Gdy poprzednia przywódczyni Alexandrii żyła, używała jej do magrywania przesłuchań z nowymi mieszkańcami osady.
- Liczę na jakiś sprośny materiał. - Negan zaśmiał się i włączył jedno z nagrań, które przedstawiało Ricka. Miał wtedy jeszcze bardzo długą brodę i wyglądał na bardzo zaniedbałego.
- Nie zna mnie. - jego głos  wydobywał się z aparatu - Zabiłem wielu ludzi. Nie zliczę już ilu. Ale wiem, dlaczego martwi.
Negan zaczął się śmiać. Daryl stał za nim i przyglądał się całej sytuacji. Nie mógł się odezwać, a bardzo tego chciał.
- Jezu, Rick... byłeś wcześniej jaskiniowcem? Z tym gościem - stuknął w aparat - bym nie zadzierał. - wyłączył film i skierował obiektyw na jego twarz, właczył nagrywanie - Ale już nim nie jesteś, co? - skierował obiektyw na swoją twarz - Nie? - wyłaczył nagrywanie - Serio muszę się zgolić... Gdzie ta chora panna? Chciałbym się z nią zobaczyć.
- Aby złożyć wyrazy szacunku? - zapytał Ojciec Gabriel, który właśnie przyszedł do nich. Miał na twarzy wymalowany uśmiech.
Negan lekko się wystraszył, gdy zobaczył za sobą czarnego, wesołego księdza.
- Ja pierdolę! - krzyknął - Ale mnie kurwa wystraszyłeś z tą koloratką i uśmiechem jakbyś stawiał porannego kloca.
- Przepraszam. Jestem Ojciec Gabriel.
Negan zaśmiał się, ale gdy zobaczył po chwili grób Maggie, który był parenaście metrów od niego, spoważniał.
Podeszli tam, by się przyjżeć.
Mężczyzna tłumaczył, że to nie była jego wina. Twierdził, że gdyby nie Daryl, Glenn nadal by żył a wraz z nim Maggie.
Ale całą rozmowę przerwał im odgłos strzelania. Spojrzał gniewnie na Ricka i pobiegł w stronę wydobywającego się hałasu.

*

- Powiedz, czy tam jest, albo następnym razem nie spudłuję.
Carl celował do jednego ze Zbawców, który przeszukiwał ich dom. Mężczyzna zaśmiał się tylko i odpowiedział:
- Młody, a co według ciebie stanie się później?
- Umrzesz.
- Carl, odłóż broń. - nakazał Rick, który wraz z Neganem wszedł do mieszkania.
- Nie. Zabiera wszystkie leki, a miała być tylko połowa i nie chce powiedzieć, co z Agathą.
- Ty tak na poważnie, mały? - spytał drwiąco Negan.
- Lepiej odejdźcie, zanim dowiecie się jacy potrafimy być niebezpieczni.
- Kurwa, wybacz brak manier, ale czy ty mi grozisz? Mam ci udowodnić na co mnie stać? Znowu?
Chłopak westchnął i oddał broń ojcu, ale Negan nie chciał do tego dopuścić ponownie, więc nakazał Rickowi, by zaprowadził go do zbrojowni. Postanowił, że zabiorą im wszelką broń palną, by czuć się bezpiecznie.
- A co do tej małej... żyje, ale wątpię, czy zechce do was wrócić.

*

Rosita wraz ze Spencerem wrócili z motocyklem Daryla, który Dwight nakazał im przywieźć i oddać.
Zbawcy zabrali im większość łóżek i mebli oraz wszelką broń palną przez to, co Carl zrobił. Jedzenie im zostawili, ponieważ nie mieli go zbyt dużo.
Gdy mieli już odjechać, Negan zapytał Ricka:
- Chcesz, żebym już pojechał?
- To chyba dobry pomysł.
- Więc czekam na magiczne słowo.
- Dziękuję.
Negan zaśmiał się.
- Nie bądź śmieszny... To ja tobie dziękuję! Ruszamy!
Podszedł pod wóz, lecz nie wszedł. Zatrzymał się i krzyknął:
- O, chwilka! Chyba nie myślałeś, że zostawię tu Lucille. - zabrał mu kij z ręki - Na wypadek, gdybyś nie załapał. - nachylił się i szepnął - Właśnie wziąłeś mojego fiuta do ryja i mi za to podziękowałeś.
Rick nie odpowiedział.
Negan wsiadł do wozu i odjechali.
Ale jeszcze wrócą.
Po więcej.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 27, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

The Walking Dead /fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz