20. Cena

131 16 9
                                    


Odprawa na ostatnią prawdopodobnie bitwę dłużyła się niemiłosiernie. Ludzie wiedzieli, że mogą swoich rannych towarzyszy już nie zobaczyć. Pożegnania były ciężkie, ale konieczne. To była ich ostatnia szansa. Wóz albo przewóz. Albo się im uda, albo wszyscy zginą. A rzesza rannych nie była już zdolna do walki. Choćby chcieli, nie mogli walczyć z przyjaciółmi. Taki los przykładowo spotkał Sakamoto. Na ostatniej bitwie został ranny, jego dominująca ręka została pozbawiona przywileju dzierżenia miecza. Był bezużyteczny, czuł gorycz żegnając przyjaciół i nie mogąc nic zrobić. Chciał wreszcie odlecieć z tej planety, aby spełniać marzenia, skoro przynajmniej życie mu się ostało, pomimo stracenia dumy z bycia samurajem.

Masaki natomiast została z własnej, nieprzymuszonej woli. Nikt tego nie rozumiał. Dziewczyna zazwyczaj ryzykująca życie w pierwszej kolejności, teraz postanowiła zająć się rannymi. Nie żeby ktoś był przeciwny. Wszyscy woleli, aby Shoyou została w bezpiecznym miejscu. Była ich iskierką nadziei. Rosła na ich oczach. Z Dziewczynki stała się młodą kobietą. Była zbyt młoda, aby ginąć.

Shoyou nikomu nie powiedziała, że została na prośbę Sakaty. Nikt się także nie dowiedział o tym, co się pomiędzy nimi wydarzyło. Trwała wojna, nie było czasu na pielęgnowanie związku, jedynie mogli się cieszyć tym uczuciem, dopóki oboje żyją.

Dlatego coś ją tknęło, gdy patrioci już wyruszali. Mieli zamiar z Sakamoto tylko obserwować, jak ich sylwetki znikają na horyzoncie, ale nie wytrzymała. Zerwała się do biegu, chcąc jak najszybciej dogonić chłopaka o srebrnej czuprynie.

Rzuciła się na niego i gdy go wreszcie dopadła, przestały ją obchodzić wszelkie pozory. Pocałowała Gintokiego zachłannie na oczach całego oddziału, a także ich przyjaciół. Sakata najpierw był zbyt zaskoczony, żeby cokolwiek zrobić. Znienacka znalazł się na trawie i poczuł kochane usta na swoich. Nie wiedział czy jest zły, czy może szczęśliwy, ale odpowiedział na pocałunek tak zachłannie, jak całowała go Masaki. Gdy się odsunęła, uśmiechnęła się perliście, nie ukrywając swoich rumianych policzków przed nikim.

- To na szczęście. - powiedziała, podnosząc się z trawy oraz podając chłopakowi rękę. Sakata pozwolił sobie pomóc, także czując wypieki na twarzy.

Cisza ze strony towarzyszy stała się w pewnym momencie niepokojąca. Gdy wreszcie dwójka zakochanych oderwała od siebie wzrok, zobaczyli, że ich przyjaciele z całych sił powstrzymują śmiech.

Z oddali jednak dało się usłyszeć dopingujące ich okrzyki Sakamoto.

- Czyli to tak... - wymamrotał w końcu Zura, pomiędzy spazmami śmiechu.

- Ja też chce całusa na szczęście. - odezwał się niezadowolony Takasugi, za co natychmiast dostał od Sakaty w łeb.

Oczywiście zostało mu oddane uderzenie kilka razy mocniejsze, ale i tak wiedział, że tym razem wygrał. Szczególnie, że nawet Shoyou zignorowała prośbę Shinsuke. Dziewczyna wybrała jego. Samuraja ze srebrną trwałą na głowie.

- Macie wrócić. - rzekła Masaki na odchodne.

- Wrócimy. - odparł Kotarou, ale zgodzili się z nim wszyscy.

Była to obietnica, którą złożyli, świadomi wszelkich konsekwencji.

*


Nadchodził zmrok, a zaniepokojone serca rannych członków Joui nie pozwalały myśleć choćby o zmrużeniu oczu na krótką drzemkę. Zbliżająca się noc była jednocześie decydującą. Czuli w kościach, że dłużej nie dadzą rady utrzymywać ruchu oporu. To, że udawało im się to od dziesięciu lat i tak było cudem.

Kwiat Nadziei Joui [Gintama; Gintoki x Oc]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz