Seulgi chce być kochana przez Irene

292 72 2
                                    

-Zostawiłaś projekt, Yeri. - Seulgi wzięła plik kartek w białej, przeźroczystej teczce i podała go zdezorientowanej Yerim.

Dziś wypadał dyżur czerwonowłosej, a oczywiste było, że sama nie spróbuje nawet ogarnąć całej klasy. Skończyło się więc na tym, że Seulgi myła podłogi i okna, a jej przyjaciółka siedziała na jednej z ławek i patrząc w swoje paznokcie, które natychmiastowo potrzebowały wizyty u kosmetyczki, opowiadała towarzyszce wszystkie plotki. Jednak pomarańczowa układając krzesła na stoliki, zauważyła jakieś kartki, więc stwierdziła, że na pewno należą one do Yeri, która przecież była pilną uczennicą i pragnąc nowych stopni zgłaszała się do wszystkich możliwych projektów i zadań.

- To nie moje - odrzekła znudzonym tonem. - Bae Juhyun, nie widzisz?

Po tych słowach rzuciła plikiem w Seulgi, która przerażona złapała je w swoje dłonie i przycisnęła do piersi. Obejrzała wierzch jeszcze raz, po czym zauważyła, że faktycznie należy on do Irene.

- Musimy go oddać - postanowiła i popatrzyła błagalnie na Yeri, której poziom zirytowania wzrastał coraz bardziej.

- Pomyłka, bo to ty musisz go oddać - odpowiedziała, po czym wzięła swoją torbę i skierowała się do wyjścia, zarzucając swoimi niesamowicie czerwonymi włosami.

Przestraszona Seulgi pobiegła za nią nadal trzymając kartki w ręce, tak by nie wypadły. Narażając się na gniew, złapała za jej dłoń i poprosiła chociaż o zaprowadzenie jej pod dom dziewczyny. O dziwo Yeri zgodziła się, ale pod warunkiem, że Seulgi kupi jej w drodze powrotnej najlepszą, a więc najdroższą w okolicy kawę. Logiczne było to, że dziewczyna o pomarańczowych włosach się zgodzi, bo przecież tak bardzo chciała oddać swojej ukochanej projekt.

Mogłaby wtedy wreszcie zostać doceniona, prawda? Irene, która uwielbia się uczyć i mieć najlepsze stopnie na pewno nie zostawiłaby tej pracy specjalnie. Będzie tak ogromnie wdzięczna Seulgi, gdy ta odda jej te kartki jeszcze dziś. Może nawet w ramach nagrody zdobędzie się na uśmiech? Byłoby tak cudownie.

Albo lepiej.

Może znów zaczną ze sobą rozmawiać. Tak za tym tęskniła. I była pewna, że Irene również. Przecież tak świetnie było im razem w ogrodzie babci Kang. Miała ochotę płakać na myśl o tym, że ona już nie żyje. I ta relacja, która łączyła ów dwie dziewczyny także umarła. Dlaczego ludzie muszą tak szybko dorastać? Czy ten niewinny, przepełniony słodyczą czas dzieciństwa nie może trwać o wiele dłużej? To takie niesprawiedliwe.

Można też udawać, że jest się nadal dzieckiem. To nic trudnego. Seulgi bardzo łatwo potrafi wyobrazić sobie siebie w dwóch uroczych warkoczykach, a Irene w wianuszku z pachnących stokrotek.

Ale żeby doprowadzić to do rzeczywistości potrzeba choć trochę chęci Juhyun.

Więc okropnie znudzona światem Yeri, która jest jakby nieobecna, nieswoja ostatnio idzie kilka kroków przodem, a rozmarzona Seulgi kroczy powoli tuż za nią i mocno trzyma plik dla Irene. Chce żeby w końcu coś poszło dobrze.

Więc nareszcie dotarły. Dzwonek w domu Bae zabrzmiał donośnie i mężczyzna o nienagannym stroju otworzył ciężkie, ciemne drzwi, by spotkać dwie dziewczyny.

Ojciec Irene jako człowiek, który chce pokazywać klasę i swoją kulturę zaprasza pomarańczową i czerwoną, które przedstawiły się jako przyjaciółki jego córki. Nikt nie zaprzeczy, że mężczyzna był zdziwiony, że jego beznadziejna córka ma znajomych. Idealna rodzina je właśnie obiad, więc okazując swój takt goście zostają na niego zaproszeni.

W tym momencie możecie wyobrazić sobie Irene. Tak, jest właśnie tak jak myślicie! Patrzy na swoje wybawczynie (projekt!) z wyrzutem, a różowe placki na policzkach widzi chyba każdy. Jednak zachowuje spokój. Nie chce znów wpaść w tę nieokiełznaną panikę, która powoduje u niej płacz i nierówne bicie serca. Irene nienawidzi, gdy jej serce przyspiesza w ten sposób.

Woli, gdy jego dzikość jest spowodowana widokiem Yeri. Ale nie. Nie, nie, nie, nie. Nie teraz. Nie przy rodzicach. Nie może przy nich.

Jej odrobina dobrego wizerunku zaraz zniknie. Gdy tylko ktoś zauważy...

A zauważyć bardzo łatwo, uwierzcie. I Seulgi także to widzi, a jakże. I Irene zaczyna żałować, że umyślnie zostawiła ten projekt, by tylko jej ukochana go zdobyła i przyniosła. Nie pomyślała o Seulgi. Ogólnie... nie myślała o niej za bardzo. I każdy może teraz dostrzec jej wzrok, który jakby namagnesowany kieruje się ku tej znudzonej dziewczynie o władczym spojrzeniu. Rumieńce są wszędzie, a serce bije tak mocno, że chyba sąsiedzi także je słyszą.

Nieszczęsny projekt. Nieszczęśliwa Seulgi, która nadal ma nadzieję.

heartbeat|Red VelvetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz