Wendy czuje coś do Seulgi

271 74 2
                                    

I gdy wróciła do domu coś runęło.

A dzień był dziś taki ciepły, leniwy, przyjemny. Cytrynowe słońce wyłaniało się zza puszystych, cukrowych chmur i grzało dwie roześmiane dziewczyny. Wiatr rozwiewał blond włosy, a te szare związane były w dwa umiejętnie zwinięte koki, z których wyłoniły się poskręcane od morskiej wody kosmyki. Trzymały się za ręce. Prowadziły niewinną rozmowę. Ciemne oczy Wendy lustrowały idealną w każdym calu Joy.

To były dobre chwile i każda kolejna miała być coraz lepsza. Bo w końcu zaczęło się układać.

Sooyoung tak pięknie się uśmiechała! Gdy spienione fale docierały do brzegu i dotykały ich stóp. Wen nie przejmowała się nawet zmoczonymi ubraniami, gdy woda ochlapała ją, kiedy trwały jej poszukiwania muszelek. Uważała te wapienne skarby za coś cudownego. A Joy przyglądała się jej, bo wreszcie była szczęśliwa w pełni.

Zatrzaskując drzwi swojego domu, momentalnie poczuła się źle. Uśmiech nie był już taki szczery, wilgotne włosy chciała schować pod kapturem bluzy, a muszelki ciążyły jej w dłoni, chociaż ani trochę nie ważyły.

Mama była w domu.

I zanim weszła na pierwsze schodki ona ją zawołała, więc posłusznie skierowała się do salonu. Czuła czerwone plamy, które pojawiły się na jej szyi i twarzy. I dygotanie. Trzęsły się jej ręce, które przełożyła do rozpalonej twarzy, by choć trochę ochłonąć. Ale to na nic.

Weszła i zastygła.

Idealnie umalowana, miała spięte włosy i nie była taka... gruba. W przeciwieństwie do niej. Okropnie spokojna, wszystkich trzymała na dystans i samo spojrzenie powodowało u człowieka uczucie własnej beznadziejności. Patrzyła swoimi czarnymi jak węgiel oczyma na Wendy z niesmakiem. Była zła.

- Gdzie byłaś? - zapytała, a Seungwan miała ochotę zakopać się pod ziemię i nigdy już z niej nie wyjść.

- Z koleżanką - powiedziała niepewnym głosem, który brzmiał strasznie cicho i piskliwie. - Nad wodą.

Jednym ruchem dłoni przywołała ją do siebie i kazała się schylić. Po czym szarpnęła za jej włosy, tak, że oczy Wen się zeszkliły. Złapała matkę za rękę i nie powstrzymywała już łez, bo nie potrafiła.

- Czy ty możesz w końcu zacząć jakoś wyglądać? - Ostre jak sztylet słowa pani Son zawsze bolały, ale dziś wyjątkowo raniły dziewczynę. Chciała uciec do swojego pokoju, ale wiedziała, że to na nic. I tak, by do niej przyszła i uwięziła. - Nie wiem kto chciał spędzać z tobą czas, ale na pewno jest bardzo głupi.

Wendy poczuła okropny żal, kiedy pomyślała o Joyce, gdyby usłyszała te słowa wypowiadane przez mamę najdroższej jej osoby. Nigdy nie pozwoliłaby na to, żeby niewinny człowiek został skrzywdzony. Pomimo okropnego szlochu i smutku wyprostowała się i popatrzyła z wyższością na rodzicielkę.

- Uwierzysz, że ja też mam uczucia? - zapytała o wiele głośniej niż zawsze. - Boli mnie to. I to bardzo mocno, bo jesteś moją matką.

- O czym ty mówisz? - Pani Son była zdezorientowana. Zdumiona, że jej córka w ogóle potrafi mówić cokolwiek od siebie, prosto z serca, słuchała dalej.

- Za każdym razem, gdy mówisz o mnie te wszystkie obrzydliwe rzeczy lub gdy mnie uderzasz. Chociaż czuję się wtedy okropnie źle, to ja nie zrobiłabym ci tego. Bo chcę mieć mamę. Taką prawdziwą.

- I owszem, mamo. Tak. Mam przyjaciół. Park Sooyoung to osoba, która na pewno mnie lubi i nie jest taka jak ja. Jest o niebo lepsza, uwierz - ciągnęła. - I Kang Seulgi, pamiętasz? Ona też jest miła.

Wendy rozpłakała się na dobre i ukryła swoje łzy (ale już nie uczucia jaj zwykła robić) w dłoniach. I poczuła coś o czym marzyła. Ręka matki, która opłata jej ramię i bez słowa przytula. Bezpieczeństwo i troska. To czego każdy z nas potrzebuje w chwilach trudnych, gdy sami siebie nienawidzimy.

- Przepraszam.

Widok uśmiechniętej Joy i Wendy, które trzymają się za ręce. I teraz pani Son, która z wielką miłością przytula swoją córkę. To było to w czym Wendy się zatraciła.

Wreszcie zostało jej wynagrodzone.

heartbeat|Red VelvetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz