Bezbronna gwiazda

103 19 11
                                    

Noc minęła mu spokojnie. Błogiego snu tym razem nie przerwał dźwięk budzika. Yoongi miał rozpocząć swoją zmianę dopiero o piętnastej. Do tej chwili miał ponad sześć godzin.

Po wcześniejszym zrobieniu porannej kawy, wziął czarny zeszyt ze swojej sypialni i usiadł przy stole w kuchni. Zaczął pisać tekst piosenki, który pojawił się w jego głowie już poprzedniego wieczora. Tworzenie muzyki to była jego pasja, o której tak bardzo chał powiedzieć komuś, lecz milczał w obawie przed bardzo negatywną krytyką. Miał niską samoocenę i nie wierzył, że to co wychodzi spod jego pióra jest warte jakiejkolwiek uwagi. Stwierdził, że lubi to co robi i nie dopuści do tego, aby krytyka innych to zniszczyła.

Około godziny jedenastej wstał z nieco obolałymi plecami od stołu i dokończył poranną rutynę. Dopiero teraz jego głowę zaczęła nurtować sytuacja mająca miejsce poprzedniej nocy pod blokiem Jimina.

To pewnie był jego ojciec. Pewnie był zły, że tak późno wrócił. Oby nie miał przeze mnie problemów... Zawsze wszystko przeze mnie...- myślał wciąż zamartwiając się.

Dalsze deliberowanie nad tematem doprowadziło go do wniosku, że po pracy pójdzie zobaczyć, czy rudowłosy ma swoją zmianę i spróbuje z nim porozmawiać. Pójście wcześniej mijało się z celem, gdyż dopiero wieczorem w tego typu miejscach jest mniejszy tłok.

Nie chcąc, aby rozmyślania nad chłopakiem zajęły jeszcze większą część jego głowy niż obecnie, zaczął sprzątać mieszkanie dla zajęcia umysłu czymś innym.

>*<

Wychodząc do pracy kusiło go, aby wstąpić do domu Jimina. Może akurat go zastanie? Lecz po chwili zrezygnował z tego pomysłu wymierzając sobie w myślach policzek.

A jeżeli to przeze mnie miał takie kłopoty?! Jakby jego ojciec się teraz na mnie natknął, mógłby zrobić mu jeszcze większą awanturę, niż tę którą zapewne zrobił mu wczoraj! -zatrzymał się w pół kroku- Czemu ciągle o nim myślę? Czemu się martwię? On by się pewnie o mnie nie martwił... To dlaczego ja?...

Posiadając wiele pytań bez odpowiedzi, ruszył wolnym krokiem w stronę miejsca pracy. Wiedział, że nie skupi się dzisiaj na niej zbyt dokładnie.

>*<

Zamknął sklep punktualnie o dwudziestej drugiej. Wychodząc na ulicę z lekkim uśmiechem spojrzał na rozgwieżdżony nieboskłon. Jego wzrok od razu powędrował do miejsca, w którym jedna z gwiazd świeciła jaśniej od innych. Z niewiadomych przyczyn dodało mu to otuchy.

Korzystając z przypływu odwagi, szybkim krokiem poszedł w wiadomym kierunku.

Wchodząc do wnętrza budynku już na samym wstępie napotkał się na osobę, z którą chciał porozmawiać. Rudzielec odwrócony był tyłem i czyścił stół stojący niedaleko drzwi.

-Cześć Jimin - powiedział stając obok niego.

-Witaj Yoongi... -odpowiedział cicho, ale po chwili obdarzył starszego również uśmiechem.

-Dzisiaj nie przyszedłem niczego kupić... Możemy chwilę porozmawiać?

-Przepraszam, ale nie mogę -powiedział jakby wystraszony i chciał szybko odejść, lecz uniemożliwiła mu to ręka Yoongiego.

-Najwyżej znowu dostanę w twarz, ale nie wyjdę stąd póki nie powiem Ci, że gdyby cokolwiek się stało... Możesz liczyć na moje wsparcie Jimin.

-A... Ale Ty mnie nie znasz... Dlaczego chcesz mi pomóc? Nie jestem wart Twojego zachodu.

-Po prostu chcę... Ale nie będę naciskał. Wiedz tylko, że gdyby coś się działo, masz we mnie wsparcie.

-Chcesz pomagać każdej osobie, którą ledwie znasz?... P-przepraszam, to nie tak miało zabrzmieć... Dziękuję Ci za chęć pomocy.

-Nie ma sprawy...

-Park! Wracaj do pracy!

-Już wracam szefie! Wybacz, ale muszę iść... Dziękuję Yoongi hyung -posłał mu promienny uśmiech wyrażający wdzięczność.

-Nie dziękuj, tylko o tym pamiętaj. - odwzajemnił uśmiech i już chciał skierować się w stronę drzwi, lecz drobne ciałko przylegające do jego klatki piersiowej skutecznie mu to uniemożliwiło.

-Będę pamiętał... -wyszeptał speszony tym gestem i pobiegł na zaplecze.

Yoongi stał tak w lekkim szoku jeszcze przez parę sekund, po których wyszedł na dwór ze łzami w oczach.

Przytulił mnie... -cały czas o tym myślał. O tych malutkich łapkach na jego plecach i rudych włosach przy jego policzku, które tak pięknie pachniały.

Znów skierował swój niewyraźny od drobnych łez wzrok na tę jedną gwiazdę.

>*<

Wszedł zmęczony i nadal szczęśliwy do domu. Rozebrał się, umył i pominąwszy kolację skierował się od razu do łóżka.

Zastanawiały go słowa młodszego. Nie wiedział dlaczego chciał mu pomóc. Faktycznie, prawie się nie znali, wyszli gdzieś razem jeden raz. Nie mógł sobie tego wytłumaczyć. Co było w tym chłopaku takiego, że skradł uwagę Mina? Co sprawiło, że nie popatrzył na niego obojętnie tych kilka miesięcy temu? Znów tyle pytań bez odpowiedzi.

Tak naprawdę odpowiedź była, lecz Yoongi nie chciał do niej uparcie dążyć. Wiedział, że uświadomienie sobie i przyjęcie tego jak jest może być dla niego trudne.

Zmęczony jeszcze bardziej, oddał się w objęcia Morfeusza.

>*<

Obudził go dźwięk telefonu.

-Kto śmie o tej porze... - wymruczał zły i zaspany, lecz gdy podniósł telefon i zobaczył kto dzwoni, cała złość mu przeszła.

-Jimin? -zapytał zaspany. W słuchawce usłyszał zapłakany głos.

-Y-Y-Yoongi -jąkał się zapłakany -ś-śpisz?

-N-Nie Jimin, co się stało? -zerknął na zegarek, który pokazywał godzinę pierwszą w nocy.

-Proszę hyung... Pomóż mi! -po tych słowach w słuchawce rozległ się już tylko krzyk, a samo połączenie zostało przerwane.


/Dziękuję już za ponad 40 odczytów i ponad 10 gwiazdek! Bardzo się cieszę i jestem wdzięczna <3

Gwiezdny pył |Yoonmin|Where stories live. Discover now