Po tym jakże romantycznym spacerze w parku, staliśmy się nierozłączni. Alex pochwalił się mną przed swoimi znajomymi, a ja no cóż nie czułam się za dobrze w ich towarzystwie, ale niektórzy całkiem przypadli mi do gustu jako przyjaciele mojego potencjalnie przyszłego chłopaka. Szybko okazało się, że Alex ma identyczny charakter jak ja, przez co zdarzało nam się sprzeczać, dosyć często i dość intensywnie. A minęło dopiero parę dni, kiedy zaczęliśmy się spotykać...
18.11.2011
-Ciekawa jestem co kupi Ci na urodziny
-Mój Boże Catherine! On nie musi mi nic kupować to tylko urodziny!
-Ty mu kupiłaś, chociaż nie byliście nawet na takim etapie relacji na jakim jesteście teraz!
-Masz rację Cat. Tylko... naprawdę nie wymagam od niego prezentów, szczególnie, że wolałabym, żeby przeznaczył te pieniądze na coś dla siebie.
Cat mnie zrozumiała, ale chyba nie popierała mojego zdania, dla niej najlepszą zabawą jest sprawianie innym prezentów lub bycie obdarowywaną.
Dzwonek zawył, więc pospiesznie zebrałam książki ze szkolnej szafki.
-Widzimy się za godzinę, An! - krzyknęła Cat i pobiegła w stronę klasy.
Ja włócząc nogami podreptałam do klasy jak zwykle spóźniona.-Ah Antoine! Jak zwykle jesteś spóźniona, siadaj.
-Przepraszam pani Adams.
-Zwykle ludzie dodają jeszcze, że więcej tego nie zrobią, ale każdy wie, że w twoim przypadku to niemożliwe. - nie mówiła tego poważnie, chciała tylko rzucić słabym żartem.
No i zaczęła swój monolog, cholernie monotonnym głosem, którego nie powstydziłby się cholerny Jigglepuff z Pokemonów.
Odpływając usłyszałam, że ktoś otworzył drzwi od klasy przez co, Adams zamknęła swój usypiający głos, co natychmiast otrzeźwiło całą klasę.
Przez drzwi przeszedł jako pierwszy Matt (kolega z drużyny Alexa), Will, Michael i na samym końcu Alex.
-Witamy naszą ulubioną nauczycielkę angielskiego! Pani Adams, jako dodatkowe fakultety przed egzaminami końcowymi w ramach powtórki wybraliśmy zajęcia u pani. - powiedział Matt.
Pani Adams choć poczerwieniała, musiała dorzucić
-Nie wybraliście tylko nigdzie nie było już miejsca! Siadać i cisza!
Alex usiadł obok mnie, a przede mną usiadł Matt.
-Annie, pozwolisz? - zapytał dosyć szarmancko Matt.
-Ee...Jaaasne, pewnie, czemu nie, usiądź.
Nie zrozumcie mnie źle, facet jest cholernie przystoiny i cholernie onieśmielający!
Kiedy spojrzałam na Alexa widziałam w jego oczach złość.
-Al, wszystko w porządku? - zapytałam
-Tak. - jedno, krótkie, pełne wkurwienia "tak".
Alex patrzył przed siebie, więc myślałam, że skupia się faktycznie na zajęciach.
Zaczęłam się zastanawiać, czy zrobiłam coś nie tak? Z mojego transu pamięci wstecznej wyrwał mnie piskliwy (o dziwo!) głos Adams:
-Antoine, powiedz nam, kto był ofiarą przemocy w lekturze?
Ah, lektura chyba teraz mówimy o "Child called "IT"
-E... wydaję mi się, że są to przeżycia autora. - Odpowiedziałam niepewnie.
-Autor utożsamiany jest z głównym bohaterem książki czyli chłopcem. - Dopowiedział Matt.
Widać, że Adams chciała jeszcze ciągnąć wątek, ale zagrzmiał dzwonek i każdy zaczął pospiesznie zabierać się do wyjścia.
-Nie ma za co! - powiedział Matt pakując książki.
-Ee... ale za co? - odpowiedziałam.
-Dzięki mnie zyskałaś na czasie, żeby Adams nie zadała kolejnego pytania.
-Dzięki, ale w zasadzie nie powiedziałeś nic czego ja wcześniej bym nie powiedziała, ubrałeś to w ładniejszy szyk zdania. - odpowiedziałam
-W każdym razie nie ma za co, gwiazdeczko.
I wyszedł.
Rozejrzałam się po sali, nie było już nikogo poza lamusiarskim Paulem, który szukał swoich kanapek w torbie i wyglądał jakby miał się rozpłakać.
- Paul, wszystko w porządku? - Zapytałam
- Tak, An. Nie przejmuj się.
- Chodź biedaku, kupimy ci obiad w stołówce.
-Eeee... Antoine, naprawdę nie musisz tego robić.
-Chodź nie marudź!
W głębi duszy, choć czasami jestem okrutnie wredna to jestem też wrażliwa.
I tak Paul usiadł z nami przy stoliku.
- An, chciałabyś wpaść do mnie jutro po szkole? - zapytał Alex.
-E, jasne. Widzimy się dzisiaj na treningu?
-Nie. Wychodzę z chłopakami. - odpowiedział Alex.
- Cześć, ja tylko na chwilkę - poczułam na swoim ramieniu rękę.
Kiedy się odwróciłam był to Matt.
-Proszę, przedwczesny prezent urodzinowy! Sto lat księżniczko!
Znam Matta od dawien dawna, w zasadzie od piaskownicy. Nasze mamy przyjaźniły się kiedyś opiekując się nami, ale mama Matta bardziej poświęciła się kwestii wychowania i kiedy na plac ze mną i Alice zaczął przychodzić James, kontakt im się urwał. A my dalej trwaliśmy w przyjaźni, do czasu 13 lat, kiedy każde zaczęło mieć swoje oddzielne towarzystwo i sąsiedzi już nie byli ważni. Doszło do tego, że przestaliśmy sobie nawet mówić "cześć" a wyrośliśmy na dojrzałe dosyć osoby na własnych oczach.
-Ale... - odszedł zanim zdążyłam coś powiedzieć.
-Co to jest? - wyraźnie oburzony Alex ponaglił mnie do otwarcia prezentu.
Kiedy rozerwałam papier i otworzyłam wieczko dosyć pokaźnego pudła zaczęłam się śmiać. W środku znajdowały się lektury, książeczki dla dzieci, które czytałam Mattowi i Alice, bo jako pierwsza nauczyłam się czytać, a Matt zawsze twierdził, że woli jak ja czytam, zabawki z piaskownicy, których nigdy mi nie oddał! i malutkie pudełeczko. W pudełeczku znajdowała się malutka srebrna bransoletka z zawieszką w kształcie serca a na niej wyryta była jutrzejsza data, obok leżała karteczka: "Annie, myślę, że czas naprawić błędy młodości haha, daj znać kiedy możemy się spotkać. Sto lat księżniczko! Twój BFF (jak to brzmi...) Matt."
-Jakie to urocze! - krzyknęła Cat.
-Muszę wyjść...- cały blady Alex wstał od stołu i ruszył w kierunku wyjścia zanim ktokolwiek zdążył zareagować.
Po dłuższych poszukiwaniach znalazłam go na ławce przy polance opiewającą teren szkoły.
-Alex, wszystko w porządku?
Nie mam pojęcia co było bodźcem, który wywołał u niego taką reakcję, ale...
-W porządku?! Jak może być w porządku?! Annie!! Dostajesz prezenty od mojego kumpla z drużyny, połowa chłopaków mówi, że się z nimi umawiałaś, ale zabawiłaś się i olałaś! Jesteś suką bez uczuć i rozkapryszoną córeczką obrzydliwie bogatych rodziców! Nic nie jest kurwa w porządku!
-Auć? Alex ja... nie wiem co ci powiedzieć. Tak spotykałam się z niektórymi chłopakami, ale to totalne dupki! Liczyli na mój sponsoring albo na moje ciało! Nie mogę wpłynąć na to co mówią! Matt, był moim przyjacielem od zawsze, uważam to za super miły gest z jego strony, że chce odnowić przyjaźń i naprawić błędy. Myślałam, że mi ufasz, ale jak widać, chłopcy to jednak zawsze mają rację, na razie.
-An, poczekaj. - Złapał mnie za rękę. - Ja przepraszam za tak mocną reakcję, ale chciałem to z Tobą wyjaśnić już wcześniej tylko nie wiedziałem jak, a o Matta jestem cholernie zazdrosny! Koleś ma kasę, wszystkie laski na niego lecą, więc dlaczego miałabyś nie polecieć ty? nie mogę ci wiele zaoferować.
- Alex, nigdy nie chciałam, żebyś cokolwiek mi oferował oprócz siebie, a do Matta musisz sie przyzwyczaić, zamierzam z nim spróbować.
- Porozmawiamy, kiedy oboje będziemy spokojniejsi, cześć.
Odszedł.
Jest tak samo spaprany jak ja.
CZYTASZ
Antoine Linton - część 1
RomansaCześć nazywam się Antoine Linton (tak, tak Linton - jak ta z Wichrowych Wzgórz:)) i dziś opowiem Wam moją historię - historię przeplataną komedią, romantyzmem i wszystkim co przyniosło życie. Zacznijmy, więc od początku...