ROZDZIAŁ 8

7 1 0
                                    

Nagle usłyszałam skrzypnięcie drzwi od klubu... W pierwszym momencie pomyślałam, że to Marco. O dziwo teraz chciałam, żeby tak było...albo nie? Sama nie wiedziałam. W drzwiach stanęła Ania. Pewnie zaraz zacznie się "odpytywanie". Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.-Chcesz jechać? Wzięłam kluczyki, nic jeszcze nie piłam...Poza tym nie masz kluczy do domu.-To daj mi klucze, wezwę sobie taksówkę, a ty idź się bawić.-Ooooczywiście.-przyciągnęła i ruszyła w kierunku parkingu. Nic nie powiedziałam, tylko ruszyłam za nią. Wsiadła na miejsce kierowcy i czekała, aż wsiądę. Zajęłam miejsce pasażera i ruszyłyśmy. Jechałyśmy w kompletnej ciszy. Siedziałam oparta o szybę i próbowałam zliczyć mijane latarnie. W końcu zatrzymałyśmy się w garażu. Wysiadłyśmy z samochodu i schodkami na górę weszłyśmy do przedpokoju. Zdjęłam buty, marynarkę i odłożyłam torebkę. Poszłam do salonu i opadłam na kanapę. W progu stanęła Ania z butelką wina i dwoma kieliszkami. Weszła i postawiła na stole.-To, czy sprawa wyższej wagi państwowej?-Nawet na skalę światową...-mruknęłam pod nosem-Ooo, to grubo. Zaraz coś zaradzimy.-powiedziała i poleciała do kuchni. Po chwili już stała koło mnie.-Wódka z colą. Mocne.-No to idealnie... Aniu, nie chcesz być tam z nimi? Kto ich odwiezie?-Nie, wolę poużalać się nad światem z tobą. A kto ich odwiezie? Mnie to nie obchodzi. Powiedziałam Robertowi, że wychodzimy i ma nie zwozić pijaczyn do nas, reszta mnie nie ob.-cho-dzi.-No i bardzo dobrze!-powiedziałam i nalałam nam alkoholu do kryształowych kieliszków do wina. Jeden pies, z czego się pije, ważne co. O!


                                                                                         ***

30 minut później


-To o co tym razem poszło?-O miłość do ojczyzny...-Trzeba było mówić, że nie chcesz o tym gadać...-Nie, ja mówię całkiem serio! Też mu to wypomniałam!-zaśmiałam się. Zaczynało mi powoli szumieć w głowie-Ty to argumenty zawsze masz najlepsze. A poza tym, co mu nawtykałaś?-Ooooj dużo... O! Na przykład, że jest zapatrzoną w siebie, chamską świnią.-Doooobrzee!-zaśmiała się równie podpita Ania -A on ci powiedział, że jesteś okrutną jędzą? Hihi-Właśnie nie! Wyjechał mi z tekstem, że jestem niedostępna, piękna i jakieś tam inne pierdoły. Nie pamiętam-skłamałam. Mimo, że nie byłam już do końca trzeźwa, cały czas jego słowa chodziły mi po głowie... "Uważam cię za pewną siebie, o silnym charakterze choć dziwnie niedostępną i zamkniętą w sobie kobietę, za to niewiarygodnie piękną i inteligentną..." Nie wiem czemu tak bardzo mnie to dotknęło, przejęło. Tylko się nie zakochaj idiotko. Być może było to kolejne kłamstwo padające z jego ust, ale pierwszy raz w życiu usłyszałam to od osoby innej niż moja babcia, która podnosiła mnie na duchu i mówiła, że jestem twarda i mam się nie poddawać...-Ziemia dooo Ingi!-Coś mówiłaś? Przepraszam, zamyśliłam się...-Pytałam co ty na to?-Znowu zaczęłam na niego krzyczeć, aż w końcu...-histerycznie się roześmiałam i nie mogłam przestać-Inga?-zaniepokoiła się lekko Ania-Wiesz...-dopiłam do końca mieszankę wódki z colą- nasze rozmowy zawsze muszą się...dość specyficznie kończyć.-Czyli?-dopytywała nalewając mi trunku do kieliszka-Czyli pamiętasz jak w Warszawie się rozryczałam jak się pokłóciliśmy, nie?-zapytałam i opróżniłam zawartość kryształowego kieliszka-Pamiętam, pamiętam...A teraz co?-Nalej...-Oo, chyba grubo, co? Walnęłaś mu w czułe miejsce czy dałaś z liścia?-zaśmiała się Lewandowska-Nie, gorzej. Więcej nalej...-jak nakazałam tak zrobiła. Patrzyła na mnie wyczekującym wzrokiem, a ja do dna, jednym pociągnięciem wypiłam całą zawartość kieliszka do wina zapełnionego wódką z colą.-Całowaliśmy się.-powiedziałam najszybciej jak potrafiłam. Ania wzięła butelkę po wódce, której było już na wykończeniu wzięła do ust i wypiła z gwinta ostatnie łyki.-Oż w dupę węża... To za to mu wylałaś kawę na koszulę..?-No powiedzmy. Można też ująć, że wiesz, jak mówi stare niemieckie przysłowie oko za oko...a nie, to nie niemieckie. Niemieckie brzmiałoby oko za miłość do ojczyzny!-stwierdziłam i obie roześmiałyśmy się głośno.-No to odpłaciłaś mu się kawą za kawę...A teraz pocałunkiem za pocałunek?-zaśmiała się brunetka-Ooj nie, to tak nie działa...Kurde, wyżłopałaś wszystko!-Spokojnie, mamy jeszcze wino na deser!-Ooo...Fantastycznie...-A jak było?-Ale co jak było?-Nooo, jak się całowaliście...-Aaa... W porządku.-Hahahaha, jeszcze nigdy takiego określenia nie słyszałam! Ale tak serio!-Miło.-napotkałam znowu jej surowe spojrzenie.- Słodko, czule, namiętnie...wymieniać jeszcze?-UuuuuuuU, jak słooodkooo...-Anka!-All you need is love, all you need is love, all you need is love, love, love is all you need...-zaczęła śpiewać refren piosenki Beatles'ów.-Wiesz co, ty głupia jesteś, serio.-Kochasz go!-Czyś ty do reszty zgłupiała?! JA NIE KOCHAM REUSA!-mówiłam głośno i powoli, żeby to tej jej brązowej łepetynki w końcu to doszło.-Bo umieraa świaat na brak miłości... Cały ten świat, opada z sił, kiedy się kończy miłość. Już tylko ty masz taką moc, obudź się, proszę, ratuj go..-śpiewała smutno tym razem piosenkę Sylwii Grzeszczak-Jesteś nienormalna...-To powiedz, co do niego czujesz.-Ania...-No już! Marco Reus to...-Facet.-Co ty nie powiesz... Dobra, jak go widzisz to....-Żygam ze szczęścia, kurde.-Inga! Zlituj ty się nade mną! Teraz na poważnie. Plusy Reusa. Dobrze całuje to raz, potem..-Skąd wiesz, że dobrze całuje?-zaśmiałam się, a Ania spojrzała na mnie morderczym spojrzeniem.-Dobra, okej, okej, na poważnie. Dwa.. jego oczy, spojrzenie, uśmiech, dystans... to wszystko. Dwa.-Yhy, jasne, dwa. To jest w sumie pięć. Teraz minusy. Przebijesz? Haha.-Oczywiście, że tak! Irytujący, wkurzający, złośliwy, arogancki i w dodatku to Marco Reus, piłkarz mojej ukochanej drużyny, którego od zawsze uwielbiałam, który ma wszystko, może mieć każdą dziewczynę, a nie jakąś przybłędę z Polski. Ile?-Plusów siedem, minusów cztery.-Co?! Jak ty to liczysz? Ty pijana jesteś! Chyba na odwrót!-Wymieniłaś no uznajmy, że cztery minusy, a potem znowu przeszłaś na plusy!-Nie prawda!-Prawda! Proszę bardzo, piłkarz mojej ukochanej drużyny, od zawsze go uwielbiałam.-A potem coś jeszcze też mówiłam!-To się nie kwalifikowało ani do plusów ani minusów. To co teraz?-Napijemy się.-To też, ale co będzie z wami?-Nic. Będzie tak jak dotychczas. Albo i gorzej. O.-Jak chcesz...-westchnęła i wypiłyśmy po kieliszku wina.Tak minęło nam "x" czasu na plotkowaniu, potem zaczęłyśmy wymyślać jakieś niestworzone historie, wino się skończyło...a potem? Potem już nic nie pamiętam.

...Is To Live Your Dreams......Where stories live. Discover now