Rozdział 1

174 22 70
                                    

"Przykro mi, to było dla niego zbyt mocne uderzenie. Nie ma go już."

Piękny chłopiec, który był biały jak śnieg, w ciągu kilku sekund został pokryty ciemną krwią. Mimo iż to były jego ostatnie chwile, które przyniosły mu wielkie cierpienie, wybaczył. Wybaczył ponieważ był piękny również w środku. Łzy nie pokazywały bólu, ponieważ był szczęśliwy.

Piękny chłopiec w ostatnich chwilach był szczęśliwy.

》》》♡《《《

-Tak, mamo... nie... będę o dwudziestej, pa- blondyn rozłączył się i stanął na chodniku, czekając na zielone światło dla pieszych.

Na jego przystojnej twarzy nie było widać uśmiechu. Można powiedzieć, że był pogrążony w smutku. W dłoni trzymał telefon, a do niego podpięte słuchawki, z których leciała smutna melodia. Może to dlatego, że jego skrzydła rozpaczały?

Nie zdawał sobie sprawy z obecności kogoś po jego obu stronach. Może dlatego doszło do wypadku? Ponieważ blondyn, gdy w końcu zaświeciło się zielone, wszedł na drogę rozpędzonego pojazdu, mimo że tamci stali nieruchomo, bojąc się wejść na ulicę. Muzyka, którą słyszał tylko on, zagłuszała wszystkie inne dźwięki, krzyki ludzi wołających go. Nic do niego nie docierało... poza jednym głosem.

Nie wiedział co nim kierowało, ale skoczył. Skoczył, a w miejscu, w którym był dosłownie ułamek sekundy temu, pojawił się rozpędzony samochód, a za nim kolejny, którym była policja.

Przestraszony chłopak dalej siedział na ulicy, a do niego szybko zbliżyła się grupa zaniepokojonych ludzi.

-Chłopcze, wszystko w porządku? Jesteś ranny?-spytała jakaś starsza pani, która uklęknęła obok niego. On w szoku zdołał tylko pokiwać głową.-Może powinieneś udać się do szpitala?

-Nie, proszę pani, czuję się dobrze-blondyn uśmiechnął się sztucznie, tylko po ty by nie martwić miłej staruszki.

Uspokojony tłum zaczął się rozchodzić razem z tak miłą staruszką, a chłopak zapominając o wydarzeniu dalej szedł do szkoły, po drodze zgarniając słuchawki, które zerwał podczas skoku.

Miał wrażenie, że ciągle ktoś za nim idzie, ale gdy się odwracał nikogo nie było. Za każdym razem, gdy się obracał, czuł tylko delikatny podmuch wiatru na plecach. Może zwariował, ale wciąż czuł kogoś obecność, choć jego wzrok go lekko uspokajał.

W końcu dotarł do szkoły, której tak bardzo nienawidził, a jednak kochał. Było to jego miejsce odpoczynku przed domem, ale było to też miejsce, które potrafiło być znacznie gorsze niż dom. Każdego dnia wchodził do tego budynku ze sztucznym uśmiechem, by wyjść tak samo.

-JiiiiiiiiiiMiiiiin!

Jedyne co wywołuje na jego twarzy ten prawdziwy, anielski uśmiech właśnie biegło w jego stronę. W ten sposób znika ból i zmartwienia. Pojawia się prawdziwa radość.

-Jak tam weekend?-zawołał uroczy chłopiec, jego najlepszy przyjaciel, zanim jeszcze do niego doszedł.

-Całkiem znośnie, a tobie Tae?

-Hmmm... nudno, ale przynajmniej się skończył!-krzyknął wiecznie uradowany brunet i otoczył swojego kolegę silnym ramieniem.-Może wpadniesz do mnie po szkole?

Wings [1.0.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz