Nigdy nie będzie dobrego zakończenia

234 45 16
                                    

Średniego wzrostu szatyn stał właśnie przy bramie jednego z najbardziej strzeżonych więzień w Korei Południowej. Każdy przechodzący tędy człowiek mógłby się na niego dziwnie patrzeć, bo przecież "dlaczego tak dobrze wyglądający mężczyzna czeka, aż uchylą się przed nim wrota do świata zdeprawowanych, tych którzy krzywdzą"? Nerwowo poprawił marynarkę, po czym wyjął z czarnej torby telefon, (swoją drogą ten do najnowszych nie należał) wybrał dobrze mu znany numer i oczekiwał aż ktoś po drugiej stronie odbierze. To tutaj właśnie miał zacząć nowy rozdział w swojej karierze. Jako psychiatra miał pomóc tym, którzy zbłądzili. Czy można nazwać chorych psychicznie ludzi - psychopatami, czubkami, ograniczonymi? Nie, według wielkookiego Koreańczyka nikt nie zasługiwał na miano psychopaty czy czubka. Dla niego każdy z nich po prostu zabłądził. Oni po prostu potrzebowali kogoś, kto naprowadzi ich z powrotem na drogę, którą powinni iść. Mężczyzna w białej koszuli i błękitnym krawacie dokładnie liczył sygnały. Po trzecim mógł usłyszeć jak rozmówca odbiera.

— Panie Kim? Z tej strony Do Kyungsoo czekam przy bramie tak jak byliśmy umówieni.

— Zrozumiałem, już idę. — odpowiedział głos po drugiej stronie.

Po paru minutach drzwi w murze tuż obok bramy uchyliły się, a zza nich wyszło trzech mężczyzn, w tym dwóch umundurowanych i jeden w garniturze z identyfikatorem na szyi, który zdradzał jego tożsamość. Wysoki blondyn podszedł do Kyungsoo i uśmiechając się uścisnął mniejszą dłoń. Jego idealnie zaczesana modna fryzura mogła zdradzać stanowisko jakie zajmował, bo raczej nikt tak dobrze ubrany nie stał bezpośrednio na straży. Nieco ciemniejszy, opalony odcień skóry ładnie kontrastował z blond włosami i czerwonym krawatem zwisającym na tle białej koszuli. Po przedstawieniu się mężczyzna podał szatynowi identyfikator z wyraźnie wydrukowanym na nim „Do Kyungsoo" i ruszyli w stronę otwartych drzwi. Do niemalże od razu zwrócił uwagę na system zabezpieczeń, który według niego nie był najlepszy, przecież wystarczyła chwila nieuwagi, a któryś z więźniów mógł wydostać się na zewnątrz. Czym głębiej wchodzili, tym więcej strażników stało na swoich wartach. Po chwili weszli do ogromnego gabinetu, gdzie siedział kolejny mężczyzna. Na jego twarzy można było zobaczyć wyraźne zmarszczki pomiędzy brwiami i w kącikach zewnętrznych oczu, co nadawało mu poważny wyraz. Kyungsoo niemalże od razu stwierdził, że musiał on często się złościć bądź też głęboko nad czymś myśleć. W końcu pan Oh wstał ze swojego krzesła i delikatnie się uśmiechnął witając szatyna. Po dość długiej rozmowie i dokładnym objaśnieniu zasad, ponownie został przydzielony do Jongina, który niemalże od razu zaczął go oprowadzać. Co jakiś czas długi szary korytarz przecinała gruba ściana z ciężkimi metalowymi drzwiami, których i tak pomimo zabezpieczenia czytnikiem pilnowało dwóch mundurowych. Każde rozwidlenie korytarzy zabezpieczone było ścianą zrobioną z siatki i drzwiami tak jak poprzednie - zabezpieczonymi czytnikiem i dwójką strażników.

— Kyungsoo'ssi, dlaczego zdecydowałeś się tutaj przenieść? Wczesniej pracowałeś w zakładzie psychiatrycznym, czy tam nie było nieco... Bezpieczniej? — zapytał w końcu blondyn, który nie zwrócił złośliwie uwagi na jego poprzednie miejsce pracy, a tylko z czystej ciekawości. Do dość intensywnie nad tym myślał, więc udzielił odpowiedzi dopiero jak dochodzili do kolejnych zabezpieczonych drzwi.

— Ja myślę, że właśnie dlatego chciałem spróbować czegoś nowego. — mruknął poprawiając czarne oprawki jego okularów. — Chociaż tak na prawdę to nie tak jak myślisz, psychiatryk potrafi być groźniejszy niż się wydaje. — uśmiechnął się półgębkiem, kiedy wkroczyli do ogromnej hali, która okazała się być więzienną stołówką czy świetlicą, tak czy owak coś tego pokroju.

Szatyn tylko przeleciał wzrokiem po znajdujących się tam grupkach i westchnął wiedząc, że może nie każdy trafił tam z własnej winy. Często mógł spotkać się z przypadkiem, kiedy najzwyczajniej w świecie kogoś "wrabiano", a tamta ofiara nie mając dowodów na swoją niewinność musiała skończyć właśnie tak. Natomiast prawdziwy potwór nadal gdzieś funkcjonował na wolności, poza grubymi murami, w których powinien tkwić. W myślach im współczuł, ale nie mógł ich workować, nie miał do tego uprawnień. Nikt ich nie miał. Poprawił trzymaną w jednej z rąk torbę i nadal szedł krok w krok za wysokim blondynem. Słuchał uważnie słów mężczyzny, a w myślach notował najbardziej istotne informacje.
W końcu po jakimś czasie, kiedy zdążyli odwiedzić wszystkie z pozoru bezpieczne miejsca oboje w towarzystwie dwóch strażników dotarli do części z celami, do których zamykano więźniów. Zanim jednak weszli do środka, musieli zatrzymać się w jednym z małych dzielących te dwa budynki pomieszczeniu, aby ochrona dokładnie ich przeszukała. Nie robili tego, bo podejrzewano Do o współpracę z jakimkolwiek więźniem, tylko dla bezpieczeństwa, aby nic mu się nie stało, kiedy wejdzie do środka. Oboje mężczyźni oddali tutaj swoje torby oraz zwisające z ich szyi krawaty. Identyfikatory przepasali sobie o szlufkę w pasku, po czym schowali w przednie kieszenie spodni - zgodnie z zaleceniami strażników. W ich mniemaniu tak można było najłatwiej uniknąć uduszenia z rąk nie daj Boże więźnia, który wyrwałby się bądź dostał ataku agresji.
Według Kyungsoo mieli rację.
Przechodzili długim korytarzem obserwując jak numerki cel rosną wraz z tym jak idą, jednakże to jeszcze nie część, którą powinien interesować się pan Do. Jongin zdawał sobie sprawę z tego, że te przypadki są nudne. Zwykli kryminaliści, którzy za drobne rzeczy wpadli i teraz tu tkwią. Z obrzydzeniem obserwował umięśnione i wytatuowane ciała, aż dotarli do kolejnych drzwi. Tam przeszedł go przyjemny dreszcze wzdłuż kręgosłupa, więc uśmiechnął się szeroko i odwrócił do Kyungsoo przodem.
— Teraz wchodzimy do tych ciekawych przypadków, panie Do. — powiedział dość tajemniczo z dziwnym błyskiem w oku. —  To tutaj będzie musiał pan się jakoś odnaleźć.

— Rozumiem. —  odpowiedział krótko i już nie umiał się doczekać, aż przekroczy próg. Spodziewał się wszystkiego za tymi drzwiami, ale nie tylko trzydziestu cel. Jego podekscytowanie stopniowo opadało, kiedy słuchał o każdym więźniu po kolei, aż w końcu blondyn wymienił wyczekiwane przez niego imię i nazwisko. Szatyn jakby się ożywił i z ciekawością słuchał tego, co współpracownik miał do powiedzenia. Po tym jak skończył, kazał jednemu z mundurowych uchylić wizjer, który miał formę zaślepionej nieszerokiej prostokątnej dziury w drzwiach na wysokości oczu. Niemalże od razu zaciekawiony Kyungsoo zbliżył się do drzwi, aby ujrzeć swojego podopiecznego. Niestety go nie zauważył.

—  I właśnie dlatego nigdy nie będzie dobrego zakończenia. —  usłyszał głęboki nieco zachrypnięty głos, a po chwili tuż na przeciw jego w wizjerze pojawiły się ciemne, niemalże czarne oczy przepełnione czymś, czego nie mógł odszyfrować. — Twoich oczu jeszcze nie znam, jestem Park Chanyeol. — dodał mężczyzna zza drzwi i po zmarszczkach w kącikach oczu oraz ich wykrzywieniu się w delikatne podkówki, Kyungsoo mógł stwierdzić, że ten się uśmiecha.

😶😶😶
Na inaugurację tego roku szkolnego wstawiam prolog do nowego ficzka, który uwaga! Będzie ChanSoo.
Mój plan wygląda tak - w tygodniu męczę się w szkole trzy razy na siódmą do piętnastej i dwa razy na ósmą do piętnastej, a w niedzielę dostajecie rozdział, okej?
Zapraszam do grupy na fb: Jednorożce Soonhi

Prisoner | ChanSooOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz