Prolog

153 31 12
                                    



Z NIEDALEKIEJ PRZYSZŁOŚCI - ( Moja warga drgała, a moje całe ciało dygotało z przerażenia jak i strachu. Gdy tylko podniosłam głowę w górę, zobaczyłam oślepiające światło, które uniemożliwiało mi całkiem widzenie. Czułam się, jakby moja głowa eksplodowała, a świat kręcił się niczym w dziecięcej karuzeli. 

–  Oto jest tajemnica tego twojego zapchlonego świata... –  Jedyne co widziałam w tym świetle, to jego drętwy uśmiech na twarzy. –  Śmierć, życie, cierpienie i koniec. Jesteś dumna z tego, iż miałaś zamydlone oczy? 

Nie odpowiedziałam. Trzęsłam się, a na myśl nawet nie przyszło mi ani jedna inna myśl z wyjątkiem: ,,Co się dzieję?.." 

  – Boisz się, Megan? –  Doszedł do Mnie jego głos, a on sam wynurzył dłoń ze światła i wyciągnął ją do mnie. – Złap mnie za dłoń, a pomogę Ci wstać. Powiedz jedno słowo, a pomogę Ci się tu zaaklimatyzować. Wystarczy jeden twój gest, a dam Ci wskazówki jak tu przetrwać. Wybieraj.

Chciałam przyjąć ją w jednej chwili, ale nie zrobiłam tego. Nie mogłam już mu powtórnie zaufać. Zapewne, gdybym to zrobiła, to nie jeden raz wbiłby mi nóż w serce, którego już dawno się wyklęłam. Tu nie potrzebowałam emocji, wiedziałam, że nie jestem już w swoim ukochanym świecie pełnym rodziny i ludzi. 

Przełknęłam usta pełne swojej krwi, co wprawiło mnie w niemałe obrzydzenie i spróbowałam się podnieść na swoich siłach. Podparłam łokcie o twardą podłogę, zalaną moją krwią i naprężyłam wszystkie mięśnie. Złapałam powoli równowagę i poprawiłam swoją posturę do bardziej prostej. Sprawiło mi to olbrzymi ból, ale postanowiłam wytrzymać. Nie mogłam się poddać, kiedy miałam szansę.

  – To, co robisz, jest naprawdę głupie... –  zaśmiał się szorstkim głosem pozbawionym nawet odrobiny emocji. –  Ale widzę, że się powoli pozbierałaś. Nie śmie twierdzić, że sobie tutaj nie poradzisz w pierwszych miesiącach, ale lepiej bądź gotowa na swój upadek. 

Prawie zmiękły pode mną nogi, ugięłam się lekko.

Mężczyzna chwycił mnie mocno za nadgarstek, a ja poczułam, jak robi się powoli siny i nie dopływa do niego wystarczająca ilość krwi. Nie poruszyłam się, gdyż pomogło mi to utrzymać się na nogach.

– Wielu osobom psychika siada już po godzinie. Jestem ciekaw, jak będzie z tobą – wymamrotał.

Białe światło zgasło, a ja usłyszałam szelest piór. Arees właśnie schował swoje archanielskie skrzydła, których ja nie miałam zaszczytu zobaczyć z powodu swojego słabego ciała. Byłam pewna, że kiedyś je zobaczę - słyszałam, że dostał je od samego Boga, gdyż był jego aktualnym ulubieńcem... Musiałby być więc piękne. )

AKTUALNIE *na chwilę obecną może być trochę drętwo, ale obiecuję, że fabuła będzie dość szybka, a taki wstęp jest naprawdę potrzebny. ;D

W powietrzu unosił się mocny zapach sztucznego dymu jak i palonych sztucznych ogni, wybuchających co kilka sekund. W pomieszczeniu było gorąco, co było sprawą tak znacznej ilości osób.

Przeciskałam się przez tłum ludzi, czekających na występ piosenkarza, zwanego ,,Diablo". Mnie jakoś szczególnie nie interesował koncert... bo co było ciekawego w słuchaniu pisków fanek, zagłuszającego odgłos elektrycznej gitary i śpiewu mężczyzny po mocnej mutacji głosowej?

Byłam tu po zupełnie coś innego niż prawie wszyscy. Próbowałam nawiązać jakikolwiek kontakt z ludźmi, jednak nie miałam ani gram na to szansy. Wszyscy byli zajęci zajmowaniem pierwszych miejsc w rzędzie, mało przez to nie będąc sprawą zamieszki, kasowaniu zbędnych filmów z telefonów, aby nagrać występ i ożywionym rozmawianiu ze znajomymi.

Narkotyk pochodzący z niebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz