Rozdział trzeci - impreza [1/3]

12 3 1
                                    


Od tamtego czasu minął już ponad tydzień, dopiero kilka dni temu wypuścili mnie z obserwacji ze szpitala. W moim organizmie jak i we krwi nic nie znaleźli. Czyli wyszło na moim, nic nie brałam. Choć lekarze wciąż upierali się do tego, że wzięłam dość małą dawkę, która wyparowała w mgnieniu okiem... Ja wiedziałam swoje. Bo kto by lepiej wiedział, niż oczywiście ja? To nie był sen, to nie był narkotyk, to się wydarzyło naprawdę, choć niema po tym ani jednego śladu...

Wakacje trwały w najlepsze, a ja i Sara oczywiście próbowałyśmy spróbować swego uroku osobistego... To znaczy Sara próbowała, a ja jej w tym pomagałam. Dobrze wiedziałam, że kiedy przyjaciółka zaczyna mieć fazę na stały związek to będzie szukać do skutku. Oczywiście co się z tym wiązało, ja będę odczuwać efekty uboczne, takie jak roztargnienie i własną irytacje.

Szłyśmy jak zwykle przez miasto, bo tam przyjaciółka już upatrzyła sobie ofiarę. Choć czułam, że podrywanie chłopaków z którymi nie nawiązała jeszcze żadnego kontaktu jest nierozsądne, ale spróbowałam jej zaufać i ją wspierać.

Sara dzisiaj miała na sobie krótką, białą bluzkę na ramiączkach z siatką, ukazującą brzuch i pępek. Czarne, dżinsowe spodnie, które do złudzenia przypominały majtki, ponieważ były tak ,,długie" oraz czarne creepersy na starannie ogolonych nogach.

Ja zaś założyłam dziś długie, szare rurki i czarną bluzę, która ponoć miała wyszczuplać. Robiła jednak coś innego, pasowała do zabrudzonych, czarnych i bez firmowych butów.

Obiektem westchnień przyjaciółki był niejaki Dave, blond włosy chłopak, który był lekko umięśniony, czyli taki, jak lubi Sara. Może i był typowym bad-boyem, ale Sara uparła się, że właśnie na takich ma w tym czasie najbardziej pożąda.

– Dziewczyna, a raczej polujące stworzenie ograniczyło się do jednego rzutu okiem, aby sprawdzić czy idziemy w stronę swej ofiary. Okazało się jednak, tak jak sądzę po jej zachowaniu i różowieniu policzków, że dobrze trafiła. Obiekt westchnień znajduje się... – wymamrotałam na jednym oddechu do ucha przyjaciółki. Dziewczyna szybko zatkała mi usta kawałkiem jabłka i uśmiechnęła się uroczo.

– Nie lubię jabłek – stwierdziłam.

– Od kiedy? Przecież teraz je lubisz, na diecie... Na diecie... – zniżyła ton głosu do minimum. – Jak wyglądam? Nie rozmazałam się? Na pewno mam rumieńce? Do twarzy mi z nimi?

– Nie musisz się dla niego tak wysilać. – Przełknęłam kwaśne jabłko. Przez chwilę zahaczyłam o złowrogie spojrzenie przyjaciółki. Szybko więc zmieniłam swoją wypowiedź. – I tak cię kiedyś zauważy, jesteś piękna, wolna i ogólnie w jego typie. –Zaczęłam bawić się kciukami, żeby uniknąć masy dziwnych słów. – Nie możliwe by było, gdyby to on nie zrobił pierwszego kroku. I dlatego myślę, żebyś była sobą.

Dziewczyna uśmiechnęła się.

– Na chwilę obecną mnie nie zrozumiesz. Jestem zauroczona, chcę więc ulegnąć jego oczekiwaniom i być jak najlepsza. Życz mi powodzenia! – Klepnęła mnie w ramie i udała się w kierunku dwóch chłopaków siedzących na ławce. Jeden z nich był blondynem, a drugi miał kręcone włosy.

Ewwan? – spróbowałam rozpoznać chłopaka. – Zna Davana? – Zganiłam się za tak głupie rozmyślenie. – Przecież gdyby go nie znał, to by nie siedział obok mnie.

– Cześć! – Usłyszałam głos Sary.

Zgryzłam wargę.

– No siema – odpowiedział Dave, spoglądając w stronę Sary i zniżając okulary przeciwsłoneczne. Nie wyglądał, na to, żeby był nią jakoś szczególnie zainteresowany.

Narkotyk pochodzący z niebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz