W tygodniu dni nauki jest pięć. Każdego dnia w Hogwarcie można mieć najwyżej sześć lekcji. Teddy Lupin uczęszczał się na sześć różnych przedmiotów. I wśród tylu możliwości do wyboru musiał spóźnić się akurat na transmutację. Chłopak nie pamiętał kiedy ostatni raz biegł tak szybko. W tym momencie żałował, że nigdy nie poszedł pobiegać z Adamem, który tak wiele razy mu to proponował. Znów zerknął na zegarek. Dwanaście minut spóźnienia. Jeszcze trzy minuty i zostanie wpisany jako nieobecny, a nie spóźniony. Kolejne schody, chłopak przeskakiwał co dwa schodki, skutecznie wymijając ten znikający. Czternaście minut. Ostatnia prosta i zaraz przed jego oczami miały ukazać się drzwi od klasy do transmutacji. Teddy już je widział, gdy nagle...Trach. Z wielkim łoskotem o ziemię uderzyły książki, które wyleciały z jego rozerwanej torby. Z dala ujrzał tylko sylwetkę, oddalającego się Lysandra. Wcześniej omijali się szerokim łukiem, ale po dzisiejszej akcji wiedział, że może pożegnać się ze spokojem. Pozbierał szybko książki i wpadł do klasy.
-No proszę, czternaście minut pięćdziesiąt osiem sekund spóźnienia. Zdaje się, że pan Lupin lubi wielkie wejścia-spojrzała na niego takim wzrokiem jakby chciała go udusić gołymi rękami.
-Pani profesor, bardzo przepraszam za spóźnienie, nie było celowe-wydyszał młody Lupin.
-Celowe, czy nie spóźnienie pozostaje spóźnieniem i ty jako prefekt naczelny powinieneś dobrze o tym wiedzieć-Teddy spojrzał na swoją odznakę. Tak bardzo chciałby, aby znikła w tym momencie. Chłopak czuł na sobie wzrok klasy. Najwidoczniej nie tylko jego ciekawił powód uprzykrzania mu życia przez nauczycielkę transmutacji.
-Ale...-zaczął chłopak, lecz kobieta nie dała mu dokończyć.
-Tutaj nie ma żadnego "ale". Dostaje pan tygodniowy szlaban, proszę się zgłosić w poniedziałek o osiemnastej w moim gabinecie. A teraz zajmij swoje miejsce i nie przeszkadzaj mi więcej w lekcji-Teddy powoli ruszył do ostatniej ławki. Czuł na sobie wzrok nauczycielki, ale bał się odwrócić.
-Tak...Na czym to ja skończyłam...Ach no tak, a więc ludzie mogą transmutować...-ale Teddy już jej nie słuchał. Bazgrał coś po pergaminie, unikając wzroku przyjaciół. Czemu ta kobieta tak bardzo go nienawidziła? Czyżby jej coś kiedyś zrobił? Ale kiedy? I co? Teddy wiedział, że musi się dowiedzieć, gdzie słyszał to nazwisko. To musiało być kluczem do rozwiązania tej zagadki. Spojrzał na swój pergamin. Widniał na nim ogromny smok, o identycznym kolorze łusek, co kolor włosów profesor McKinnon. Teddy nie wiedział, że potrafi tak rysować. Chłopak zaczął przyglądać się swojej nauczycielce. Na pierwszy rzut oka wydawała się być przemiłą kobietą. I taka była. Dla wszystkich, ale nie dla niego. Coś musiało być na rzeczy. Nim spojrzał, lekcja się skończyła, a Teddy czuł się głupszy niż przed lekcją. Wiedział, że nie uniknie pytań przyjaciół, ale postanowił pobiec pod salę eliksirów.
-Powiesz nam co się stało teraz, czy mamy ganiać cię po całym zamku?-powiedziała zdyszana April, gdy w końcu go dogonili. Nie mieli dużo czasu, bo za chwilę miała zacząć się lekcja. Jednak widząc ich miny, chłopak postanowił jak najszybciej streścić całą historię.
-Zacznijmy od tego, że Hope Brighton zemdlała i straciła pamięć...-zaczął Teddy, ale szybko przerwał mu Adam.
-To już wiemy-gdy Teddy spojrzał na niego pytającym wzrokiem dodał-No co? Ludzie gadają, wieść szybo się niesie.
-Nieważne, zaniosłem ją z Hagridem do Skrzydła Szpitalnego, gdzie pani Laverty stwierdziła, że to nie od zaklęcia-spojrzał na nich i kontynuował.-Mogłem przy niej zostać, bo lekcja została odwołana. Hope wypytywała mnie o rzeczy tj, jej imię i nazwisko, dom, rok, zainteresowania. Pamiętała jednak o tym, że jest coś takiego jak Hogwart, magia. Gdy od niej wychodziłem, odzyskała pamięć-w tym momencie zakończył tę część opowieści. Wolał zachować dla siebie ich rozmowę o rozstaniu.-Potem chciałem udać się na lekcję, ale usłyszałem Victoire...-przerwał, gdy zobaczył ich miny.-Nie, nie bawiłem się w bohatera. Ona na serio była w opresji. Niejaki Lysander Davies przyparł ją do ściany i próbował zmusić do pocałunku. Nie patrzcie tak, nie mogłem jej zostawić. Wkroczyłem, rozdzieliłem ich...-uśmiechnął się na wspomnienie komentarza Victoire o jego umiejętnościach całowania.-I zaproponowałem jej, że ją odprowadzę. Było miło i przyjemnie, więc coś musiało się popsuć-postanowił przemilczeć również to, że chciał wyznać jej uczucia.-Pojawił się Luke i niestety musiałem ją zostawić. Wtedy ogarnąłem na jaką lekcję się właśnie spóźniam i popędziłem do klasy. Na ostatniej prostej Lysander Davies rzucił zaklęcie rozdzierające na moją torbę i wypadły mi wszystkie książki. Pozbierałem je i wpadłem do klasy. Resztę już znacie-skończył swoją opowieść i spojrzał na przyjaciół. April wyraźnie nad czymś się zastanawiała.
![](https://img.wattpad.com/cover/119326055-288-k542708.jpg)
CZYTASZ
Teddy Lupin i magiczne zwierzę
FanfictionTeddy Lupin to zwykły chłopak, no może oprócz tego, że umie zmieniać wygląd i, że jego nieżyjący ojciec był wilkołakiem, i w sumie każde wakacje spędza u słynnego Harry'ego Pottera, a tak poza tym jest CZARODZIEJEM. No dobra nie jest zwykły i ma prz...