Rozdział 8-Hogsmeade

82 6 0
                                    

W piątkowy wieczór Teddy siedział z Adamem w Pokoju Wspólnym przy kominku. Nie było z nimi April, która od czwartkowego obiadu ograniczyła z nimi kontakt do minimum. Siedziała pewnie w dormitorium z Hope, z którą dość dobrze się dogadywała. Teddy patrzył w ogień i rozmyślał o całym tygodniu.

-Stary, myślisz, że powinienem ją zabrać do Trzech Mioteł czy do Pani Puddifoot?-zapytał Adam, czyszcząc swoje buty.

-Do Świńskiego Łba z nią pójdź-odparł Teddy, obserwując z lekkim rozbawieniem poczynania chłopaka przy butach.-Nie wiem, czy tylko mi się zdaje, czy faktycznie są coraz brudniejsze?-powiedział Teddy i wskazał na buty Adama.

-Dennis powiedział, że to najlepszy środek czyszczący do butów jaki zna-odpowiedział lekkim tonem Adam. Teddy'emu jednak coś nie pasowało. Dennis Armstrong był to chłopak dzielący z nimi sypialnię. Od kiedy pojawił się w Hogwarcie, robił wszystkim psikusy i często był porównywany do Freda i George'a Weasleyów. Do Adama chyba też to dotarło.-No tak, mogłem się spodziewać, że z własnej woli to by mi on nie pomógł. DENNIS-jego krzyk rozległ się w całym Pokoju Wspólnym. Wzywany chłopak wyszedł spokojnie z dormitorium.

-Jakiś problem, Adam?-powiedział z pełnym spokojem.

-Oprócz tego, że przez ciebie zniszczyłem najlepsze buty to nie. Zabiję cię. Jutro mam randkę...-Adam mówił coraz głośniej, ale ktoś mu przerwał.

-Ale nie musisz tak o tym wrzeszczeć. Naprawdę, nie każdego z nas interesują twoje sprawy sercowe-mówiła to April, która schodziła do nich po schodach.-Uwierz mi, są ciekawsze sprawy-prychnęła.

-Ciebie nikt o zdanie nie pyta-powiedział Adam i spojrzał na nią spode łba.

-Wyrażam tylko swoją opinię i jak podejrzewam, większość się ze mną zgadza.-odpowiedziała mu April.

-Ej, kochani...-Teddy próbował przerwać tę wymianę zdań. Nieraz był świadkiem ich kłótni, ale zazwyczaj chodziło o głupoty. Teddy nie chciał, aby ich paczka rozpadła się przez jakąś dziewczynę.

-Nie wtrącaj się, ciebie to nie dotyczy-warknął Adam.-Dlaczego starasz się jej bronić? Myślałem, że jesteśmy kumplami.

-Nie bronię jej...ja po prostu...-zaczął Teddy, ale Adam szybko mu przerwał.

-Zresztą nieważne-powiedział chłopak.-Od zawsze masz do mnie jakiś problem-zwrócił się w stronę April.-Jeszcze niedawno czepiałaś się, że nigdy nie miałem dziewczyny. Teraz, gdy mi się jakaś spodobała, znów ci się coś ci nie pasuje. A ja mam już dość. Nie zniosę więcej twoich humorków-wykrzyczał chłopak na jednym wydechu. Nie wiadomo kiedy z pokoju zniknęli prawie wszyscy. Po policzkach April zaczęły spływać łzy. Adam odwrócił się na pięcie i poszedł do dormitorium. Dziewczyna stała tak jeszcze chwilę, patrząc w kominek. Po chwili i ona postanowiła wrócić do sypialni.

-April?-powiedział Teddy i złapał ją za rękę. Dziewczyna nie odwróciła się.-Hej, wszystko gra?-dodał szeptem.

-Teddy, ja wiem, że to nie twoja wina, ale nie zmuszaj mnie, żebym się z nim pogodziła-odparła dziewczyna.-Zgadamy się później. Dobrej nocy.-powiedziała April i weszła po schodach. Teddy stał jeszcze chwilę, wciąż patrząc w drzwi, w których przed chwilą zniknęła. Chłopak nie mógł uwierzyć, że ich siedmioletnia przyjaźń się rozpadła. Wszystko w jego życiu zaczynało się sypać. Wrócił przed kominek i usiadł na podłodze, gdzie znów zaczął wpatrywać się w ogień. Nie zwracał uwagi na otoczenie, więc nie zauważył, gdy chwilę później ktoś się do niego przysiadł.

-Nie przejmuj się, przejdzie im-powiedziała ta osoba. Teddy przestraszony nagłym pojawieniem się kogoś obok, delikatnie podskoczył. Obrócił głowę i gdy zobaczył osobę siedzącą obok, zamurowało go. Był to Luke Goth. Teddy nie spodziewał się, że on może go pocieszać. Przecież powinien go nie lubić, choćby za to, że przez niego nie dostał się drużyny. Jednak on siedział obok i próbował go pocieszyć.

Teddy Lupin i magiczne zwierzęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz