rozdział piąty

5.6K 200 19
                                    

Brooke wróciła do domu około godziny siedemnastej. W domu nie było nikogo, co bardzo ją ucieszyło. Podejrzewała, że ojciec nie byłby zadowolony, że tak późno wróciła po zajęciach lekcyjnych. A skoro nie było go w domu, oznaczało to, że jeszcze nie wrócił z pracy lub też pojechał po niej na zakupy; nigdy bowiem, gdy wrócił już do ich małego mieszkania, nie wychodził z niego o takiej porze. Brooke postanowiła coś ugotować. Wprawdzie nie robiła tego bezinteresownie; liczyła, że dzięki temu ojciec będzie dla niej milszy chociaż przez jeden wieczór. A gotować nawet lubiła i potrafiła. Macocha czasem chwaliła jej potrawy, a nawet gotowały wspólnie. Zdarzało się to jednak niezwykle rzadko. Judy Moret była kiedyś spokojną i ułożoną kobietą, która potrafiła uspokoić ojca Brooke, gdy ten nazbyt się zdenerwował. Aktualnie kobieta poszła jednak trochę w jego ślady i coraz częściej miały miejsce te dni, podczas których trzydziestodwulatka również pozwalała sobie na kilka wyzwisk w stronę Brooke. Judy potrafiła jednak przepraszać i wiedziała, że to, co robi, jest złe. Nie zmieniało to jednak faktu, że szesnastolatka straciła już do niej zaufanie i nie rozmawiała z nią tak, jak wcześniej.

Zach, a właściwie Zayn napisał do niej jeszcze dwa razy, ale Brooke kompletnie nie wiedziała, jak powinna się zachować. Wiedziała tylko jedną rzecz — pisanie z nim było nieodpowiednie. Z drugiej jednak strony nie chciała kończyć z nim tej innej znajomości. Podobało jej się to, jak ją komplementuje i interesuje się jej życiem. Dlatego też niewiele czasu zajęło jej wymyślenie rozwiązania. Postanowiła przy pierwszej, lepszej okazji porozmawiać z panem Malikiem na poważnie, w cztery oczy. W prawdzie stresowała się tym, co może z tego wyjść, ale uzmysłowiła sobie, że to przecież nie jej wina. Ani on, ani Brooke nie wiedzieli z kim w rzeczywistości piszą.

Ty : Musimy porozmawiać na poważnie.

Zach : Chcesz się spotkać?

Ty : Zobaczysz.

Brooke wyłączyła powiadomienie i włożyła telefon pod poduszkę. Wzięła się w końcu za przygotowywanie posiłku. Zauważyła, że w lodówce jest już więcej produktów niż rano; zapewne Judy zrobiła drobne zakupy. Szesnastolatka nie miała jednak wciąż dużego pola do popisu, więc postanowiła zrobić spaghetti. Wiedziała, że ojciec je lubi, więc raczej nie powinien być zły, że Brooke przygotowała właśnie to.

— Wróciłam! — Głos Judy rozległ się po całym domu, gdy blondynka kończyła akurat przyprawiać sos. Brooke uśmiechnęła się lekko, nie będąc pewna, w jakim humorze jest jej macocha. Wydawało jej się jednak, że kobieta jest zadowolona, toteż nie pozwoliła sobie na nawet mały grymas; ażeby jej niepotrzebnie nie zirytować.

— Robię spaghetti, wprawdzie bez mięsa, ale...

— Popatrz, akurat kupiłam mięso mielone. Ale się zgrałyśmy! — Judy położyła zakupy na stole. — Idź, ja zrobię resztę.

Brooke wzruszyła tylko ramionami i zamknęła się w swoim pokoju. W spokoju odrobiła lekcje i zaczęła uczyć się do sprawdzianu z języka angielskiego oraz geografii. Przerwało jej jednak mocne trzaśnięcie drzwiami; do domu wrócił jej ojciec.

— Co ty robisz?! — Krzyknął, najprawdopodobniej do Judy i rzucił coś na podłogę. Brooke usiadła na łóżku z podręcznikiem i skuliła się lekko. Bała się, że ojciec przyjdzie do jej pokoju z pretensjami o nie wiadomo co. Szesnastolatka słyszała, że mężczyzna nie ma dobrego humoru, więc postanowiła nie dawać mu pretekstu, aby wyżył się na niej.

— Uspokój się, zaraz będzie obiad — Brooke usłyszała jedynie to, potem wszystko zagłuszyły jej przekleństwa oraz krzyk ojca, który brzmiał jak rozjuszony byk. Otworzył energicznie drzwi od jej pokoju, upewniając się, że Brooke się w nim znajduje. Równie szybko zatrzasnął je.

— Jak wrócę, to masz się, kurwa, zachowywać — ojciec zwrócił się do Judy ostro, a po chwili szesnastolatka słyszała, jak mężczyzna opuszcza mieszkanie. Brooke popłakała się z nerwów, ale zauważyła to dopiero wtedy, gdy w domu zrobiło się cicho. Otarła pośpiesznie łzy, sprawdzając, czy nie rozmazała sobie tuszu; nie chciała niepokoić Judy, która mogła być w niezbyt dobrym stanie.

Reszta dnia minęła w niezbyt przyjemnej atmosferze. Judy miała wielkie czerwone smugi na rękach, a poza tym, była dosyć mocno roztrzęsiona. Brooke zrobiło jej się nawet żal, ale nie okazywała tego jakoś szczególnie. W grobowej ciszy zjadła obiad i wróciła do nauki. Wieczorem tylko napisała o całej sytuacji z nauczycielem Mayi; wcześniej nie miała okazji.

— NIE GADAJ! — Krzyknęła, gdy Brooke opisała jej całą sytuację.

— Mówię ci, sama nie wiem, co powinnam teraz zrobić...

— Jak to co? Ja na twoim miejscu zaczęłabym go otwarcie podrywać. Oczywiście najpierw musisz mu powiedzieć, że wiesz, kim on jest, a potem... — dziewczyny chyba w naturze miały przerywanie sobie wzajemnie.

— Daj spokój. Malik jest moim nauczycielem, a poza tym, ma narzeczoną.

— To tylko plotka.

— Nie będę podrywała starszego o dziesięć lat faceta.

— Czemu nie? — Maya była wszystkim podekscytowana. — Dobrze wiem, że ci się podoba. A teraz masz swoją szansę.

— I co niby mam zrobić? — Brooke kompletnie sobie tego nie wyobrażała. Pan Malik był dla niej za stary, poza tym, nawet jeżeli chciałaby go podrywać — nie wiedziała jak. Nie znała się na tych sprawach, nie byłaby w stanie poderwać swojego rówieśnika, a co dopiero dorosłego mężczyzny.

— Ubierz się ładnie i idź do niego po lekcjach. Boże, dziewczyno — Maya zapewne przewróciła oczami.

— Co to da? Nagle się we mnie zakocha i złamie prawo? Daj spokój, to nie dla mnie. Nie nadaję się do takich rzeczy.

— Jak to nie? Pół szkoły wodzi za tobą oczami, a ty myślisz, że Pan Malik nie ulegnie Twojemu urokowi? — Brooke chciała odpowiedzieć, że właśnie tak myśli, ale postanowiła zachować to dla siebie. Zamiast tego postanowiła zapytać się Mayi, co powinna założyć. A po półgodzinnej rozmowie kompletnie zapomniała o ojcu i zaczęła wierzyć w fakt, że może rzeczywiście jej się uda coś osiągnąć.


- - - - -

I jest następny rozdział! Dziękuję wszystkim za tyle wyświetleń i gwiazdek. Jesteście wielcy <3

daddy ♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz