°4°

1.1K 113 37
                                    

Wystarczył dzień.
Jeden pieprzony dzień, by wszyscy ludzie Cię znienawiedzili i nazwali naznaczonym.
Jeden cholerny dzień, by wszyscy się odwrócili, nie dając szansy na wytłumaczenie.
Wszystko się posypało w ciągu kilku godzin, a on nic nie mógł z tym zrobić.
No chyba, że oddać się w ręce wielkiego wilka, który niby to miał do niego przemawiać. No błagam, nawet Doktor Hans nie chciał mu uwierzyć i jedynie przepisał napary na uspokojenie.
Skulił się bardziej, spoglądając na kubek z obrzydliwą substancją przygotowaną przez jedyną osobę, która jeszcze z nim rozmawiała.
- Napij się choć trochę. Nie śpisz od kilku dni, a to nie zdrowe dla organizmu... - powiedziała staruszka, wchodząc do pokoju z kocem. Mimo że tak ją traktował, odpyskiwał, uciekał od niej nadal traktowała go jak człowieka, a nie tego który to wszystko sprowadził. Miał ochotę spalić się ze wstydu przypominając sobie ich poprzednią rozmowę. Dlaczego ona zawsze mu wybaczała?
- Ethan... - dopiero teraz zorientował się, że znowu coś do niego mówiła. Wzrócił na nią nieobecny wzrok, tak jakby go w ogóle nie było. Tak też zresztą był, nie czuł nic. Bólu, smutku, złości. Jedynie obrzydzenie do samego siebie gdzieś się w nim odzywało.
Schrzanił, zniszczył to co budował. Nie był już najlepszym łowcą, był jedynie śmieciem, który sprowadził na nich katastrofę.
- Możemy coś zrobić, wcale nie musisz jutro... - Jutro. Jutro był dzień, w którym miał stracić resztę siebie. Równie dobrze mógł od tygodnia stać przy lesie. Przynajmniej nie musiałby słuchać tych oskarżeń, a przy odrobinie szczęścia umarłby z zimna. Może to i lepiej? Gdyby zginął wtedy wioska byłaby bezpieczna, nikt by nawet nie zwrócił uwagi. Jedno ciało w tą, czy w tamtą różnicy by nie zrobiła.
- Babciu... - powiedział cicho, przyrywając monolog kobiecie. Jej oczy stały się jakby pełne współczucia, tak rzadkiego widoku u niej - Powinniśmy się przyszykować...-
Jedynie kiwneła głową, zabierając ze sobą nieruszony napar, po czym szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia. Chłopak przymknął oczy, zatapiając się w tak długo wyczekiwany sen.
Znów został sam.

***

Domyślał się, że ludzie przyjdą by oglądać przedstawienie, wiedział, że będą chcieli widzeć jak naznaczony jest zabijany przez bestie. Ale, że jego własna przyjaciółka patrzyła na niego takim samym wzrokiem, jak tej samej nocy na wilka, to by nigdy mu do głowy nie przyszło. A jednak Mia stała w pierwszym rzędzie z oczami wlepionymi w jego twarz. Czemu tu przyszła? Czy aż taką nienawiścią go darzyła? Na samą tą myśl w sercu poczuł małe ukłucie.
Należało mu się.
Niebo przykryły ciemne chmury burzowe, jakby sami zapomnieni Bogowie chcieli go ukarać. Tylko tego mu brakowało.
Ile już tu czekali? Rzecz jasna głos w jego głowie nie powiedział, o której postanowi wypełnić wyrok, ale jednak lud i on sam myśleli, że wszystko odbędzie się wcześniej. A tu proszę, zbliżała się 22, a go ni widu, ni słychu. Może tylko to jego mózg podsunął mu tą sugestię, a zwierzę po prostu nie było zdecydowanie czy zjeść go na szybko czy jednak zostawić?
Był skłonny w to uwierzyć, gdyby nie nagłe wycie zwierzęcia. Niestety, nie jednego.
Ethanem wstrząsnął niekontrolowany dreszcz, przechodzący od góry do dołu. Czyżby przyszła cała wataha by zobaczyć jak jeden z ich przyjaciół rozszarpuje nędznego człowieka? Słodko.
Po chwili czekania, z trzech różnych miejsc wyszło kilka wilków, a nastolatek mógłby przysiąc, że rozmiarem przypominały ich białego kolegę. No właśnie, gdzie on się podziewał? Kapturkowi nie rzuciło się w oczy charakterystyczne białe futro. Nic już z tego nie rozumiał.

Kolejne sekundy mijały w totalnej ciszy, nawet monstra nie wydawały z siebie niepotrzebnych dźwięków. Tak jakby bały się, że spotka ich jakaś kara.
W końcu jednak dało się usłyszeć głośne powarkiwania, w których chłopak zdołał rozpoznać pojedyncze słowa.
"Tchórze..." o kim on mówi?
"... dzieciak?" chyba wiedział o kogo chodzi.
"Zabijmy... " co oni chcą zrobić?
Zacisnął mocniej zęby, wychodząc przed tłum. Powarkiwanie ustało, a w powietrzu znowu osadziła się martwa cisza. Czuł, że oczy wszystkich zebranych są skierowane na niego, lecz nieobchodziło go to. Już za mocno zmącił, a z tej krótkiej rozmowy, czy też monologu mógł się zorientować, że coś planują.

- Nazywasz kogoś tchórzem, a samemu nie chcesz wyjść? Myślałem, że by zabić kogoś takiego jak ja nie trzeba ci całej grupy dwumetrowych bydląt! - wykrzyczał, próbując opanować drżący ton. Nadal panowała cisza, w której tym razem wyczuwalne było zdenerwowanie. To chyba był zły ruch.
Po kolejnych sekundach ciszy zrobił kolejny krok w stronę bestii, które tym razem zjeżyły sierść dając mu do zrozumienia, że igra z ogniem. Ciche szpety roznisły się za jego plecami, które bynajmniej już go nie obchodziły. Musiał dowiedzieć co oni kombinują.
Stanął mniej więcej trzy metry od pierwszego futrzaka i czekał, nieustannie rozglądając się wokół siebie.
Pierwszy chrzest śniegu usłyszał po swej prawicy, więc tam też skierował całą swoją uwagę. Nie musiał długo czekać.
Białe futro lśniło zaschniętą krwią, co niestety zdążył poczuć. Nie był to jednak ten metaliczny zapach, przyprawiający o zawrót głowy. Był... przyjemny, nawet bardzo. To sprawiało, że czuł się z tym dziwnie.
-

Nie jesteś zbyt pewny dzieciaku? Już dawno powinienem Cię za to zabić... - odezwał się wreszcie, wlepiając swe ciemne tęczówki w jego ciało. Widział w nich głód oraz chęć rozszarpania go na malutkie kawałeczki. Czyżby jego niedługa przyszłość -... Ale dostałem rozkaz oszczędzenia Cię. Przynajmniej do czasu -
Na twarzy chłopaka pojawiło się zdziwienie. Oszczędzenia? Ależ po co? Przecież taka galareta, która nawet nie potrafi się porządnie obronić nijak przyda się kilkuset kilogramowemu cielsku zaopatrzonej w ostre jak brzytwy pazury oraz kły.
Ten jakby czytał mu w myślach znów się odezwał.
- Nie mamy czasu na Twoje pytania. Ruszaj się. I to już! - Ten ton mówił, że nie znosi czekać. Postąpił więc kolejny krok w stronę reszty jego towarzyszy, nie zwracając uwagi na bluzgi lecące w jego stronę, uciszone po chwili głośnym warknięciem, które zrozumiał jako "zamknąć się!"
Teraz byli pewni, że jest naznaczony.
Nie miał tu już po co wracać.
Nie zostało mu więc nic innego jak spojrzeć ostatni raz na te piękne oczy pełne nienawiści, a następnie ruszyć w ciemny bór, rzucając się tym samym w paszczę lwa.

+++

Zaraz mnie coś trafi. ;-; Cały czas odcina mi się jakieś słowo, nawet po czwartym edytowaniu zawsze się to pojawia. ;-;
Proszę nie zwracajcie na to uwagi...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 22, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Czerwony Łowca [Yaoi]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz