Rozdział VIII

283 25 0
                                    

- Wstawaj śpiochu. - Natan wszedł do pokoju i pomachał mi kładąc torbę przy biurku.

- Juuuż.. - Powiedziałam czekając, aż wyjdzie.

Gdy to zrobił usiadłam odsłaniając kołdrę.

Uniosłam mały jedwabny ręcznik pod którym była plama krwi. Odwinęłam również kawałki podartej koszuli Olivera. Ręka nie miała ran, za to była trochę brudna z zakrzapniętej krwi.

Poszłam do łazienki i ją umyłam.

Ubrałam się, spakowałam torbę i gdy miałam już wychodzić zobaczyłam małą karteczkę na biurku.

Był na niej numer telefonu Olivera.

Wzięłam ją i wyszłam.

Powiedziałam Angie, że wpadnę dzisiaj do niej po szkole, ale się rozmyśliłam. Muszę zrobić coś innego.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Czekałam na dziedzińcu przed szkołą na chłopaka, ale jego nie było. Rozległ się dzwonek więc poszłam pod klasę.

Na geografii dostałam piątkę z odpowiedzi, lekcja szybko i spokojnie mi minęła. Starałąm się nie zakładać słuchawek nawet jeśli myśli innych były dla mnie zbyt natarczywe - udało mi się!

Następną lekcją była plastyka. Cieszyłam się. Jednak Olivera nie było, mniej mi się to podobało..

Wyciągnęłam karteczkę z numerem i napisałam

'Cześć tu Elena. Chciałabym z tobą pogadać a widzę, że nie ma cię w szkole. Możemy się spotkać?'

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź, Oliver do mnie zadzwonił.

- Cześć, jasne, że możemy. Przyjadę po ciebie po zajęciach, pasuje ci? - Powiedział zachrypniętym, męskim głosem.

- Mhm, tak pasuje. - Głos lekko mi drżał, chyba z niepewności.

- To do zobaczenia. - powiedział czekając, aż odpowiem i dopiero się rozłączył.

Szłam korytarzem do Lidii machającej do mnie i uśmiechającej się szeroko, która stała z grupką znajomych w cieniu przed szkołą.

W pewnym momencie kątem oka zobaczyłam coś jasnego. Zrobiłam krok w tył i zobaczyłam chłopca. Tego samego, jasnego, zmarłego chłopca, z którym już rozmawiałam. Dałam Lidii znak że muszę coś załatwić i zobaczymy się na następnej przerwie. Kiwnęła mi głową i poszłam.

Weszłam do ciemnego zaułka, w którym stał chłopiec.

- To znowu ty.. - Zaczęłam rozglądając sie czy nikt mnie nie widzi.

- Pomożesz mi? - Zapytał ze smutnym wyrazem twarzy

- W czym?

- Pytałaś się mnie dlaczego tu jestem.. Zgubiłem się. Miesiąc temu zginąłem w pożarze. Moi rodzice przeprowadzili się tu, do miasta a ja utknąłem w tej szkole. - Mówiąc to patrzył na mnie tak uważnie, że zaczynało mnie to peszyć.

- Nie rozumiem..

- Mówiąc najprościej jak się da; moja dusza utknęła w tym budynku.

- I jak mam ci pomóc? - zapytałam kucając by mieć twarz na poziomie twarzy chłopca.

- Jestem Eliot. - uśmiechnął się do mnie wyciągając dłoń by mi ją podać, jednak szybko sobie przypomniał że nie mogę jej uścisnąć i schował ją z powrotem.

- A ja Ellie. - rówież się uśmiechnęłam ale na moment. - No więc? Jak ci pomóc?

Eliot zdjął z szyi srebrny łańcuszek i pokazał mi go trzymając tuż przy mojej twarzy.

- Ten wisiorek dostałem od mamy. Jest w nim zdjęcie, na którym jestem z rodzicami. Musisz go założyć i wyjść z tąd. Żebym był całkowicie wolny musisz udać się tam gdzie mieszkają teraz moi rodzice, by zostawić tam wisiorek. Tylko tak można mi pomóc..

- Ale przecież ty tak samo jak ten wisior jesteście tylko materią.. Niewidzialną materią, którą widzę tylko ja więc jak mam to dotknąć? - Zapytałam go. Bo przecież materii nie da się dotknąć!

- Nie musisz się o to martwić. - Powiedział podając mi przedmiot.

Zapięłam go na szyi i popatrzyłam się na niego. Był zamykany i nie było widać zdjęcia. Miał na sobie wypukłe, wytłaczane wzory.

- Nie musisz go chować. Widzisz go tylko ty. Chyba że jest więcej takich niezwykłych ludzi. - Mówiąc to Eliot puścił do mnie 'oczko'

- Jasne, po szkole muszę coś załatwić ale jeszcze dzisiaj postaram się pójść do domu twoich rodziców. - powiedziałam.

- Nie martw się o adres, dostaniesz go. - Tuż po tym Eliot zniknął.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zadzwonił dzwonek sygnalizujący, że jest już koniec lekcji. Odstawiłam pare książek do swojej szafki i szłam w stronę głównego wyjścia. Na wprost stało czarne BMW, o które oparty był Oliver.

Stanęłam patrząc się na niego. Był tak nieziemsko przystojny. Na sam jego widok czułam się bezpiecznie mimo że jeszcze wczoraj byłam pewna że to on wyżądził mi tyle krzywdy.

Widząc mnie uśmiechnął sie i otworzył drzwi pasażera drugą rękę wyciągając w moją stronę.

Zeszam na dół i uśmiechnęłam się nieśmiało.

- Wsiadasz? - zaśmiał się cicho.

Nie odpowiedziałam tylko po prostu wsiadłam do środka a on lekko zamknął drzwi.

Usiadł na miejscu kierowcy i zapiął pasy, ja zrobiłam to samo.

Oliver jechał szybko, nawet bardzo. Ale.. Wyglądało to tak, jakby znał w tym mieście każdy milimetr.

Nie bał się, że zza zakrętu wyjedzie mu jakieś auto. Jechał tak pewny siebie jak nigdy żaden inny, choćby zawodowy kierowca.

- Dokąd jedziemy? - zapytałam cicho, przyznam, że się trochę krępuje.

- A dokąd chcesz? - popatrzył się na mnie w lusterku i uśmiechnął.

Jego uśmiech był idealny. Od samego jego widoku miałam ochotę go pocałować.

- Sama nie wiem, po prostu chcę pogadać. Wiem, że nie jesteś zwykłym człowiekiem, jesteś kimś więcej. Nie słusznie cię oceniłam i..

- Więc może pojedziemy do mnie? - Przerwał mi, a ja popatrzyłam na niego zaskoczona.

Widząc moją minę zatrzymał się na poboczu, obrócił do mnie i z poważną ( choć pewnie udawaną) miną powiedził

- Obiecuje, że nic ci nie zrobię, tylko pogadamy, tak? - Mówiąc to podniósł dwa palce lewej ręki do góry, a lewą położył na swojej piersi, jak przy przysięgach. Angie tak zawsze robi.

- Okej. - odpowiedziałam i odwróciłam głowę w drugą stronę.

Gdy to powiedziałam Oliver włączył się z powrotem w ruch a ja obserwowałam widoki przez okno.

Bo nie można czuć się zagrożonym w towarzystwie osoby, którą się kocha?

A ja chyba go kocham.

Nie patrz w mrokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz