Rozdział 4 - Dwie strony medalu

1.7K 141 531
                                    


Patrząc na lodowisko w Novowladimirsku, w pierwszej kolejności nasuwały się cztery przymiotniki: duże, swojskie, zaniedbane i urocze. Górujący nad koronami drzew budynek z czerwonej cegły kojarzył się Feltsmanowi ze starym targowiskiem. Wskazywały na to chociażby ogromne, poprzecinane metalowymi prętami okna w kształcie półkoli. Gdyby nie napis „Śnieżna Nibylandia" i obrazek ubranego w hokejowy ekwipunek miśka, ciężko byłoby zgadnąć, że w tym przybytku można jeździć na łyżwach.

Yakov wyczołgał się z samochodu.

Wygląda to lepiej, niż sądziłem. – uznał – No cóż, zobaczymy, co zastanę w środku.

Po przekroczeniu szklanych drzwi (będących jedynym nowoczesnym elementem architektury) zastał widok tęgiej recepcjonistki, która z nogami na biurku wpychała sobie do ust kanapkę. Gdy przyuważyła Yakova błyskawicznie postawiła różowe szpilki na podłodze. Jedną ręką przygładzając poplamioną bluzkę, a drugą odgarniając długie blond włosy, posłała nowoprzybyłemu zalotny uśmiech.

- My się chyba jeszcze nie znamy? – zamruczała zmysłowym tonem – Przyszedłeś zapisać synka na trening, przystojniaku?

- Jestem umówiony z właścicielem tego lodowiska. – lekceważąco odparł Feltsman.

- Ze Starym Piotrusiem? – kobieta sięgnęła po kalendarzyk.

Yakov uniósł brwi.

- Byłem pewien, że ten facet nazywa się Roman Petrov?

- To prawda. – recepcjonistka zachichotała – Jednak wszyscy wołają na niego Stary Piotruś. Nic dziwnego, w końcu w przyszłym miesiącu stuknie mu siedemdziesiątka. Chociaż, z drugiej strony... Niki wymyślił mu to przezwisko już dobre czterdzieści lat temu.

- Niki?

Kciuk blondynki wskazał wiszący na ścianie czarno-biały obraz. Fotografia przedstawiała około trzydziestoletniego faceta ze związanymi w króciutki kucyk jasnymi włosami. Tajemniczy jegomość wydurniał się, pokazując język i ujeżdżając swój kijek od hokeja. Scena wydała się Feltsmanowi dziwnie znajoma. Yakov był pewien, że gdzieś już widział tego mężczyznę, ale nie mógł sobie przypomnieć, gdzie. Miał wrażenie, że miało to miejsce całkiem niedawno... a zarazem wiele lat temu? Nie, to bez sensu...

- Stary Piotruś będzie tutaj dopiero za dwie godziny. – odezwała się recepcjonistka – Może pan poczekać na niego ze mną... albo pójść na drugie piętro, do baru mlecznego. Strogonova nie polecam, ale pierogi są całkiem niezłe.

Nogi pięćdziesięciolatka od razu podreptały w kierunku schodów. Zalotna lalunia albo pierogi? Zdecydowanie pierogi! A właściwie to herbata. Od czasu bankietowego zakładu Yakov miał uraz do pierogów. Zanotował też w pamięci, by przez najbliższy miesiąc trzymać się z dala od alkoholu! Ugh... po wczorajszym Błyskawicznym Wytrzeźwieniu całkowicie odechciało mu się wódki.

Herbata. – zdecydował – Ciepła herbata i odrobina ciszy. Tego mi właśnie trzeba!

Niestety, w mieszczącym się nad trybunami barze mlecznym nie znalazł ani jednego ani drugiego. Jedynymi napojami w menu były oranżada i ten paskudny wynalazek Amerykanów, Coca Cola! No naprawdę... Feltsman nie mógł pojąć, jak dzieciaki z jego klubu mogły pić to czarne świństwo! Dobra komunistyczna oranżada to jedno... ale że Cola?! Już lepiej wlać sobie do gardła butelkę chemikaliów – na jedno by wyszło!

Jak się okazało, nie tylko bachory z Klubu Mistrzów upodobały sobie napój zza oceanu. Również tutejsza młodzież prosiła się o popsute zęby. Podczas gdy znudzona sprzedawczyni rozwiązywała krzyżówkę, kilku małych hokeistów prowadziło zażartą dyskusję.

Zakład (Yuri on Ice)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz