Prolog

188 14 5
                                    


Przed wiekami rządziły światem.

Byłe niepokonanymi, siejącymi zniszczenie i dającymi rozkosz boginiami.

Nie kochały nikogo.

Pragnęły wszystkiego.

Siedem wielkich, zapomnianych dziś, diabłów. Kobiet o niszczycielskiej sile.

Jednak te kobiety nie pojawiły się znikąd. Każda miała swoją własną historię.

Dziś spotkały się ponownie.

Świątynia z białego kamienia wznosiła się ponad chmurami, wysoko w górach. Jej biała kopuła zwieńczona była ogromnym, złotym posągiem anioła z opuszczonymi skrzydłami i mieczem w dłoni. Do świątyni prowadziła tylko jedna ścieżka, zasypana przez śnieg. Jednak nikt nie wpadłby na to, by odwiedzać to miejsce, nawet w świetle poranka. Mimo bieli rozpraszającej światło, świątynia i samo to miejsce było upiorne. Choć anioł powinien być symbolem dobra, to w tym wypadku był strażnikiem tego miejsca i nie miał w sobie nic ze współczującej istoty.

Kamienne ściany otaczało siedem grubych i zdobionych kolumn. Każda była inna, bo każda z nich symbolizowała inną potęgę. Na każdej wyryto imię pradawnej mocy. I przed wiekami pod każdą składano ofiarę. Raz w miesiącu ludzie zbierali się tu, by czcić którąś z bogiń. A robili to na wszelakie, różne sposoby. Od zabijania zwierząt, poprzez oddawanie młodych kobiet i mężczyzn, aż po zbieranie kwiatów i strojenia nimi kolumn. Jednak te czasy minęły, a świątynia od wieków stała pusta.

I właśnie dlatego postanowiono, by była miejscem spotkań tych, które rządziły światem, a które obecnie spały głębokim, wiecznym snem. Choć już niedługo.

-Spętajcie ich!-wrzasnął jeden z mężczyzn poganiających niewolników. Młody chłopak, zakuty w kajdany, z opadającymi na ramiona jasnymi włosami spojrzał na wysoką górę ze szczytem ukrytym w chmurach. To tam zmierzali.

-Musimy się pospieszyć! Taka okazja zdarza się raz na tysiąc lat!-krzyknął inny.

-O tak... W końcu planety ustawiły się odpowiednio...-radosny głos przebił się przez szloch niewolników. Było ich czternaścioro. Siedem kobiet i siedmiu mężczyzn. Wszyscy podążali w tym samym kierunku, ku temu samemu celowi: Świątyni Przeklętych Dusz.

-Dlaczego my?-szloch kobiet.

-Zamknijcie się! Musimy zdążyć!-smagnięcie batem. Głośne zawodzenia ustały. Wszyscy niewolnicy zostaną zabici. Co do tego nie było wątpliwości. Bo jak inaczej uwolnić siedem diablic, jeśli nie poświęcając czyjegoś życia? I jak je udobruchać, gdy już się je uwolni, jeśli nie dając im ofiary?

***

-Ludzie są tak bezdennie głupi-mruknęła rudowłosa piękność, siedząca w wygodnym fotelu. Ubrana w purpurową suknię, bawiła się kosmykiem włosów z zaciekawieniem obserwując pochód.

-Może powinnaś powiedzieć: odważni? Nikt się tu nie zapuszczał od pięciu wieków!-brązowowłosa kobieta w błękitnym kimonie zerknęła na towarzyszki.

-Ofiary z ludzi!-prychnęła brunetka o złocistej skórze.-Cóż za niedorzeczność!

-Czemu? Przecież ich krew da nam siłę-zaprotestowała brązowowłosa, unosząc złociste oczy i zerkając na inne swe towarzyszki.

-Przywitajmy ich odpowiednio-z radosnym uśmiechem oznajmiła białowłosa kobieta. Zmrużyła filuternie oczy.-Dawno już nie było takiej okazji!

-Otóż to!-przyklasnęła jej inna kobieta w skąpym ubraniu stylizowanym na indyjskie sari.

-Moje drogie-skarciła ich rudowłosa, zdecydowanie najstarsza i najpotężniejsza.-Stopmy ten śnieg. Niech robią co chcą. Poobserwujmy. Niech ich modlitwy i błagania dadzą nam siłę-jej mocny głos rozszedł się echem w świątyni.

Wszystkie siedem kobiet wstały ze swoich miejsc. Machnęły rękami od niechcenia. Dookoła świątyni śniegi stopniał, zakwitły kwiaty, a trawa się zazieleniła. Kolumny symbolizujące każdą z nich oplotły pnącza. Nikt nigdy by nie pomyślał, że to miejsce jest przeklęte. Było tu zbyt pięknie.

Gdy procesja dotarła na szczy, rozpoczną się krwawy rytuał. Żadna z kobiet jednak nie pojawiła się przed tymi ludźmi. Obserwowały wszystko z ukrycia. Śmierć niewolników nie zrobiła na nich wrażenia- na przestrzeni wieków widywały gorsze rzeczy. W końcu ludzie odeszli, niepocieszeni. Krew spływała po białych marmurach świątyni.

-Cudowne!-krzyknęła brązowowłosa.-Wspaniałe!

-Nareszcie-szepnęła rudowłosa.

-Dajmy temu światu nasze błogosławieństwo-odezwała się brunetka. Jednym głosem, w języku zapomnianym przez ludzi, wypowiadały słowa , które paść nie powinny. Siedem bogiń, siedem demonów, siedem diablic... Jakkolwiek je nie nazwiesz, zawsze będą to te same kobiety.

Lilith.

Bast.

Hekate.

Isztar.

Kali.

Naamah.

Sachmet.

Znów powstały by zawładnąć światem. Teraz nikt ich nie powstrzyma.

~*~

Seven Devils ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz