5

45 8 0
                                    

Hekate

Czekała na rozkazy. Obiecała pomoc Kali. Obiecała wykonywać jej polecenia. Plan Kali wydawał się doskonały. We dwie pokonały Bast. Egipskie kurwy gniły w lochach twierdzy Hekate w Grecji. A ona się napawała zdobytą władzą. Cieszyła ją każda minuta, gdy Bast i Sachmet były torturowane. Gdy marzyły o śmierci. Nic, tak jak poczucie beznadziei nie dawało jej tyle siły...

Bogini przechadzała się mrocznymi, zapuszczonymi korytarzami swojego pałacu. Jak na grecką boginię, wyjątkowo nie przepadała za jasnymi pomieszczeniami. Umiłowała noc. Z niej czerpała najwięcej siły. A magia, z której korzystała, zwana była "czarną". Nie bez powodu z resztą. Kali była krwawa, ale to Hekate siała postrach. Bano się jej, bo nie znano jej ograniczeń. Hekate z precyzją uderzała w największe lęki ludzi i wykorzystywała ich strach. Stworzyła swoją armię. Niezniszczalną, potężną. A Kali dała jej doskonały pretekst do wykorzystania nowych tworów...

Świat spłyną krwią. Krwią zarówno śmiertelnych, jak i nieśmiertelnych. Hekate czasem zastanawiała się kto wymyślił ten bzdurny termin. "Nieśmiertelność" zakładała, że nie umrzesz. A jednak nawet ci, co uważali się za nieśmiertelnych, umierali... Ciemnowłosa bogini potrząsnęła głową. Za dużo myślała. Zdecydowanie za dużo. W jej zamku kręciło się trochę służby i wojska. Reszta została oddana pod komendę Hirithikiemu. Sługa Kali okazał się naprawdę dobrym strategiem... I niezrównanym wojownikiem. Hekate niespecjalnie go polubiła. Wolałaby, żeby Kali trzymała Hirithikiego na krótkiej smyczy... Słudzy nie powinni mieć tyle wolności. Mogliby czasem zapomnieć dlaczego są tylko sługami...

-Dlaczego siedzisz tu sama, ponuraku?-Kali pojawiła się w mrocznym ogrodzie Hekate z pucharem wina w ręku. Za dużo ostatnio piła, zdaniem Hekate. Brunetka uznała, że nie warto odpowiadać.-Przeeestań! Napij się! Noc jeszcze młoda!

-To, że mamy kilka zwycięstw na koncie, nie oznacza, że wygrałyśmy-odburknęła Hekate. Kali parsknęła.

-Za bardzo się przejmujesz-ucięła. Hekate posłała jej miażdżące spojrzenie spod czarnych, gęstych rzęs. Irytowała ją nieodpowiedzialność Kali.

-Hirithiki!-warknęła Hekate. Brunet zjawił się niemalże natychmiast. Ukłonił im się.-Odprowadź Kali do jej komnaty. Zostanie tam, dopóki nie wytrzeźwieje-słowo Hekate było rozkazem. Kali mogła nie być z tego powodu zadowolona, ale w posiadłości Hekate rządziła Hekate. I obie doskonale o tym wiedziały.

-Jak sobie życzysz, pani-ukłonił się ponownie, a potem odprowadził Kali do jej pokoju. Hekate westchnęła przeciągle. Za dużo hałasu. Za dużo ludzi i nieludzi. Panował po prostu...

-Chaos-mruknęła cicho. Wywołały chaos. Wojnę. Co prawda, Lilith jeszcze się nie pojawiła na arenie, ale to była kwestia czasu. Bast i Sachmet gniły w lochu od momentu, w którym okazało się, że Kali nie jest w stanie odebrać im mocy. Isztar broniła się zaciekle. I nadal się broni. Naamah zniknęła z powierzchni ziemi już jakiś czas temu. Ukrywa się i nikt nie jest w stanie jej wytropić. Choć Hekate wielokrotnie próbowała! Cóż, skoro tak, to być może Naamah nie weźmie udziału w tej wojnie. I jeśli to założenie jest prawdziwe, Lilith zostanie sama na placu boju. A więc szanse na ostateczne zwycięstwo drastycznie wzrastają.

Oj, Hekate, za dużo myślisz. Kali ma co do tego rację... Ale jeśli ty za dużo myślisz, oznacza to, że Kali nie myśli wcale... Ten wniosek rozbawił Hekate. Jej dysputy same z sobą zawsze ją bawiły. A zwłaszcza jeśli mogła na kogoś ponarzekać... Teraz jednak musiała popracować. Jej niezniszczalna, nieznająca bólu armia wymagała kilku udoskonaleń... Jak chociażby ta niezniszczalność! Jednak jej wojowników można było zlikwidować! Isztar znalazła na to sposób. I jeśli tak dalej pójdzie z armii Hekate zostaną strzępy! Dlatego właśnie Hekate podążała teraz do swojego podziemnego laboratorium. I dlatego przeprowadzała testy na wszelakich, dostępnych jej istotach. Żałowała tylko, że nie miała żadnego anioła... Może wtedy osiągnęłaby doskonałość w tworzeniu wiecznie żywych?

Seven Devils ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz