Pomoc

602 21 15
                                    

BUM... Nagle budzę się i po chwili konsternacji, rozglądam się uważnie i stwierdzam, że jestem głupia iż myślałam, że nie spadnę z drzewa śpiąc na nim w najlepsze. No mądrością to ja nie grzesze... Jest ciemno, bardzo ciemno a ja jestem panikarą więc możecie się domyślać mojej reakcji. Rozglądam się uważnie czy żadne zwierzę przypadkiem nie ma ochoty na mnie zapolować i z ulgą stwierdzam, że jestem sama... Sama w wielkim lesie z którego nie umiem znaleźć drogi powrotnej do domu. Super. Chwilę się zastanawiam co powinna zrobić, więc decyduje się na zabranie swoich rzeczy i chociaż spróbować z powrotem dostać się do miasta. Idę już 15 minut a może nawet godzinę i jedyne na co się natknęłam to puszki po spożytym alkoholu... Ja nie wiem jak ludzie mogą tak zaśmiecać lasy, przecież żyją w nim zwierzęta, które też potrzebują czystości. Ciekawe jak my byśmy się czuli kiedy żylibyśmy w zaśmieconym i zagraconym mieszkaniu, pewnie też nie było by nam za przyjemnie. Kiedy już całkowicie straciłam nadzieję na to, że wyjdę z tego przeklętego lasu, w oddali dostrzegłam jakiś budynek, pomyślałam, że może będą tam mieszkać jacyś ludzie i poproszę ich o pomoc. Jak pomyślałam tak też zrobiłam. Z oddali budynek wyglądał na malutki, nieco zaniedbany dom, ale kiedy stoję 10 metrów przed nim stwierdzam, że to nie jest jakiś malutki domek, a ogromna willa, oszklona i nowocześnie wykonana... Kto normalny buduję taką chatę w środku lasu. Podchodzę do drzwi i zanim z dążę zapukać otwierają się i ukazują wysokiego mężczyznę o blond włosach i piwnych można nawet powiedzieć złotych oczach. Serdecznie się do mnie uśmiecha i pyta:

- W czymś mogę pomóc?

A ja stoję jak głupia i zamiast odpowiedzieć ja stoję i się patrzę jak ciele na malowane wrota. Jak tak dalej pójdzie uzna mnie za wariatkę a ja stracę jedyną szansę na uzyskanie pomocy.

- Tak... zgubiłam się i kiedy szukałam drogi powrotnej zobaczyłam Pana dom i chciałam poprosić o pomoc - mówię zmieszana.

- Może wejdziesz, na pewno zmarzłaś, zrobię Ci herbaty a potem odprowadzę cię do głównej ulicy - proponuje.

- Bardzo dziękuję ale nie chcę sprawiać kłopotów byłabym wdzięczna gdybym mogła skorzystać z telefonu, ja swój zostawiłam w domu.

- Ale to żaden kłopot, wchodź żona zrobi herbaty i na spokojnie opowiesz jak znalazłaś się w lesie.

- Dobrze ale tylko na chwilę.

Mężczyzna szerzej otwiera drzwi i przepuszcza mnie pierwszą. Kiedy myślałam, że ten dom jest mały i zaniedbany byłam w ogromnym błędzie. Wewnątrz jest jeszcze piękniejszy niż z zewnątrz, mieszkanie jest nowocześnie urządzone a szyby sprawiają, że jest przestronnie i świeżo.

- Ja jestem Carlisle a to moja żona Esme.

Od wracam się i napotykam niemal złote tęczówki kobiety. To dziwne, że mają takie same oczy prawda? Kobieta jest nieco niższą brunetką od swojego męża.

- Clary Bell - podaję rękę żonie Carlisle.

- Esme Cullen, miło mi cię poznać.

- Mnie również, przepraszam ale czy mogłabym skorzystać z telefonu, mój tata pewnie się strasznie zamartwia.

- Oczywiście, wejdźmy do salonu ja zaparzę herbaty a Carlisle przyniesie telefon.

Zgadzam się i po chwili w ręce trzymam telefon i wyszukuje numer taty. Już po pierwszym sygnale słyszę zmartwiony głos taty, przez co jest mi źle, że musiał już pierwszego dnia się o mnie martwić.

- Tak słucham?

- To ja tato... Clary.

- Boże Clary ty wiesz co ja tu przeżywam, gdzie ty jesteś, co się stało?! - krzyczy tata.

Nowe ŻycieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz