Ilość słów: 1404
Stukot Twoich obcasów odbijał się echem od ścian długiego korytarza, który przemierzałaś pospiesznym krokiem. Czułaś na sobie palący wzrok męskiej części załogi komisariatu. Uśmiechnęłaś się z satysfakcją i wyprostowałaś dumnie, wiedząc jak Twoja osoba działa na mężczyzn. Często zresztą wykorzystywałaś atuty swojej urody w pracy zwłaszcza, kiedy musiałaś wyciągnąć od kogoś ważne i poufne informacje. Wystarczyło tylko parę miłych słów, uwodzicielski uśmiech i kilka zmysłowych gestów, aby nawet najbardziej zatwardziali i uparci mężczyźni zaczęli wyjawiać ci wszystko, co wiedzą. To była jedna z zalet bycia kobietą w tym „zawodzie".
Podeszłaś do jednego z biurek, przy którym siedział wysoki i dobrze zbudowany brunet i pochyliłaś się nad nim lekko.
- Witam – powiedziałaś, posyłając mężczyźnie jeden ze swoich zniewalających uśmiechów. Policjant natychmiast się wyprostował i poprawił ręką włosy. Prychnęłaś w myślach na ten gest, jednak powstrzymałaś się od złośliwych komentarzy. – Jestem z FBI i chciałabym porozmawiać z szeryfem na temat ostatnich tajemniczych śmierci w miasteczku.
Nie zaprzątałaś sobie nawet głowy wyciąganiem odznaki, ponieważ widząc maślany wzrok mężczyzny wiedziałaś, że łapczywie spija on z Twoich ust każde słowo i nawet gdybyś powiedziała mu, że jesteś przybyszem z kosmosu, to i tak prawdopodobnie by Ci w to uwierzył.
- Wiem, że te morderstwa są dość dziwne, ale nie sądziłem, że FBI przyśle do ich rozwiązania aż trzech agentów – powiedział ze zdziwieniem mężczyzna.
- Trzech agentów? – Powtórzyłaś, marszcząc brwi. Mężczyzna pokiwał niepewnie głową i popatrzył na Ciebie podejrzliwie.
- Dwóch Pani kolegów z FBI właśnie rozmawia z szeryfem. Nie wiedziała Pani, że oni tutaj są?Policjant wskazał ręką na drzwi po swojej prawej stronie, które właśnie się otworzyły. Z gabinetu wyszło dwóch mężczyzn, ubranych w ciemne garnitury. Na ich widok uśmiech zszedł Ci z twarzy, a Ty zachwiałaś się na swoich wysokich szpilkach i żeby nie upaść z wrażenia, musiałaś oprzeć się o blat biurka. Przełknęłaś głośno ślinę, a Twoje serce zaczęło bić szybciej. Mężczyźni na razie Cię jeszcze nie zauważyli, jednak Ty śledziłaś uważnie każdy ich ruch, a zwłaszcza niższego z nich. Po chwili opanowałaś się jednak; wyprostowałaś się dumnie, poprawiłaś dopasowaną, czarną spódnicę i odchrząknęłaś głośno, zwracając na siebie ich uwagę.
Kiedy mężczyźni w końcu Cię zauważyli, ich zszokowane miny na Twój widok były bezcenne.
- To właśnie agenci, którzy zajmują się już tą sprawą... - powiedział stojący obok Ciebie policjant, jednak Ty uciszyłaś go szybkim ruchem ręki. Kiedy „agenci" otrząsnęli się już trochę z szoku, posłałaś im krzywy uśmiech, a oni podeszli do Ciebie pospiesznym krokiem. Niższy z nich, z oczami koloru soczystej zieleni, chwycił Cię za ramię, przyciągnął do siebie mocno i poprowadził w stronę wyjścia, a w tym czasie jego wyższy towarzysz próbował wytłumaczyć coś zdezorientowanemu policjantowi.
- Puść mnie Dean. To boli – jęknęłaś, próbując wyrwać się z uścisku Winchestera, jednak ten w odpowiedzi tylko mocniej przyciągnął Cię do swojego boku.
- Podczas naszego ostatniego spotkania nie narzekałaś na tę odrobinę brutalności – zaśmiał się cicho i puścił Ci oczko, obejmując Cię w pasie. Wywróciłaś oczami i w końcu uwolniłaś się z jego ramion.
- Nic się nie zmieniłeś, Winchester. Nadal jesteś takim samym idiotą, jak rok temu – odparłaś, rozmasowując sobie ramię. Mężczyzna w odpowiedzi posłał Ci zniewalający uśmiech i nachylając się do Twojego ucha, powiedział:
- Ale i tak mimo to nadal mnie kochasz.Słysząc to prychnęłaś cicho pod nosem i odepchnęłaś go lekko od siebie. Już miałaś rzucić jakąś kolejną złośliwą odpowiedź, kiedy z budynku komisariatu wyszedł młodszy z braci, Sam.
- Miło Cię znów widzieć, T/I. Co tutaj robisz? – Zapytał, podchodząc do was. Posłałaś mu lekki uśmiech; mimo, iż nie znałaś go tak dobrze jak Deana to darzyłaś go sympatią, ponieważ wiedziałaś, że w przeciwieństwie do swojego brata potrafi zachować się jak dojrzały człowiek.
- Prawdopodobnie to samo, co wy; próbuję znaleźć to, co zabiło tych ludzi. Całkiem dobrze mi idzie, więc nie musicie się już martwić tą sprawą i zamiast mi przeszkadzać, możecie wracać tam skąd przyjechaliście – powiedziałaś i posłałaś Deanowi wymuszony uśmiech. Chciałaś jak najszybciej pozbyć się towarzystwa Winchesterów, ponieważ cała ta sytuacja była dla Ciebie bardzo niekomfortowa. Można powiedzieć, że Ciebie i Deana łączyło kiedyś coś więcej, jednak żadne z was nigdy nie nazwało wprost tego uczucia. Dzisiejsze przypadkowe spotkanie było pierwsze od czasu waszego rozstania rok temu i mimo że między wami już niczego nie było, Twoje serce na jego widok zaczęło dziwnie szybko bić.
- Nie sądzę, żebyś poradziła sobie sama. Nasza pomoc może Ci się bardzo przydać – powiedział Dean, przyglądając Ci się uważnie. Miałaś wrażenie, że jego zielone oczy chcą przejrzeć Cię na wylot.
- Doskonale dam sobie radę bez waszej pomocy. Do zobaczenia – mruknęłaś pod nosem i szybkim krokiem oddaliłaś się w stronę swojego samochodu, zostawiając łowców samych.~*~
Uzbrojona w zapas strzykawek z krwią nieboszczyka i maczetę, weszłaś do opuszczonego domu na obrzeżach miasta. Byłaś pewna, że to właśnie tutaj ukrywa się wampir, odpowiedzialny za śmierć pięciu mieszkańców. Rozejrzałaś się uważnie po pomieszczeniu, jednak nie znalazłaś śladów niczyjej obecności. Zaciskając mocniej palce na broni, ruszyłaś ostrożnie w głąb budynku. Kiedy otworzyłaś kolejne drzwi, prowadzące prawdopodobnie do salonu, uderzył Cię okropny odór zgnilizny i śmierci. Wszystkie zakurzone meble, ściany i podłoga były poplamione zaschniętą krwią. Mimo leżących na podłodze zniszczonych ubrań i dziwnych przedmiotów, ten pokój również wyglądał na pusty.
Nagle tuż za plecami usłyszałaś hałas. Odwróciłaś się gwałtownie i w ostatniej chwili uchyliłaś się przed mocnym ciosem. Mężczyzna, który Cię zaatakował wyszczerzył ostre jak igły zęby i ruszył na Ciebie z jeszcze większą wściekłością. Zaskoczona jego siłą, z trudem odparowywałaś jego ataki. Wampir wtrącił Ci z dłoni maczetę, która wylądowała na podłodze parę metrów dalej. Uderzyłaś go w twarz, a następnie w brzuch, jednak wiedziałaś, że Twoje ciosy nie zrobią mu dużej krzywdy. Zręcznie wyciągnęłaś zza paska strzykawkę z krwią i wbiłaś ją w szyję napastnika. Wampir zawył z bólu i upadł na kolana, targany silnymi konwulsjami. Szybko podbiegłaś do miejsca, w którym upadła maczeta, podniosłaś ją i zwinnym ruchem odcięłaś mężczyźnie głowę, która potoczyła się po podłodze. Odetchnęłaś głośno z ulgą i otarłaś krople potu z czoła.
Uderzenie w plecy, jakie poczułaś chwilę później, zwaliło Cię z nóg. Upadłaś na twarz i jęknęłaś z bólu, kiedy poczułaś na sobie ciężar czyjegoś ciała. Ktoś gwałtownie odwrócił Cię na plecy i wtedy zobaczyłaś pochylającą się nad Tobą twarz kolejnego, rozwścieczonego i spragnionego krwi, wampira.
- Dobrze, że przyszłaś łowco, bo właśnie czas na kolację – wysyczał mężczyzna i uśmiechnął się złowieszczo, pokazując ostre zęby. Próbowałaś się wyrwać, jednak wampir unieruchomił Twoje ręce nad głową, nie pozwalając Ci na chociażby najmniejszy ruch. Przybliżył się do Ciebie i zatopił zęby w Twojej szyi. Krzyknęłaś cicho z bólu. Z każdą kroplą krwi wyssaną przez wampira świat przed oczami zaczął się coraz bardziej rozmazywać. Nie miałaś już nawet siły, aby walczyć. Twoje ciało rozluźniło się, a ciężkie powieki zaczęły same się zamykać.Ból w szyi i ciężar ciała wampira nagle zniknęły. Otworzyłaś powoli oczy i chciałaś wstać, jednak tak bardzo kręciło Ci się w głowie, że nie byłaś w stanie złapać równowagi. Czyjeś silne dłonie objęły Cię w pasie i pomogły Ci się podnieść.
- Poradzisz sobie beze mnie, tak? – Usłyszałaś znajomy głos tuż koło swojego ucha. Poznałabyś ten głos wszędzie i mimo że nigdy byś się do tego nie przyznała, to poczułaś ulgę, kiedy zorientowałaś się, że uratował Cię Dean Winchester.
- Uratowałeś mi życie. Dziękuję – powiedziałaś z wdzięcznością i pierwszy raz dzisiaj uśmiechnęłaś się do niego absolutnie szczerze. Na twarzy mężczyzny pojawiło się zaskoczenie, jakby nie spodziewał się z Twojej strony słów podziękowania, ale raczej jakiegoś złośliwego komentarza. Przez dłuższą chwilę panowała między wami cisza, podczas której nie mogliście oderwać od siebie wzroku. Ramiona Deana wciąż oplatały Cię ciasno w talii.
- Przez cały ten rok zastanawiałem się, co tak właściwie się z nami stało. Kiedy byłaś blisko, pierwszy raz w życiu mogłem poczuć, że wszystko dobrze się ułoży... Odzyskałem nadzieję, że jeszcze mogę być naprawdę szczęśliwy i nagle wszystko się zepsuło – powiedział cicho Winchester i niepewnie dotknął Twojego policzka, jakby się bał, że to tylko sen i za chwilę znikniesz.
- Nigdy nie powinieneś tracić nadziei. Tak naprawdę, nadzieja to jedyne, co nam pozostało – odpowiedziałaś równie cicho i nie zastanawiając się długo nad tym, co robisz, stanęłaś na palcach i musnęłaś delikatnie usta mężczyzny. Poczułaś, jak Dean uśmiecha się lekko, nie przerywając pocałunku.
- Nawet nie wiesz, jak długo na to czekałem.
- Po prostu się zamknij i mnie pocałuj. – Chwyciłaś go za przód kurtki i przyciągnęłaś do siebie, zagłębiając się w namiętnym pocałunku.~*~
Pamiętaj! Czytasz - zostaw gwiazdkę lub komentarz, to motywuje.
Jeśli podoba wam się to, co tutaj zamieszczam, to proszę abyście polecali tę książkę znajomym. Im więcej osób będzie to czytać, tym większą motywację będę miała żeby dalej pisać ;)
CZYTASZ
Różne imagify
RandomZnajdziecie tutaj imagify z postaciami z seriali, filmów, książek, a także aktorami/aktorkami, muzykami i wieloma innymi osobami. PRZYJMUJĘ ZAMÓWIENIA! Okładka wykonana przez @Niebieski_Kameleon