1.

1.5K 87 45
                                    

Czerwony dywan.
Marsz weselny.
Teraz nawet śmierć nas nie rozłączy.

Kosmyki jej włosów opadają na ukryte pod koronkowym materiałem ramiona. Po raz pierwszy są rozpuszczone. Podobają mi się. Ich czerń podkreśla jej nieskazitelną skórę i miodowe oczy.

Stąpa lekko w kierunku ołtarza trzymając pod ramię Luke'a. Nie chciała, by ojciec przychodził na jej ślub. Jedynie na to wyraziłem zgodę. Reszta to mój wybór. Sala, suknia, zespół weselny. Ann nie miała nic do gadania. Wszystko by zepsuła.

Oblewa mnie fala gorąca. Kobieta mojego życia stoi naprzeciw mnie w dłoniach ściskając biało-fioletowy bukiet. Łzy szczęścia spływają po jej zaróżowionych od chłodu policzkach.
To na pewno z powodu radości. Kocha mnie, tylko nie zdaje sobie z tego sprawy.

Jej głos drży, gdy wymawia przysięgę. Po chwili nasze usta łączą się w pocałunku. Nie tak namiętnym jak zawsze. Ten jest subtelny i przypieczętowuje słowa, które wypowiadaliśmy kilka sekund temu. Wzrokiem ogarniam kościół przepełniony gośćmi po brzegi. Zawsze marzyłem o takim weselu. Hucznym i pełnym ludzi, z którymi dzielić mogę swą radość.

Wiem, że Ann kogoś brakuje. Kogoś z kim była blisko. Zbyt blisko, bym następnie zaprosił go na naszą ceremonię. Dostałbym szału, gdyby opuszki jego palców choć przypadkiem musnęły ciało Ann. Rozszarpałbym go. To moja kobieta. Żona. Moja własność.

Muzyka saksofonisty koi moją rozdartą duszę. To niebywałe, że muzyka może działać w taki sposób na człowieka. Leczy rany, które samoistnie nie chcą się zregenerować. Wywołuje uśmiech na twarzy w najbardziej pochmurne dni. Daje poczucie bliskości ze światem ludzi. Nie czuję się tak złym człowiekiem.

Wszyscy nam gratulują. Ściskają nas serdecznie i życzą szczęścia na nowej drodze życia. Ciekawe jak będzie wyglądała.. Oby Bóg oszczędził nam niebezpiecznych slalomów i stromych urwisk, w które łatwo będziemy mogli runąć.

Słowo się rzekło. Kątem oka spojrzałem na wybrankę swego serca. Tak pięknie dziś wygląda. W białym kolorze wygląda niewinnie. Uwielbiam na nią patrzeć. Odkąd zamieszkaliśmy razem mogę nieprzerwanie wpatrywać się w jej osobę. Widok jej anielskiej twarzy o poranku to najlepsze, co mogło mi się kiedykolwiek przytrafić.

Nie pozwolę jej odejść. Już nikt mi jej nie odbierze. Nawet Geiger, po którym słuch zaginął. Od czasu, gdy próbował wyjawić prawdę Ann w kawiarni przepadł. Nikt nie wie, gdzie się podziewa. A mnie najmniej to obchodzi.

Zaplanowałem swoje życie. Krok po kroku realizuję każdy swój plan. Każdy dzień minuta po minucie, by nic nie zachwiało mojego wyimaginowanego świata. Spełniam swoje marzenia. Nawet jeśli miałbym je realizować kosztem innych. W końcu po trupach do celu.

Chętnie Ci o tym opowiem. Jeżeli ten list trafił w Twoje ręce wiedz, że jesteś wybrańcem. Wyjawię Tobie najskrytsze sekrety mego parszywego życia. W krótkich odstępach czasowych będziesz dostawał kolejne. Aż w końcu w Twojej skrzynce pocztowej znajdzie się ostatni, w którym przyznam się Tobie dlaczego to wszystko zrobiłem. Dlaczego teraz już mnie tutaj nie ma. Dlaczego po kilku latach, gdy śmiałeś się na moim weselu.. płakałeś na moim pogrzebie.
Pamiętaj. To Ty będziesz moim powiernikiem. To taka gra. Zawsze lubiłem gry.

Nie możesz przestać odczytywać następnych listów. Wtedy to wszystko stanie się bezwartościowe. Jak ja.

Andreas Wellinger.
_____________________

Okej, boję się swojej wyobraźni.

Nowa forma, coś ciekawszego - mam nadzieję, że będziecie czytać z takim zapałem z jakim ja tworzę kolejne rozdziały. Dzisiejszy krótki, ale to tylko wprowadzenie do gry :)

Całuski! Miłej lektury! 😘

Snares of fear || Andreas WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz