6.

673 60 25
                                    

Pośpiesznie zbiegłem na dół narzucając na siebie koszulkę. W salonie ujrzałem Ann, która częstowała tajemniczego mężczyznę kubkiem herbaty. Zdjął czapkę sięgając po filiżankę, z której buchała gorącą para i uśmiechem podziękował dziewczynie. Schował twarz w dłoniach przecierając wyraźnie zmęczone opuchnięte oczy po czym wstał nerwowo przechadzając się po pokoju. Dopiero wtedy zrozumiałem kim jest owy gość.

Niepewnie przekroczyłem próg pokoju przeczesując włosy. Z zaskoczeniem spojrzałem w oczy Ann. Były czerwone od płaczu. Nie wiedziałem co wokół mnie się działo. Może nawet byłoby lepiej gdybym się nie dowiedział.

- Cześć tato.. - wyciągnąłem dłoń w jego kierunku, jednak ten mnie zignorował. Zacisnął pięści unosząc głowę ku górze. Nasze oczy się spotkały. Moje z pewnością wyglądały jak spodki. Natomiast w jego oczach szalała wściekłość.

- Nie nazywaj mnie ojcem. Trzymaj się od nas z daleka. - wycedził przez zaciśnięte zęby. Ann wciąż żałośnie szlochała po czym wybiegła z pomieszczenia. Jej kroki unosiły się w holu, a drzwi wejściowe się zatrzasnęły. Zostałem sam z ojcem, który pałał złością. Obecność mojej żony chociaż trochę podtrzymywałaby mnie na duchu.

- Nie rozumiem..

- Czego nie rozumiesz? - wykrzyczał obracając się do mnie plecami. Beznamiętnie patrzył w dal, podziwiając spadający puch za oknem. Westchnął cicho przez moment ukazując swą słabość. Mógłbym przysiądz, że po jego policzku spłynęła gorzka łza. - Wszystko zniszczyłeś. Wszystko rozpadło się na kawałki. - szepnął i wbił trzęsący się palec w moją klatkę piersiową. Nie spojrzał mi w oczy ani na moment. - Ty. Ty zabiłeś swoją matkę.

Krew w moim mózgu poczęła się gotować. Złość mieszała się ze smutkiem wywołanym wiadomością o śmierci mamy.

Nikt nie ma prawa mnie osądzać. W szczególności mój ojciec, który mógł być jedynym powodem śmierci własnej żony.

Spoliczkowałem go. Złapał się za zaczerwienione miejsce po raz ostatni racząc mnie spojrzeniem. Tym razem było inne.. pełne bólu i rozpaczy.

- Twoja matka zmarła przed kilkoma godzinami. Dostała zawału. Było to tuż po tym, gdy dowiedziała się prawdy. Jak zmusiłeś Ann do ślubu i ile krzywdy uczyniłeś swoim przyjaciołom. Nie masz już rodziny, Andreasie. Wstyd mi za takiego syna. Jesteś nic niewarty. - minął mnie zatrzaskując drzwi.

Nie walczyłem z potokiem łez. Nie miałem sił na bitwę, która i tak z góry była przegrana. Zacisnąłem usta spoglądając za okno. Ann trzęsącą się z zimna siedziała na schodach werandy.

Zrozumiałem, że tylko ona mi została. Nie mogłem jej stracić. Tak jak straciłem rodzinę, przyjaciół.. czy matkę. Porwałem koc, który przyozdabiał sofę wybiegając na ganek. Dziewczyna szczękała zębami dławiąc się lawiną kropel płynących z jej oczu. Odepchnęła mnie, gdy chciałem się nią zaopiekować.

- Jesteś potworem. - jej miodowe oczy nie miały już takiego blasku jak kilka godzin przed wizytą ojca. Były przygaszone i zmęczone. Położyłem dłoń na jej ramieniu, ale ona ją odtrąciła. Wstała bez słowa zostawiając mnie samego razem ze spadającymi płatkami śniegu, które jako jedyne chciały mi towarzyszyć w momencie, gdy moje serce rozpadało się boleśnie na kawałki.

Sąsiedzi pytali czy wszystko jest w porządku. Mechanicznie przytakiwałem głową choć dobrze wiedziałem, że tak nie było. Słyszałem odgłosy zamykanych walizek, które Ann ciskała o ziemię, by odreagować swą złość.

Ja też byłem zły. Cholernie wściekły. Wiedziałem, co przyniesie mi ulgę.

Wyprostowałem ciało podnosząc się z klęczek i złapałem klamkę. Ann była już na dole. Próbując się uspokoić trzymała w dłoniach telefon, by wybrać numer swojej matki.

Z całej siły zatrzasnąłem drzwi zamykając je na klucz. Dziewczyna cofała się, gdy zbliżałem się coraz szybciej. Wiedziała co się wydarzy.

Szarpnąłem ją za włosy ciągnąc ją do sypialni. Nie sprzeciwiała się. Strach nią zawładnął.

Poczułem się wolny. Agresja po raz kolejny oswobodziła mnie ze szponów smutku, który w moim świecie nie miał racji bytu.

Nie osądzaj mnie teraz. Jeszcze nie. Niewiele wyznań nam zostało.
_______________

Jeszcze nigdy w życiu nie przeżywałam historii razem z bohaterem swoich opowiadań. Aż do dzisiaj.. życzę Wam tego samego! 😘

Snares of fear || Andreas WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz