3.

550 31 5
                                    


Rhaena

Biały Port był dużo mniejszy niż Volantis, nie dorównywał Wolnemu Miastu również pięknem, jednak po tak długiej podróży, widok każdego miasta napawałby Rhaenę radością.  Załoga  pracowała w pocie czoła, aby statek bezpiecznie zawinął do portu. Ich głosy zlewały się w jedno z krzykami ptactwa wodnego. 

Słońce było już wysoko na niebie, gdy stopy dziewczyny bezpiecznie stanęły na kamiennym molo Białego Portu. Niski, barczysty mężczyzna zdjął kufer z jej rzeczami z pokładu i postawił go tuż przed nią, następnie wyciągnął dużą, szorstką dłoń, domagając się zapłaty. Rhaena wręczyła mu volantyjską monetę, a na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek. W mieście, z którego pochodziła pełno było tragarzy, którzy z wielką przyjemnością ponieśliby jej bagaż za niewielką opłatą, jednak tutaj nikogo takiego nie widziała. 

Rhaena próbowała pociągnąć kufer, lecz był dla niej zbyt ciężki. Postanowiła zabrać z niego wszystkie cenne rzeczy i ciepłe ubrania, a resztę po prostu zostawić. Serce jej się krajało, gdy ostatni raz spojrzała na piękne kolorowe suknie z delikatnego materiału. Niektóre rzeczy założyła na siebie, bo focze futro nie było wystarczającą ochroną przed chłodem, resztę włożyła do skórzanej torby. Kufer został w tym samym miejscu, w którym postawił go członek załogi. 

Dziewczyna wyszła z portu, podążając za innymi podróżnikami. Jej celem było kupienie jedzenia i dobrego konia, który miał się stać jej dalszym środkiem transportu. 

- W Białym Porcie znajdziesz najlepsze burdele na północy - oznajmił pewien mężczyzna do swojego towarzysza, opluwając przy tym swoją siwą brodę. Obaj zanieśli się śmiechem.  Na pewno burdel nie był przybytkiem, którego szukała Rhaena. 

Skręciła w szerszą uliczkę, która wspinała się lekko w górę. Jej uwagę przyciągnął drewniany, poniszczony przez deszcz szyld wiszący nad drzwiami wielkiego budynku. Z wnętrza dochodziły głośnie dźwięki muzyki i rozmów. Narysowany na szyldzie jeleń utwierdził ją w przekonaniu, że była  to gospoda. Weszła do środka, z trudem otwierając ogromne drzwi. Wewnątrz było kilkadziesiąt osób, jednak bez trudu znalazła wolne  miejsce. Po chwili obok  pojawiła się pulchna, ciemnowłosa dziewczyna. 

- Co podać? - jej głos był znudzony, niechętny. Wyglądała na jakieś szesnaście lub siedemnaście lat. Miała długą, szarą suknię całą w plamach od tłuszczu i wina i brązową kamizelkę wiązaną z przodu, która ściskała jej piersi. Jej włosy związane były w gruby, długi warkocz, spoczywający na ramieniu dziewczyny. 

- Sarninę i... Co pijecie na  północy? - głos podróżniczki brzmiał łagodnie i trochę niepewnie. Dziewczyna dopiero wtedy dokładniej się jej przyjrzała.  Zapewne zastanawiała się z jak daleka przybywa i dlaczego jest sama. 

- Mężczyźni najczęściej piją tu ale, kobiety zresztą też, ale mogę zaparzyć jakieś zioła rozgrzewające, widać, Pani, że ci zimno - Rhaena w odpowiedzi pokiwała głową, a dziewczyna się oddaliła.

Wnętrze gospody oświetlały świece stojące na blatach stołów. Wśród klientów znaczną przewagę mieli mężczyźni. Przekrzykiwali się nawzajem, rozlewając przy tym zawartości swoich kufli. Między stołami przeciskały się karczmiarki w starych poplamionych sukniach, nieustannie odganiając brudne łapy pijanych klientów. 

Dziewczyna wkrótce wróciła z ogromną porcją mięsa w tłuszczu, chlebem i pucharkiem z naparem z ziół. Rhaena podziękowała jej i podała kilka monet, którymi płacą ludzie w Westeros. Karczmiarka wytrzeszczyła oczy, odwróciła się ze zdumieniem i odeszła kilka kroków, lecz zaraz wróciła. Chwyciła dłoń dziewczyna i zostawiła w niej trzy monety, sobie pozostawiając tylko jedną. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 01, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

A Targaryen alone in the world Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz