Rozdział 4 (Porwana przez szaleństwo)

191 14 26
                                    

Wieczorna rozmowa z Kariną kompletnie wyprowadziła mnie z równowagi. W pracy nie mogłam się na niczym skupić. Nawet pomyliłam środek do mycia szyb z płynem do podłogi.

– Tamara, przestań bujać w obłokach i zejdź na ziemię! – ofuknęła mnie pani Katarzyna.

Nie była moją szefową, ale to ona koordynowała pracę wszystkich sprzątaczek. Nie znosiła obijania się i robienia czegoś na tak zwanego pół gwizdka. Wszystko zawsze musiało być perfekcyjnie wysprzątane. Niekiedy urządzała nam aferę o jeden mały zaciek na szklanym stoliku. Nie chcąc jeszcze bardziej jej denerwować, rzuciłam ciche przepraszam, po czym zabrałam się do pracy. Próbowałam zająć myśli czymś innym niż wyrzuty sumienia, ale z marnym skutkiem. Przez chwilę mi się udało. Pomyślałam o jutrzejszym wypadzie do klubu, jednak za chwilę znowu przypomniałam sobie smutek w oczach przyjaciółki. Pani Katarzyna po raz kolejny zaczęła krzyczeć. Już chciałam ją ponownie przeprosić, aczkolwiek zorientowałam się, że tym razem nie gani mnie, tylko Gosię zatrudnioną z miesiąc temu. Dziewczyna schyliła głowę. Widziałam, że z trudem powstrzymuje łzy, a starsza kobieta nic sobie z tego nie robiąc, krzyczała jeszcze głośniej, energicznie wymachując rękoma. Już chciałam stanąć w obronie koleżanki, ale prawie natychmiast przypomniałam sobie jaki los spotkał Ewelinę, która ujęła się za jedną z dziewczyn. Na drugi dzień otrzymała wypowiedzenie.

Westchnęłam jedynie, wracając do swoich obowiązków. Praca sprzątaczki była jednym z najbardziej niewdzięcznych zawodów. Gabinety sprzątała wynajęta firma sprzątająca. Sporadycznie, któraś z nas zostawała na noc w zastępstwie. Pani Katarzyna ewidentnie nam nie ufała, ponieważ niechętnie przystawała na te zmiany. Szkoda, bo wtedy szef płacił podwójną stawkę. My zaś zajmowałyśmy się toaletami, głównym holem oraz korytarzami na piętrach.

Przycisnęłam jeszcze mocniej mopa. Chciałam w ten sposób wyładować złe emocje. Ilekroć przekraczałam próg tego budynku, dostawałam mdłości. Każdy patrzył na ciebie z góry. Jedni spoglądali z drwiną, inni natomiast obrzydzeniem. Oni mieli kilku zerowe kwoty na kontach i nigdy nie poznali smaku biedy. Dla nich stówka w tę stronę, czy w tę nie robiła różnicy, a ja niekiedy musiałam wyżyć za tyle pieniędzy przez dwa tygodnie.

Po południu otrzymałam sms-a od Andżeliki z adresem klubu. Na szczęście nie znajdował się na drugim końcu miasta, więc śmiało mogłam pojechać autobusem, który był o wiele tańszy niż taksówka.

Podeszłam do swojej szafy i zaczęłam przeglądać jej zawartość. Nie chciałam pójść po raz kolejny w tej samej sukience. Kobieta też potrzebuje czasami jakiejś odmiany. Krzywiłam się co chwilę, spoglądając na następny ciuch. Nic mi się nie podobało. Albo było za eleganckie, albo zbyt odważne. Niektóre rzeczy dostałam od Kariny. Dziewczyna ostatnio schudła i zabrała się za wymianę swojej garderoby. Większość z tych roznegliżowanych ubrań była właśnie od niej. Nie, no zaraz zwariuję! Jęknęłam. Dlaczego przejmowałam się jakąś głupią sukienką? Ubiorę jeansy, jakąś bluzkę i też będzie dobrze. Z tą myślą już chciałam zamknąć szafę, aż nagle dostrzegłam wciśniętą sukienkę. Dotychczas nie mogłam się do niej jakoś przekonać, ponieważ wydawała mi się zbyt wyzywająca? O tak, to chyba właściwe słowo. O ile w tańcu nie wstydziłam się swojej kobiecości, o tyle zaraz po zejściu z parkietu przeistaczałam się w szarą myszkę. Peszył mnie każdy mały komplement.

Cała kreacja była krwistoczerwona i składała się z efektownych marszczeń oraz lejącego dekoltu. Posiadała odkryte plecy z wiązaniem na szyi. Niepewnie przyłożyłam sukienkę do siebie, po czym podeszłam do lustra. Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w swoje odbicie. Nie wiem, może czekałam na moment, w którym całkowicie przekonam się tego wyboru. Nie mniej po paru minutach odwiesiłam sukienkę, decydując się właśnie na nią.

Taniec, lek na życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz