Rozdział 30

5.5K 290 83
                                    

Obudziłam się następnego dnia, jak zawsze jako druga, z ciężką świadomością, że o czymś zapomniałam. Rozejrzałam się po pokoju, szukając jakiejkolwiek podpowiedzi. Jednak wszystko poustawiane było w idealnym artystycznym nieładzie, jak zwykle.

-Ósma - szepnęłam do siebie, patrząc na zegarek w telefonie, całkiem zadowolona. Ostatnio próbowałam przestawić mój zegar biologiczny, bo wstawanie o dziesiątej w jednostce było naprawdę złym pomysłem.

Wstałam i oparłam się zamyślona o komodę.

-O czym tym razem zapomniałaś, głupia? - zadałam pytanie w przestrzeń, ciesząc się, że w pobliżu nie ma Jamesa, który kochał pojawiać się znikąd.

Po kilku minutach westchnęłam i ubrałam się pospiesznie w luźny, bordowy sweter, o dziwo należący do mnie. Do tego dołożyłam szare dresy i zwykłe czarne adidasy. Włosów nie chciało mi się specjalnie układać, ale zebrałam je z tyłu głowy i spróbowałam zrobić kucyk. Oczywiście kosmyki były za krótkie, ale byłam coraz bliżej sukcesu.

Wyszłam na korytarz, wyglądając chyba jak przeciwieństwo namiętności i piękna, ale mnie to nie obchodziło. Odkąd Mia ujawniła swoje prawdziwe intencje miałam pewność, że nie muszę chorobliwie dbać o wygląd.

Ale mojemu generałowi chyba było jednak odrobinę przykro z jej powodu. Wydawał się być zawiedziony, ale chyba liczył jedynie na przyjaźń. I po prawdzie, również zaczynałam żałować moich naskoków, pomimo, że miałam część racji. Ona tylko chciała być szczęśliwa... Kosztem mojego życia... Ale ja też to uczyniłam Victorii.

Gdyby wszystko ułożyło, może Mia byłaby moją pierwszą damską przyjaciółką, bo po stracie Tony'iego nie miałam nikogo. Znaczy był Joffrey i inni, ale to nadal nie to samo. Potrzebowałam kogoś mega szczerego i prawdziwego...

Nagle moje rozmyślania przerwał dzwonek telefonu. Na cały korytarz ryknął refren "Thunder" i kilka osób odwróciła się z rozbawieniem. Pospiesznie odebrałam połączenie z nieznanego numeru i przystawiłam urządzenie do ucha.

-Cześć, Clary - odezwał się do mnie trochę zmodyfikowany głos Jamesa - Słuchaj, wykombinowałaś coś już?

-Ale o co chodzi? - zapytałam, zastanawiając się o co mu może chodzić.

-O kurwa, ty nic nie wiesz? - najgłośniej powiedział oczywiście przekleństwo, jak to zwykle on - Albo mnie wkręcasz, albo serio zapomniałaś.

-Ale o czym? - zirytowałam się już trochę. Zawsze mówił tak, że trzeba było się domyślać o co mu chodzi.

-Dzisiaj mamy dwudziesty sierpnia, Clary - w tle słychać był szum samochodów - Dzień urodzin mojego braciszka.

Tym razem to ja zaklęłam. Przeczucie mnie nie myliło, faktycznie zapomniałam o ważnej rzeczy. W pierwszym odruchu chciałam szybko skombinować jakiś mini prezent na szybko, ale zaraz przypomniałam sobie, że w jednostce nie ma sklepów. A na wyjazd do pobliskiego miasta nie było czasu.

-Tylko mi tu nie zemdlej, bo to jest zarezerwowane dla Andy'iego - już miałam zapytać czemu, ale zrezygnowałam. I tak by mi nie wyjaśnił - Jestem przy bramie, choć, pomożesz mi uporać się z tymi gburami.

-Skąd pomysł, że mam ochotę słuchać twoich pomysłów? - zapytałam, chociaż zaczęłam iść w kierunku wjazdu - Ostatnio wylądowaliśmy przez to na komisariacie - przypomniałam mu i przez sekundę wsłuchiwałam się z satysfakcją w ciszę, jaka zapadła po drugiej stronie rozmowy.

-Bo nie masz innych pomysłów i nie chcesz go urazić - odezwał się wreszcie i nie czekając na moją odpowiedź, rozłączył się.

Ta, chyba wszyscy w tej rodzinie byli bardzo pewni swojej wartości.

Szeregowa Clary |✔|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz