Rozdział 1

92 5 2
                                    

Nazwa piosenki:

Harry Potter and the Sorcerer's Stone Soundtrack - 19. Hedwig's Theme a.k.a Hedwig's Flight

- Al wstawaj! Jest 6.30- powiedziała znudzona Luna, bo ileż to człowiek musiał spać? Ona sama przecież czytała całymi nocami i nie potrzebowała snu.
- Luna, ale dzisiaj jest sobota, daj żyć.- powiedziała Alice ospale.
- No weź, przez tą noc przeczytałam tylko 3 książki, nudzi mi się.- Powiedziała Luna, tak że Alice wzdrygnęła się.
- Jak Ty możesz tyle czytać?... Mniejsza z tym. Obudź Angelie i z nią pogadaj, a mi daj spać, chociaż do 8.00.
Luna powolnym krokiem podeszła do czarnego łóżka Angelii. Ta oczywiście hibernowała. Dziewczyna usiadła na skrawku łóżka swej koleżanki po czym pstryknęła trzy krotnie palcami. Był to ustalony sygnał. Angelia podniosła się z prędkością światła.
- Coś się stało?- zapytała lekko przeciągając się.
- Nie, ale możemy pogadać? O czym kolwiek. Al oczywiście chce się wyspać, a mi się jako jedynej nudzi, a jest sobota...
- Która godzina?- zapytała szybko
- Dopiero 6:35... A co?
- O 8.00 śniadanie.- Powiedziała po czym równie szybko znów ułożyła się na łóżku, owinęła się kocem i zahibernowała się ponownie.
- Może porysuję...- mruknęła zrezygnowana Luna. Podeszła do swojego biurka po czym wyjeła notatnik.
Zaczęła rysować. Najpierw szkice. Później cienie. Zajęło jej to godzinę. A o to jej rysunek:

(Rysunek przedstawia Angelie i jej pupilka Malie)

(Rysunek przedstawia Angelie i jej pupilka Malie)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Ładnie, jak na Ciebie.- Powiedziała cicho Angelie, na co Luna wzdrygnęła się.
Obróciła głowę, by przyjrzeć się koleżance. Angi była lekko rozczochrana, miała na sobie czarny strój. W ręce trzymała szczotkę do włosów.
- D-dzięki?- wydukała Luna po czym dodała- Wytłumaczysz mi o co chodziło wtedy starszym uczniom?
- A opowiesz mi Twoją wersję wydarzeń?- dziewczyna pokiwała tylko głową i zaczęła opowiadać:

- Proszę o ciszę! -wykrzyknęła nauczycielka, a cała sala nagle ucichła- Jak zapewne starsi uczniowie wiedzą, co roku każda nowa uczennica/uczeń zostaje przydzielony/na do jednego z 4 domów. Są to:
Draconis, vulpis, ibis i raccoon. Cechy domu Draconis to męstwo, odwaga, szczerość, szlachetność, prawość, sprawiedliwość i lojalność. Cechami domu Vulpis jest abmicja, braterstwo, przebiegłość, spryt i zaradność. Cechy domu Ibis to mądrość, bystrość, inteligencja, roztropność, kreatywność, oryginalność i akceptacja innych, a cechy domu Raccoon to wierność, sprawiedliwość, pracowitość, lojalność, uprzejmość, uczciwość, koleżeńskość, cierpliwość, schludność, dokładność i pokojowe nastawienie.- przestała na chwilę by zwilżyć usta po czym dodała- Ten kogo wyczytam siada na stołku, a ja zakładam mu tiarę na głowę. Tiara wykrzyczy wasz przyszły dom, a wy zasiądziecie do stołu waszego przyszłego, wymienionego uprzednie przez tiarę domu.
Po chwili ciszy nauczycielka wyjęła stary, pognieciony zwój. Rozwinęła go po czym zaczęła wyczytywać imiona i nazwiska dzieci.
Po paru minutach wyczytali Alice, która tylko szepneła "Oby Dracoinis" po czym podeszła niepewnym krokiem do stołka. Nauczycielka ledwo nałożyła dziewczynie tiarę a ta od razu wykrzyczała:
- Draconis!
Alice uśmiechnęła się tylko i podreptała w stronę stołu Draconis'ów. Minuty mijały, a inni uczniowie dochodzi do różnych stołów.
- Luna Gromfire!
Wszyscy zaczeli wtedy szeptać. Kiedy podchodziła do stołka słyszała takie rozmowy innych uczniów jak "Niemożliwe, przecież ona podobno zginęła" bądź "Podobno jej rodzice ochronili ją chwile po tym jak zginęli... podobno nadal ją strzegą".
Luna usiadła na stołku, nauczycielka założyła jej tiarę na głowę. Tiara przez chwilę milczała, lecz później wykrzyknęła:
- Stawiasz mnie przed trudną sytuacją. Pasujesz mi do domu Draconis jak i do domu Vulpis, ale... Wiem, że chcesz być z w domie z przyjaciółką, z którą nie rozzstaniesz się dobrowolnie, więc przydzielę Ciebie do... DRACONIS!
Uczniowie z jej przyszłego stołu głośno wiwatowali z uciechy, nawet nie wiedziała o co chodzi... Alice również się wtedy pogubiła...

Dziewczyna skończyła opowiadać.
- Z tego co pamiętam jakieś 10 lat temu wydarzyła wojna domowa pomiędzy demonami. Podobno w niej zginęła Twa matka i pociągnęła za sobą Twego ojca. Z tego co widzę masz całkiem dobrą pamięć. Minęły 4 dni a Ty pamiętasz najdrobniejszy szczegół.
- To niestety tylko chwilowe.- Powiedziała smutno Luna czym skończyła rozmowę i poszła obudzić Alice.

* * *

Po przepysznym śniadaniu dziewczyny poszły na tyły szkoły, by odwiedzić swe pociechy. Gdy przechodziły holem każdy chłopak spoglądał na Al. "Czyżby to dlatego, iż wyczuli jej czarodziejską krew, a może to dlatego, że nie jest hybrydą?" Tego typu pytania kłębiły się Angelie w głowie.
Gdy wyszły ze szkoły, szły, cały czas w milczeniu, prostą dróżką prowadzącą wprost do ich pociech. Po 5 minutach były na miejscu. Ze środka dochodziły różne odgłosy, lecz najgłośniej było słychać poszczekiwanke i ryki. Gdy weszły do środka zobaczyły znajomą twarz. Był to Jack. Bawił się z Azorem.
Przywitał się po czym zrobił im miejsce by mogły przejść. Luna i Alice od razu pobiegły do sektora ze smokami, lecz Angi została z Jack'iem.
- Dlaczego nie powiesz im prawdy?- pytała się natarczywie
- Przecież wiesz, że nie mogę, a poza tym nie chciałbym walczyć z Luną...
- Ale ona musi wiedzieć!- przerwała mu Angelie- zrozum!
- No dobrze, powiem jej... Ale jeszcze nie dzisiaj.- Angi spojrzała na niego groźnie- Spokojnie, zrobię to jeszcze w tym roku.
Dziewczyna odwróciła się na pięcie po czym pokierowała się w miejsce gdzie znajdowała się Malia.

* * *

- Angi! Czy mogłabyś pójść że mną do biblioteki? Jest dopiero 14.39, zdążysz.- Zapytała Luna
- Ok, ale to już ostatni raz.
Szły jak to wampirka z wampirką. W milczeniu. Po 5 minutach dotarły do celu. Nikt ichnie zaczepiał.
- Trafisz sama?- Zapytała się szybko Angelie, która ledwo co powstrzywała swe nogi od wybiegnięcia ze szkoły i spotkania się z "pewną" osobą.
- Raczej ta...- Nie zdążyła dokończyć, ponieważ dziewczyna już pobiegła w stronę wyjścia.
Luna weszła do biblioteki. Od razu podreptała do jednej z bibliotekarek. Położyła wszystkie książki na biurku po czym pobiegła poszukać nowych "łupów". Znalazła parę ciekawych lektur. Gdy szła korytarzem do pań doszedł ją nieprzyjemny zapach. Jakby coś zapleśniało i ktoś próbował to zamaskować tandetnymi perfumami. Do okoła Luny były tylko regały z książkami i gobelin... "Kogo przedstawia ta tkanina?"- pomyślała. Arras przedstawiał kobiętę w podeszłym wieku. Miała ona długie, czarne włosy przez które przbijały się drobne, siwe pasema, zielone oczy, i naszyjnik z wizerunkiem lisa...
- Hmmm...- Przyjrzała się werdiurze i podeszła do niej.
   Dotknęła jej, była szorstka w dotyku, coś za tkaniną ominęło się. Luna spadła z materiałem na... schody? Można było to tak nazwać. Zobaczyła tam trzy, wielkie bramy, których znaczenia nie znała. Po co one tam były? Z jednej dobiegło głośne ryczenie połączenie z krzykiem... to co tam zobaczyła...

I pierwszy rozdział kontynuacji mojej starej książki został napisany! Następny prawdopodobnie będzie w sobotę za tydzień.

(Data opublikowania 13.09.2017)

Szkoła Hybryd-EdorviaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz