Nazwa piosenki:
Sage the Gemini - Now & Later [Official Music Video]
Z jednej strony dobiegło głośne ryczenie połączenie z krzykiem... to co tam zobaczyła było przerażające. Czarny, wysoki stwór z czerwonym oczami wpatrywał się w nią, cały czas wydając te same dźwięki. Ciekawa, jednakże wystraszona Luna cofnęła się. Nie wiedziała co zrobić. Stwór wydawał się jej znajomy.
- Kim Ty...- nie zdążyła dokończyć, ponieważ usłyszała ryk ostrzegawczy poczwary. Chwilę później bezwładnie osunęła się na ziemię.
* * *
Angelia biegła bardzo szybko w stronę altanki za szkołą. "Nie mogę się spóźnić!"- powtarzała. Po chwili była w ustalonym miejscu. Lecz nie tylko ona. Postać w czarnym kapturze ze srebnymi zdobieniami już na nią czekała.
- Spóźniłaś się.- Powiedział demonicznym głosem.
Angi spojrzała na swoją rękę, na której znajdował się tatuaż z działającym zegarkiem. Runa zegarkowa wskazywała 14:44.
- Przecież mam jeszcze...- Nie zdążyła dokończyć zdania, gdyż jej przeszkodził i powiedział:
- Sprawdź teraz, jesteś spóźniona.
Dziewczyna sprawdziła zegarek, była 14:45. Westchnęła po czym usiadła naprzeciwko mężczyzny w kapturze. Nadal go nie zdjął.
- Czego chcesz?
- Czystej, czarodziejskiej krwi. To ostatnie o co Ciebie proszę. Dług zostanie wtedy spłacony.
Angi patrzyła się na postać do póki ta nie pstryknęła palcami i nie znikła. Siedziała tak w ciszy przez dłuższą chwilę. Nie wytrzymała. Strumienie łez oraz szlochanie nie odstępowało od niej ani na chwilę.* * *
Alice sprawdziła godzine w dormintorium. Była 16:03. One jeszcze nie wróciły. Coś było nie tak. Usiadła na łóżku i wyjrzała przez okno. Nic. Poprostu nic. Nikogo nie było na dworzu.
Dziewczyna zamyśliła się na dłuższą chwilę. "Co by je mogło, aż tak zatrzymać?"
Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk pukania do drzwi.
- Mogę wejść?- Zapytał się pośpiesznie Jack.
- Takkk... - Chłopak wszedł do środka.- Mam pytanie, wiesz gdzie one są?
- Myślałem, że będą TU...- Usiadł obok Al-... Musimy je znaleź..
Nie zdążył dokończyć, bo w tym samym czasie do pokoju wbiegła cała zapłakana Angi. Podbiegła ona do swojego łóżka, by się wypłakać.
- Co ty masz na ramieniu?- Spytał zdziwiony. Z pod jej rękawa prześwitywała pewna runa.
Złapała się za świecące ramię i wyszeptała tylko "Przywidziało Ci się" po czym położyła się i zasnęła. Przynajmniej tak to wyglądało.
- To w końcu gdzie ona jest?* * *
"Jesteś słaba", "jesteś słaba", jesteś słaba"... Ktoś w głowie Luny ciągle to powtarzał. Bolało ją wszystko. Ostpale uchyliła powieki, ale odrazu je zamknęła.
Po chwili powtórzyła tą czynność. Widziała jak przez mgłę. Gdy chciała przetrzeć oczy ręce ani drgnęły, usłyszała jedynie metaliczny brzęk.
- Co do... -przerwał jej cichy, straszny chichot.
- Nie wydosssstaniesz ssssię sssssstąd, do póki nie dowiessssz i nie zaakceptujesssssz kim jesteśśśśśś.
Powiedział po czym z ciemności wyłonił się w postaci wielkiego, czarnego węża. Jego patrzałki wywiercały Lunie otwór w brzuchu.
- K-k-kim jesteś?- Zapytała wystraszona.
- Twoją dawną częśśśśścią, której nawet nie pamiętassssz.- Wysyczał po czym oplótł się wokół jej ręki. Dreszcze dziewczyny dziwnie ustały. Nie przeszkadzał jej, wręcz dzięki nie mu mogła się rozluźnić. Wąż zaczął się zmniejszać i przenosił się coraz bliżej klatki piersiowej.
Zatrzymał się na wysokości ramienia. Powstał biały rozbłysk, który na chwilę ją oślepił. Gdy otworzyła oczy, węża już nie było, a w jego miejscu pojawiła się czarno- biała runa. Luna przyjrzała się jej dokładnie. Wydawało jej się, że runa przemieszcza się po całym przedramieniu oraz ramieniu. Wyciszyła się. Wszystko zaczynało się układać w jej głowie.
Z zamyślenia wyrwał ją powiew wiatru. Nie była już w tamtym upiornym miejscu. Czy ono w ogóle istniało? Sprawdziła gdzie się znajduje. Siedziała pod starą jabłonią. Czytała. Księga była zapisana z dziwnym akcentem. Lecz o czym była? Zapamiętała stronę po czym zamknęła na chwilę książkę by przyjrzeć się okładce. No tak... Dzieje rodów. Bo cóż ona mogła czytać?... "Od kiedy ja czytam takie rzeczy?!" Podniosła się nie panując nad swoim ciałem.
- Głupia to jesssst tylko wssssspomienie.- Powiedział wąż. Kiedy mówił runa rozbłyskała i gasła.
Dziewczyna mimowolnie rozejrzała się. Była nie wiele młodsza od swojego obecnego stanu, więc jak to możliwe, że nie pamietala tego miejsca? Miała na sobie czarno-białą sukienkę. "Od kiedy ja noszę sukienki?!"
- Kiedy Twoi rodzice jeszcze byli tutaj, a teraz ssssłuchaj... to wiessssz tylko Ty. I tak, nawet Sssselene tego nie wie. To wssspomnienie dotyczy Twojego ostatniego spotkania z rodzicami i czassy wojny, które przeżyłaśśśś. One jeszcze się nie skończyły. Król demonów oraz Król upadłych Aniołów nadal żyją, a wojna nie skończy się do póki jeden z nich nie zginie.
Obraz Luny znów się zamazał. Teraz widziała najgorsze wspomnienie jakie mogłaby doświadczyć. Walkę dwóch "klanów" oraz ginących jej rodziców. Mimowolnie, jedna, samotna łza spłynęła po jej policzku. Z tego co zobaczyła jej ojciec choć był smokiem bardzo przypominał upadłego Anioła. Z kolei jej matka przypominała demona, lecz nie takiego złego jak Ci z klanu. Razem tworzyli duet. Duet, który mógł zakończyć wojnę.
W chwili, gdy rodzice Luny mięli zadać ostateczny cios Królowi Demonów, jeden z demonów zaatakował dziewczynę pozostawiając jej płytką ranę na policzku, która ciągnęła się, aż do podbródka. Jednak ból wywołany zadrapaniem przewyższył dziewczynę, która odwróciła uwagę rodziców krzykiem. Nieświadoma para przypieczętowała swój los. Mała chwila wystarczyła Królowi Demonów do zabicia jednego z dwójki rodziców. Z ust taty dziewczynki wydobyło się jednynie słowo "uciekaj". Z ręką przyciśniętą do skaleczenia Luna rozpoczęła szybki bieg. Nie wiedziała dokąd. Byle z tąd uciec. Jak najdalej. Zostawić smutne wspomnienie za sobą.
Teraźniejsza Luna wypowiedziała tylko "Proszę, skończmy to wspomnienie" po czym osunęła się na kolana i zaczęła płakać. Przycisnęła dłonie do oczu. Już nic więcej nie chciała zobaczyć.* * *
Jack oraz Alice przeszukiwali 2 godziny całą szkołę w poszukiwaniu Luny. Wywrócili wszystko do góry nogami. Zapytali każdego dwukrotnie. Nic. Tak jakby rozpłynęła się w powietrzu.
- Jack, może jeszcze raz zapytamy Bibliotekarki?
- To przecież bez sensu.- Stwierdził zrezygnowany.
- No proszę, ostatni raz, chodź tam. Luna przecież zawsze lubiła czytać. Może się tam po prostu zasiedziała i straciła poczucie czasu.- Zasugerowała Al.
Jack lekko pokiwał głową. Widać iż był już zmęczony szukaniem. Alice również. Może nie tylko takie rzeczy ich łączyły? Nie. Może to po prostu zbieg okoliczności.
Pokierowali się w stronę Biblioteki. Gdy dotarli na miejsce przepytali Panie po czym powiedzieli, że się rozejrzą. Po paru minutach Al znalazła Lunę. Zasnęła ona nad ksiażką.
- Pewnie mi się wydaje, ale Lunie chyba pociemniały końcówki włosów.... I ma jakiś nowy tatuaż.- Powiedziała zaineteresowana.
- Niestety nie wydaje Ci się. To dziwne, ale jak to możliwe, że zanęła akurat tu, a nie może zasnąć w dormitorium?
- Nie wiem. Trzeba będzie ją przenieść. Pomożesz?- Spytała Al.
Jack pośpiesznie wziął Lunę na ręce. Była dosyć lekka. Alice wzięła książkę. Zanieśli ją i położyli na jej łóżko po czym chłopak wyszedł. Al położyła księgę na szafce obok Luny.* * *
Minęły 3 godziny, a Luna nadal spała. Alice nie wiedziała co zrobić. Spojrzała na hibernującą Angi. Wyglądała jakby płakała przez sen. Co się jej stało? To pytanie zadawała sobie cały czas.
Wstała nadal myśląc o dziewczynach i zaczęła sobie cicho nucić coś po francusku. Śpiewała to jednak bardzo cicho.Où la rivière coule doucement. Où tout a commencé. Là, vous me rencontrerez et mon âme. Pourquoi m'ont-ils ordonné de partir? Qu'est-ce que j'ai fait mal?
Pourquoi cela doit-il toujours être? Long I? Pourquoi ma famille? En France, j'ai eu beaucoup d'amis ... Les mains de Luna et Angelia étaient les seules ici. Qu'est-ce que j'ai fait pour aller à Hybrid School quand je ne suis pas seul?
Nuciła, nuciła i tak bez przerwy. Bardziej przypominało to cichy szloch niż śpiew.
* * *
Luna obudziła się z cichym jękiem. Jakim cudem znalazła się w swoim dormitorium? Może to tylko kolejne wspomnienie?
- Tym razzzzem nie, Twój kolega Ciebie zzzznalazł i przynióssssł tutaj.- Powiedział wąż w jej głowie. W tym samym czasie jej runa na ramieniu lekko zaświeciła.
Luna wstała lekko chwiejąc się. Usłyszała cichy głosik Alice. Usiasła w siadzie prostym na łóżku i oparła się o ścianę. Akcent i emocje towarzyszące Al mówiły jednoznacznie, że chciała być teraz sama. Tam gdzie nikt nie usłyszy tej "pieśni". Dziewczyna rozejrzała się po pokoju. Angi również spała. Wyglądała jakby przez cały ten czas płakała. Nigdy nie widziała takiego zachowania u niej.
Podeszła ospale do Al, powiedziała, że bardzo ładnie śpiewa, po czym znów poszła na swoje łóżko i zasnęła.W dzisiejszym rozdziale wyjaśniło się parę rzeczy. Nie zapomnijcie o daniu gwiazdki, jeśli rozdział przypadł wam do gustu. Kolejny rozdział już za tydzień ^^.
(Data opublkowania rozdziału 23.09.17r)
CZYTASZ
Szkoła Hybryd-Edorvia
FantasyMagiczna szkoła dla wampirów, wilkołaków...itp. Była to pierwsza szkoła, która przyjmowała hybrydy oraz gdzie można było mieć "większe" pupilki. Pewnego dnia trafiły do niej dwie przyjaciółki. Luna- Hybryda wampira, smoka i demona Alice- Paryska cz...