Rozdział 3

26 3 0
                                    

Piosenka: Emeli Sande- Read all about it

       Podeszła ospale do Al, powiedziała, że bardzo ładnie śpiewa, po czym znów poszła na swoje łóżko i zasnęła.

* * *

      Następnego dnia Angi szybko zerwała się na nogi. Była cała spocona. Kolejny sen o tym co miało nastać. Miała ją zabić. Widziała pokój, cały w krwii. Bała się, że tego nie zrobi. Bała się, że runa ją zabije za niewykonanie powierzonej misji.
- Dlaczego? DLACZEGO AKURAT MI MUSIAŁO SIĘ TO PRZYTRAFIĆ?!- wykrzyczała.
     Po chwili przestraszona, że kogoś obudziła rozejrzała się po pokoju. Była sama, znów sama. Al i Jack gdzieś sobie poszli. Z drugiej strony przynajmniej jej nie słyszeli. Spojrzała na runę zegarkową. Dochodziła 11. Angi zawsze była dobra z run. Znała ich większość, nawet te zakazane.
- Dlaczego mnie nie obudzili. Wiem, że jest niedziela, ale to nie powód...- mruczała pod nosem dopóki nie zobaczyła listu na biurku. Wtedy zrozumiała.

 Wtedy zrozumiała

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


* * *

      Luna latała na Lilii. Była szczęśliwa, sama nie wiedziała dlaczego. Kolejno przelatywały przez widmowe chmury, które w zetknięciu z łuskami smoczycy zalewały się wodą o różnej barwie. Leciały szybko. Gdyby tylko mogły zapomniałyby o wizjach, przeszłości czy zagadkowych śmierciach uczniów, które od niedawna są głośne w całej szkole. Zazwyczaj znajdowano ciała martwych wilkołaków, czasami wampirów. Nikt nie mógł tego zrozumieć.
     Luna poklepała Lilię po grzbiecie dając znak, by zawróciła w stronę szkoły. Bez najmniejszego oporu wykonała rozkaz. Leciały 5 minut. Lilia oczywiście musiała coś zrobić, bo inaczej ten lot nie miałby najmniejszego sensu. Zrobiła więc beczkę po czym złożyła skrzydła, aby z niewiarygodną siłą zatrzymać się na ziemi. Dziewczyna przeczesała rękoma włosy. Musiałaby sobie załatwić jakiś kask na kolejne loty jeśli chciałaby mieć normalne, proste włosy.
     Zeskoczyła ze smoczycy po czym doprowadziła ją do smoczych zagród. Zdjęła z niej smocza siodło, dołożyła trochę mięsa do jej miski i poszła do swojego dormitorium. W drodze słyszała odgłosy walki, czyżby wąż znów chciał jej coś pokazać? Przystała, krzyki dochodziły zewsząd, a nikogo w pobliżu nie było. Przytkała lekko uszy po czym znów zaczęła się kierować w wybraną poprzednio drogę.
      Powoli traciła siły. Co jej się dzieje? Wyjrzała przez ramię. Za nią szła postać w czarnym kapturze. Choć na jej twarz padał cień było widać jej czerwone, kocie oczy oraz uśmiech. Szyderczy uśmiech od ucha do ucha. Odwróciła wzrok od strasznej twarzy i przyśpieszyła kroku. "Czy ja nigdzie nie jestem już bezpieczna?"- Pytała samą siebie. Bała się odwrócić. Poczuła jak krew zaczęła jej szybciej pulsować.
- Luna uciekaj! Nie oglądaj się za siebie! - usłyszała za sobą Selene.
    Chwilę później poczuła się lepiej. Pobiegła. Z niewiarygodną szybkością. Była szybka. Czuła się dobrze, jakby taka moc, wielka i potężna moc tkwiła w niej uśpiona. Poczuła ciepło rozlewające się od jej klatki piersiowej, schodzące stopniowo w dół, wlewało się w nią, w każdy cal jej ciała. Krzyki ustały. Zatrzymała się oraz rozejrzała. Stała przed dormitorium. Wypowiedziała szeptem hasło domu Draconis przed zabytkowym, starym i wysoko zdobionym lustrem. Usłyszała cichy łoskot po czym obok lustra pojawiły się drzwi. Najpierw niby namalowane, później zaczęły przybierać ludzkiej wielkości kształty. Teraz wyglądały jak prawdziwe. Pociągnęła za klamkę po czym weszła do środka. Nie zważając na innych weszła do swojego pokoju miejąc nadzieję, iż któraś z lokatorek już będzie.
     Angi stała przy biurku, była sparaliżowana strachem. Luna podeszła do niej, ta ani drgnęła, może jej nie zauważyła?
- Hey? Angi?...- Gdy usłyszała swe imię wzdryngnęła się po czym odwróciła się w stronę wypowiadającej się osoby. Odetchnęła.
- Ach, Luna.... to na szczęście tylko ty.
Poklepała ją po plecach po czym usiadła na swoim łóżku. Luna zrobiła to samo. Czyżby obie się czegoś bały?
Dziewczyna o czarnych już włosach z białymi końcówkami wpatrywała się w okno. Czy wtedy Selene przybrała humanoidalną postać, by ją ochronić? A może ona miała po prostu porachunki z tamtą postacią?
- Luna... Skończmy już z tajemnicami... żadnych tajemnic... to wyniszcza od środka...- Wyszeptała Angi. W jej oczach widoczny był smutek. Była bliska łez.
- Nooo... Dobrze...- Wydukała Luna, lecz Angi jej przerwała.
- Pokaż skrzydła!...- Wykrzyczała- Przepraszam... wymknęło mi się.
- Skrzydła? O co Ci chodzi? - Pytała dziewczyna z niedowierzaniem- Ja o niczym takim nie wiem...
- Nie kłam! Jesteś jedną z ostatnich niepoległych!... Chyba, że Ty naprawdę tego nie wiesz... - Powiedziała czerwona od wstydu dziewczyna.
   W tym samym czasie Luna opadła bezwładnie na łóżko. Usłyszała cichy krzyk, zaraz potem metaliczny dźwięk. Podniosła ostatkiem sił rękę. Była zakrwawiona czarną krwią. Chwilę później jej oczom ukazała się ta sama straszna twarz z przed kilku minut. TYLE, ŻE TYM RAZEM BYŁA WE KRWI.

(Od razu mówię, iż ten obrazek rysowałam dawno temu i akurat był podobny do opisu tej postaci)

(Od razu mówię, iż ten obrazek rysowałam dawno temu i akurat był podobny do opisu tej postaci)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

    Jej świat ponownie zawirował. Zamknęła oczy. Poddała się ciemności. Ciemność. Ciemność. Ciemność... Mijały minuty a jej stan się nie zmieniał. Słyszała wiele głosów, jedne były męskie, drugie żeńskie, a jeszcze inne dziecience. Lecz wszystkie powtarzały to samo. "JESTEŚ SŁABA, JESTEŚ SŁABA, JESTEŚ SŁABA, JESTEŚ SŁABA..." Przykryła uszy rękoma. Były one spiczaste, co lekko zdziwiło Lunę. Głosy nasilały się. Były one dla niej znajome.
   Wtem gdy chciała spojrzeć na twarze istot wykrzykujące te dwa słowa ujrzała jedynie nicość. Rozpłakała się. Nic jej nie pomoże. Nikogo tu nie ma. "Pewnie tam ta dziwna postać mnie zabiła, lecz w takim razie gdzie teraz jestem?" Coś musnęło lekko jej ramię. Spojrzała za siebie. Za nią stała postać młodej kobiety. Ona również płakała. Czyżby to było tylko złudzenie? A może jedna z jej uśpionych emocji, które dopiero co się ujawiniły? Postać wyglądała znajomo jednak dziewczyna nie mogła sobie przypomnieć kim ona jest. Widmo kobiety przytuliło ją. Dało jej to spokój. Już wiedziała. Nie potrzeba słów, by wiedzieć kto kim jest, potrzeba czynów. A ta zjawa wykazała kim była. Była jej matką. Była Eve.
   Postać jakby widząc jej myśli kiwnęła lekko głową. Dziewczyna i kobieta w dalszym ciągu płakały.
- D-dlaczego tu jestem sniff  i... czy ja umarłam?- Wydukała cicho Luna.
   Eve dotknęła jej czoła. Do jej głowy zaczęły napływać spomnienia. Ich liczba była wielka. Po jakiś 5 minutach dowiedziała się paru istotnych rzeczy. Takich naprzykład, że jej włosy miały na początku ciemnoniebieski odcień. Żeczywiście miała czarne skrzydła. Lecz co jej się stało? Dlaczego wygląda inaczej? Dlaczego przez cały ten czas płacze?

* * *

  Angi krzyknęła, gdy przez pokój przeszedł cichy szum po czym Luna opadła bezwładnie na łóżko. Z jej szyi wystawał dziwaczny nóż. Dziewczyna złapała się za szyję. Jej oczy zaczynała spowijać coraz gęstrza mgła. Nad nią zaczął pojawiać się jakiś mężczyzna w masce i czarnej bluzie. Wystarczyła chwila, by Angi rozpoznała go. To był ten gość, u którego miała dług. Runa zapiekła ją. Złapała się za ramię, na którym się znajdowała.
   Nieznajomy podniósł Lunę. Zaczął się wraz z nią rozpływać. Chwilę później do pokoju wbiegła inna postać. Drzi wypadły z zawiasów. Ostatkiem sił Angi obróciła się w jej stronę. Na pierwszą chwilę obstawiła, iż kobieta ma co najmniej 30 lat. Miała ona długie, fioletowe włosy, maskę, przez którą nie można było zobaczyć większości jej twarzy. Ubrana była w fioletowo-czarną suknię, z fragmentami tytaniowej zbroi oraz dwa miecze. Jeden z mieczy dzierżyła w ręku, a drugi przypięty został do pasa.

   Skoczyła zwinnie 3 razy, jakby tańcząc po czym wyciągnęła drugi miecz i zaczęła okładać porywacza ciosami

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   Skoczyła zwinnie 3 razy, jakby tańcząc po czym wyciągnęła drugi miecz i zaczęła okładać porywacza ciosami. Robiła to z gracją. Porywacz unikał większości ataków. Stawał się coraz bardziej przezroczysty, aż całkowicie znikł. Kobieta rozejrzała się po pokoju, gdy zauważyła Angelie podbiegła szybko do niej i dotknęła jej ramienia. Ręka kobiety była zimna, przez co dziewczyną wstrząsnęły dreszcze. Zamknęła oczy. Nabierała sił. Kobieta usiadła obok Angi.
- Ty zapewne jesteś Angelia... Luna dużo o tobie mówiła.- Powiedziała melodyjnym głosem. Była smutna.- Ja jestem Selene.

Rozdział na polecenie czytelników jest trochę dłuższy. Przepraszam za tygodniowe opóźnienie, ale nie miałam zbyt dużo czasu.

Natalia

Szkoła Hybryd-EdorviaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz