Powiem ci prawdę

938 134 95
                                    

Podobno można porozumiewać się z kimś bez użycia słów. Można po prostu leżeć obok siebie, tylko i wyłącznie wpatrując się w siebie. Tak jak teraz, gdy Victor wpatrywał się w oczy koloru czekolady, pod których wzrokiem mógł się rozpuścić. Jedna z jego dłoni gładziła czule dół pleców kochanka, a druga została przygwożdżona do poduszki przez głowę czarnowłosego. Ale w żadnym wypadku mu to nie przeszkadzało. Pragnął znajdować się tak blisko Japończyka jak tylko się dało. Był dla niego jak powietrze bez którego nie umiał funkcjonować. 

Jego dłoń nie przestawała gładzić dołu pleców nawet, gdy usta Rosjanina znalazły się na czole ukochanego. 

- Yuuri, kocham cię, wiesz o tym? Prawda? - powiedział z ustami przy jego skórze, a jako odpowiedź dostał kiwnięcie głową. - To jak mam ci pomóc? - poczuł jak drobne ciało w jego ramionach spina się. - Kochanie? - Katsuki usiadł powoli na łóżku, odwracając wzrok w przeciwną stronę. Zastanawiał się jak ma przekazać mu to co czuje. Jeszcze żaden lekarz tego nie zrozumiał, więc czemu białowłosy miałby być wyjątkiem? 

- Nie zrozumiesz tego. - pokazał na migi, cały czas kierując swój wzrok w drugą stronę. - Zmagam się z tym od małego i przez ten czas miałem miliony badań, rozmów i jeszcze nic nie pomogło. - z bólem w oczach spojrzał na ukochanego. 

- Skąd wiesz, czy to się nie uda? - odpowiedział mu Victor, również wymachując swoimi dłońmi. Czarnowłosy widząc to otworzył szerzej swoje oczy. - Czy ty nadal nie rozumiesz, że mogę zrobić dla ciebie wszystko? Nawet nauczyć się języka migowego? - posłał mu pokrzepiający uśmiech, który Japończyk nieśmiało odwzajemnił. Dla niego gest Nikiforova znaczył naprawdę dużo. 

- Możesz spróbować, ale wątpię, że cokolwiek osiągniesz. - powoli pokazał, garbiąc się lekko. 

- Jeżeli będziesz się tak nastawiał to nigdy nie dojdziesz do wybranego celu. - tym razem powiedział Rosjanin, również siadając obok chłopaka. 

- Doskonale wiesz na czym stoisz. Więc wiesz chyba, że strach jest tu głównym problemem. 

- To powiedz mi, czego się boisz? - objął Yuuriego ramieniem, przyciskając go lekko do swojej piersi tak, żeby miał swobodę w poruszaniu dłońmi. 

- Reakcji. - Rosjanin nie odzywał się przez chwilę, kalkulując informacje jakie uzyskał. 

Patrzył przez chwilę w okno, obserwując delikatne promienie słoneczne, które próbowały przedrzeć się przez gęstą zasłonę burzowych chmur. To natknęło poetę. Widział jak te drobne, praktycznie niewidzialne promienie walczyły mimo wszytko, byle tylko przedrzeć się przez największą przeszkodę. 

- Puk puk. - Yuuri popatrzył na niego z niezrozumieniem. - Do drzwi odwagi puka strach. - kontynuował, wolną dłonią przeczesując czarne kosmyki partnera. - Odwaga otwiera, a tam nic nie ma. - wyszeptał do jego ucha, całując je delikatnie. Japończyk na to wzruszył ramionami nie wiedząc o czym mówi jego ukochany. - Wniosek jest taki, aby stawić czoła swojemu strachowi, bo równie dobrze może okazać się, że to nie jest takie straszne jak nam się wydaje. Trzeba pokonywać nasze słabości. - ręka, która przed chwilą gładziła jego włosy, teraz przeniosła się na podbródek. 

Katsuki patrzył na niego przez dłuższą chwilę, powoli trawiąc jego słowa. Czy rzeczywiście było tak jak mówił Rosjanin? Czy może jeszcze kiedykolwiek coś powiedzieć?

- Każdy z nas ma jakieś słabości. Ja też mam jedną. - to zaciekawiło czarnowłosego jeszcze bardziej. Usiadł naprzeciwko niego, uważnie obserwując jego mimikę twarzy. Przez te gest Nikiforov zrozumiał, iż ma kontynuować zaczęty temat. - Pamiętasz jak byłem w szpitalu? - młodszy z mężczyzn pokiwał głową na tak. - Zasłabłem z wyczerpania. Głodziłem się. Może wydawać się to absurdalne, ale choroba, przez którą przechodzę, objawia się czymś takim jak brak chęci do jedzenia, poczucie beznadziejności, niska samoocena, czy brak motywacji. - zaśmiał się histerycznie. - Było to wtedy, gdy wyjechałeś. To ty byłeś moją motywacją, a cię straciłem. - spuścił swoją głowę, biorąc głęboki wdech. Nienawidził o tym mówić a co dopiero nazywać. Depresja źle brzmiała. - Ta choroba może trwać tak z dwa lata. I powoli z niej wychodzę. U mnie zaczęła się około półtora roku temu, kiedy to zmarła moja siostra. - Japończyk popatrzył na niego zszokowany. Rosjanin w żadnym wywiadzie nie wspominał o swoim rodzeństwie. - Przechodziła przez przejście dla pieszych i została potrącona przez pijanego kierowcę ciężarówki. Nie było dla niej ratunku. - westchnął, czując na swoich kolanach chłodne dłonie swojego chłopaka, które miały dodać mu otuchy. - Byliśmy bardzo zżyci. 

- Przykro mi. - przekazał mu Yuuri, na co białowłosy uśmiechnął się lekko. 

- Było minęło. Wtedy właśnie nauczyłem się, aby bez względu na wszystko pokonywać swoje słabości. Oczywiście nie zapomniałem o mojej siostrze i na zawsze zostanie w moim sercu. - jakby na potwierdzenie swoich słów położył rękę na klatce piersiowej po swojej lewej stronie. - Skoro ja dałem radę, to ty będziesz w stanie pokonać swój mutyzm. - nachylił się w jego stronę, targając go pieszczotliwie po włosach. 

Katsuki siedział cały czas w niego wpatrzony, nie wiedząc co powiedzieć. Słowa poety ujęły go za serce, dając nową, nieznaną do tej pory, determinację. 

- Chyba nic by się nie stało, gdybyś chociaż spróbował, co? - ucałował go w czubek nosa, chcąc podkreślić swoje słowa. - Idę zrobić nam śniadanie do łóżka, więc ty tu sobie zostań i leż. - powiedział wesoło, ubierając na siebie bokserki i wychodząc z sypialni. Czarnowłosy natomiast opadł plecami na pościel zastanawiając się co może zrobić. 

Nie ma za dużo możliwości. Jedną z nich i najważniejszą jest cudowny poeta, który właśnie smażył jajka na bekonie. To on mógł wyciągnąć go z tej krainy ciszy, w której był pogrążony odkąd pamiętał. Kiedyś jego mama wspomniała, że jak miał pięć lat to odezwał się pierwszy i ostatni raz, aby pożegnać swojego ukochanego pupila. On sam nie pamiętał tego momentu w swoim życiu, lecz rodzicielka czarnowłosego wiedziała, że zapamięta ten moment do końca swoich dni. 

Bał się również, że jeżeli nawet chciałby coś powiedzieć to nie byłby w stanie. Jego struny głosowe przez te paręnaście lat nie ruszały się, co może skutkować wizytami u logopedy. 

Przekręcił się na bok, wzdychając cicho. Wszystko wydawało się być wręcz na wyciągnięcie dłoni, a jednocześnie było tak odległe. Wiedział, że musi pokonać wiele przeszkód, lecz nie wiedział, czy był w stanie. 

To tak jakby mały wróbelek chciał wziąć do swojego dzioba całą kromkę chleba. Próbowałby, ale bez żadnego rezultatu, bo jest zbyt mały i słaby aby unieść taki ciężar. 

Takim wróbelkiem jest właśnie Yuuri, który widząc jakich gabarytów jest ten chlebek, poddaje się już na starcie uważając, iż nie da rady. 

A tak naprawdę wystarczy, aby dziobał chlebek po małym kawałeczku, aż zostanie zjedzony w całości. 








Please Say Something //Victuuri//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz