dwa | ❛ promienna latte ❜

889 152 43
                                    

[tęsknił kto???]

Gdyby ktoś zapytał Hermionę Jean Granger, co najbardziej lubi w świecie, odpowiedziałaby, iż jest to książka. (I kawa) Gdy więc znalazła regał z książką noszącą wdzięczny tytuł "Horacy Grall i...", nie doczytała niestety, gdyż w oczy rzucił jej się jej doskonale znany przyjaciel, (nawet udało jej się zapamiętać imię, Ronald brzmiało!) Ronald Billius Weasley, znaczy Ron. Czerwona; w sensie ruda, oczywiście, śmiejąca się czuprynka i złoto-bordowy uniform, no i ten uśmiech, którym obdarował ją, jak i wszystkich klientów.

Bo Ronald Billius Weasley szybko zadomowił się w kawiarni Pod trzema kubkami. Piękno. Samo oglądanie chłopca w pracy było cudnym doświadczeniem. 

  — Hermiono, śmiem twierdzić, iż wyglądasz dziś bardzo promiennie. Znaczy, ugh, co ty taka wesoła jesteś? Czasem nie wiem, czy mam być luźny, czy oficjalny.

❝ Dla mnie możesz być taki, jaki tylko zechcesz. ❞

Hermiona Jean Granger nie mogła powiedzieć tego na głos. Bo w istocie bała się, że zbyt jest nachalna, czyżby ich znajomość miała się rozwinąć za szybko? Była pewna, że Ronald nie zamierza się spieszyć i że potrzebuje czasu.

  — Umm, jak tylko chcesz. 

  — Mam coś na twarzy?, ciągle mi się przyglądasz. Czuję się onieśmielony.  

❝ Czy ja jestem śmieszny? ❞

Ronald Billius Weasley nie odważył się o to zapytać. Wtedy stałby się jeszcze śmieszniejszy, a Hermiona? Ona jest przecież za mądra, by móc to słyszeć.

  — Właściwie to tak, ubrudziłeś się śmietanką. Pozwolisz?

To chyba był najintymniejszy  moment w całej ich dotychczasowej znajomość, no i ta gęsia skórka u obojgu.

Ronald Billius Weasley poczuł, że jego twarz wpasowała się perfekcyjnie do koloru uniformu, włosów i piegów. Hermiona Jean Granger zakryła twarz otwartą dłonią, rumieniec i samoistnie tworzący się uśmiech? Nie mógł tego dojrzeć.

Niespotykany dotyk.

  — Umm, rozumiesz... Mamy bardzo duży ruch dziś, więc pozwolisz, że zbiorę od ciebie zamówienie.

  — Och, jasne. Średnia bez...

 — ...tłuszczowa Latte, co powiesz na fondanta czekoladowego? Ten uśmiech i zakłopotanie mówią mi, że tak. Oddalę się.

Hermiona, pod wpływem impulsu, chwyciła go za rękaw swetra, gdy odchodził.

  — Coś się stało?

 ❝ Takie rozmowy mogę przeprowadzać codziennie. ❞

Ale nie umiała tego powiedzieć. Jedyne, co potrafiła, to podarować mu szczery uśmiech.

  — Już nic.

I uśmiechnęła się ponownie.

Ronald się zaczerwienił, gwałtownie odwrócił wzrok i pobiegł, czerwony jak pomidor, w stronę stolików, przy których siedzieli Seamus i Dean, Neville i Hanna, Cho i Cedric.

 ❝ Jestem taki głupi. TO zdecydowanie nie miało się zdarzyć. Chociaż w sumie... cieszę się, że się wydarzyło. ❞



pod trzema kubkami | 𝐫𝐨𝐦𝐢𝐨𝐧𝐞 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz