Rozdział III

12 0 0
                                    

Nessie

      Ogień, gryzący zapach dymu i krzyki. Krzyki bólu, rozpaczy i przerażenia.
-Lyn?! Aiden?!  Gdzie jesteście?! Błagam odpowiedzcie mi!- mój krzyk dołączył do dziesiątek innych głosów.-Febian?! Rian?! Proszę!-wbiegłam do płonącego budynku.-Halo! Czy ktoś mnie słyszy?!- Ze łzami w oczach przeszukiwałam dom. Nic. Nic poza palącymi się przedmiotami.
Nagle, usłyszałam ryk, straszliwy, pełny szaleństwa i żądzy zemsty. Znałam go. Wiedziałam dokładnie, do kogo należał.
Ale dlaczego? Dlaczego nie może zostawić nas w spokoju?!
Popękane ściany budynku powoli zaczynały się kruszyć. Szalejąca pożoga była bezlitosna, zupełnie jakby chciała zatrzeć wszelkie pamiątki świadczące o tym, że to miejsce kiedykolwiek istniało.  Kiedy uderzyła mnie kolejna fala rozpaczy upadłam na kolana i poddałam się powstrzymywanej przez tak długi czas przemianie.Moje ciało rosło i z wolna, pokrywało się czarnymi łuskami. Z mojego gardła wydobył się wrzask, który wraz z postępującą  transformacją przeradzał się stopniowo w smoczy ryk. Pobrzmiewała w nim wściekłość  i cierpienie. Wzbiłam się w powietrze wiedząc, że właśnie straciłam rodzinę. Chciałam odlecieć jak najdalej stąd. Uciec z miejsca, które przez tyle lat było moim domem a  które w ciągu tych kilku chwil przemieniło się w dymiące zgliszcza...
         Obudziłam się z krzykiem. Przez chwilę siedziałam na łóżku dysząc. W końcu dotarło do mnie, że to tylko sen, tylko kolejny koszmar...
Przetarłam twarz i spojrzałam na zegar. O kurde, zegar wskazywał godzinę dwudziestą pierwszą. "Muszę jeszcze odrobić zadania", pomyślałam. Nieważne jakie miałam nastawienie do tej całej sytuacji-w którą notabene, sama się wkopałam-aby uniknąć nieprzyjemnych konsekwencji, musiałam się jak najlepiej przystosować.Wstałam i poszłam do łazienki. Kiedy spojrzałam w lustro, moja  twarz wydała mi się jeszcze bledsza niż zwykle, a podkrążone oczy wyglądały ma zmęczone i stare. Westchnęłam i oparłam się czołem o chłodne kafelki.
      Ten sen, dlaczego musiała mi się przyśnić akurat ta noc? Wzięłam głęboki oddech.
Spokojnie, wyluzuj się. To nic nie da... Powoli zaczęłam się uspokajać. Zrzuciłam ciuchy i weszłam pod prysznic. Strumień ciepłej wody częściowo ukoił moje  nerwy i rozluźnił spięte mięśnie. Po skończonej kąpieli wytarłam się i ubrałam dres. Wróciłam do pokoju w poszukiwaniu torby, tylko po to, żeby przypomnieć sobie, że leżała ona w salonie.  Niechętnie zbiegłam na dół, wyciągnęłam podręczniki i zabrałam się za zadania.

Mike

Obserwowałem mojego kumpla
C

ały dzień. Liam, ani na chwilę

nie oderwał wzroku od tej nowej panienki. W sumie nic dziwnego, była naprawdę piękna, ale nie w moim typie (i jeszcze wczoraj przysiągłbym, że w jego również nie).  Kilka razy zauważyłem, że dziewczyna również zerkała w jego kierunku. Chociaż w jej oczach kryła się jakaś taka dzikość, strach. Nie miałem pojęcia dlaczego.
Wiedziałem jednak,  że mój przyjaciel wpadł po uszy. Taaak... Najwyraźniej będę musiał pobawić się w swatkę (zważywszy na jego niezbyt rozgarnięty stan, nie sądziłem, że sam cokolwiek zrobi). Na mojej twarzy pojawił się szatański uśmieszek.
Nie ma co, ten rok będzie naprawdę ciekawy...

                             Liam

Następnego dnia rano obudziłem się dość wcześnie. Przeciągnąłem się i zbiegłem na dół do kuchni. Rodziców już nie było, za to przy stole siedział mój brat i dłubał widelcem w swojej jajecznicy. Na odgłos kroków uniósł głowę. Skrzywił się, kedy poczochrałem go po włosach.
-Coś ci to śniadanie nie wchodzi co młody?-zaczepiłem go.
-Wchodziłoby lepiej gdybyś mi nie przeszkadzał-odciął się Dylan i pokazał mi język.
-Ooo cięta riposta!-roześmiałem się, czasami zachowywał się strasznie dziecinnie. Wstałem, sięgając po pudełko z płatkami. Jedząc zacząłem się zastanawiać czy Ness już wstała. Z zamyślenia wyrwała mnie dopiero łyżka, która zamiast trafić do moich ust, zatrzymała się na moim policzku, rozchlapując przy okazji swoją zawartość na wszystkie strony.Mój braciszek parsknął śmiechem.
- A co to niby miało być?- kiedy nie zareagowałem, wstał i wrzasnął mi prosto do ucha:
- Halo, ziemia do Liama! Zakochany czy co?!- Moje uszy nabrały wściekle czerwonej barwy. Schyliłem głowę i wymamrotałem:
-No tak jakbyś, no jakbyś w sedno trafił.-Dylana zatkało. Spojrzałem na jego rozdziawioną buzię i pożałowałem, że się odezwałem. Wrzuciłem miskę do zlewu razem z niedokończonymi płatkami, pościerałem rozlane mleko i szybko zwiałem na górę...

****

Smocze oczy. Magia jest wśród nas...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz