Lyn
Był wczesny wieczór. Siedziałem na gałęzi wysokiego drzewa chowając się przed chłopakami. Potrzebowałem chwili samotności żeby móc spokojnie
pomyśleć...
Przez cały dzień nie dawali mi spokoju, dopiero teraz udało mi się niepostrzeżenie wymknąć z domu. Wiedziałem, że robią to dla mojego dobra, ale mimo wszystko siłą powstrzymywałem się od skrzywdzenia któregoś z nich.
Przetarłem twarz dłonią, do mojej głowy napływały tysiące wspomnień, powodujących koszmarne pulsowanie w skroniach.
Jej roześmiana twarz, nasze wspólne treningi, wyraz samozadowolenia w jej oczach, kiedy udawało jej się mnie powalić na ziemię, wspólne loty po rozgwieżdżonym niebie...
Powoli zaczynała ogarniać mnoe wściekłość
Głośno wypuściłem z płuc gorące powietrze, próbując się uspokoić. Gdyby nie tamten dzień dzisiaj wspólnie świętowalibyśmy urodziny...
W tym momencie z ponurych rozmyślań wyrwały mnie męskie głosy, nawołujące moje imię. Znaleźli mnie... Miałem nadzieję, że nie zostanę zauważony, jednak jak zwykle skończyło się tylko na nadziei...
-Lyn! Lyn złaź stamtąd!- pod drzewem stali moi trzej bracia.
Zirytowany wspiąłem się wyżej, spojrzałem w dół-Czego?!-Ugh... To zabrzmiało chamsko, nawet jak na mnie. Nie zamierzałem jednak przepraszać.
-Ładnie to tak uciekać z domu? w głosie Rian'a dało się wychwycić nutkę goryczy. Reszta również spojrzała na mnie.
-Lyn...-najmłodszy z nich wskoczył z łatwością na moją gałąź. Odsunąłem się od niego, nie mając ochoty patrzeć na litość malującą się w jego oczach- dlaczego ty- przerwał nie wiedząc co dalej powiedzieć- dobrze wiesz, że ona nie chciałaby żebyś się tak zadręczał.-z mojego gardła wydobył się cichy warkot. Jak on śmiał!
-Nie mów mi o tym czego ona by chciała!- mój wściekły ton ociekał bólem- ona nie żyje, nie żyje rozumiesz?!- w moich oczach pojawiły się łzy a głos załamał się.- Nie żyje i już nigdy nie wróci.-Ostatnie zdanie wypowiedziałem szeptem.
Zapanowało milczenie, bracia wpatrywali się we mnie z cierpieniem na twarzy. Febianem wstrząsał głuchy szloch...
Ciszę przerwał Aiden.
-My też za nią tęsknimy..
-Wy... -
Pokręcił głową nie pozwalając mi się odezwać
- Nie, daj mi skończyć. Nie porównuję twojego bólu z naszym. Wiem, że masz prawo cierpieć najbardziej. Sam na pewno zwariowałbym, gdybym stracił swojego bliźniaka-tu czule spojrzał na Rian'a, a mnie zrobiło się niedobrze. - Ona była również NASZĄ siostrą i NAM również jej brakuje. Jednak, dobrze wiesz, że nie chciałaby widzieć cię w takim stanie. Bolało by ją to...-Wiedziałem, że ma rację, ale tak ciężko było mi się przełamać.
Zebranie sił, żeby cokolwiek zrobić zajęło mi dłuższą chwilę.
W końcu zeskoczyłem z drzewa i spojrzałem na zachodzące słońce, dalej czułem się koszmarnie, ale miałem świadomość, że nic nie mogę na to poradzić. Otarłem oczy i odwróciłem twarz w ich stronę. Uśmiechali się do mnie. W ich oczach widziałem wsparcie. Skinąłem głową i odezwałem się- Wracajmy. Skoro uparliście się mnie dręczyć to i tak was nie powstrzymam.- Wyszczerzyłem zęby w krzywym pół uśmiechu, atmosfera od razu stała się luźniejsza. Ruszyłem biegiem w stronę miasteczka. Odrzuciłem głowę w tył spoglądając w zaczerwienione niebo, przypomniało mi się, że nie zrobiłem czegoś bardzo ważnego. Z pierwszym prawdziwym od dłuższego czasu uśmiechem, wyszeptałem w przestrzeń- "Wszystkiego najlepszego, maleńka"...

CZYTASZ
Smocze oczy. Magia jest wśród nas...
FantasyNiesamowita, magiczna opowieść o niezwykłych przygodach,przyjaźni oraz miłości "potrafiącej przenosić góry".