dzień piąty

757 71 5
                                    

Ivy obudziła się około godziny siódmej trzydzieści. Przetarła dłońmi oczy i powoli usiadła na łóżku. Zsunęła z siebie kołdrę i wstała, a jej ciało owiało zimne powietrze. Zatrzęsła się pod jego wpływem i jak najszybciej chwyciła puchaty, szary szlafrok. Zarzuciła go na ramiona i podeszła do szafy, w której rozłożone były jej rzeczy. Wybrała ubrania na dziś i ruszyła wolno do łazienki. Weszła do pomieszczenia i na prośbę pielęgniarek nie zamknęła drzwi na zamek. Odłożyła ubrania na szafkę i rozebrała się. Ostrożnie weszła pod prysznic i zamknęła szklane drzwi. Włączyła ciepłą wodę i skierowała strumień na swoje ciało. Poczuła się jak w domu, w swojej łazience, pod swoim prysznicem, gdzie mogła bez przeszkód śpiewać. Tutaj nie mogła tego robić. Pacjenci mogliby się skarżyć. Ale Harry nie skarżył się na jej śpiew, a przecież słyszał go codziennie. Po umyciu się wyszła na pozostawiony na ziemi ręcznik i owinęła się puchatym materiałem. Wytarła ciało i nałożyła ukochany lawendowy krem. Takie chwile jak zwykły prysznic pozwalały jej na kilka minut zapomnieć, o obecnej sytuacji i miejscu pobytu. Założyła czystą bieliznę oraz dresy i top. Do tego skarpetki i bluza. Zbliżyła się do umywalki, gdzie umyła zęby i twarz. Gdy wyprostowała się jej spojrzenie natrafiło na odbicie jej osoby w lustrze. To nie była ta sama Ivy co kiedyś. Ta przeżyła dużo więcej i chciałaby powrócić do starej Ivy. I nigdy nie zachorować.

Wzięła w dłonie kolorową szczotkę, na punkcie której nastolatki miały swego czasu obsesję. Delikatnie rozczesała cienkie włosy i pozostawiła je rozpuszczone. Chciała się nimi nacieszyć. Za niedługo już ich nie będzie. Zabrała rzeczy i znowu powolnym krokiem ruszyła do sali. Daleko nie miała, gdyż łazienka była połączona z pomieszczeniem. Idealnie zdążyła na 8:15, kiedy to drzwi otworzyły się. Do środka weszła pielęgniarka w średnim wieku, z idealnym kokiem na głowie. Codziennie rano sprawdzała co u pacjentów. Ivy nie była zbyt rozmowna, więc kobieta niedługo potem wyszła. Szczęśliwa nastolatka wróciła do łóżka, gdzie zakryła się kołdrą. Wzięła swój laptop i włączyła przeglądarkę. A potem tylko krótki kurs po ulubionych stronach i portalach społecznościach. To, że Ivy nie była pod względem zdrowia taka jak jej rówieśnicy nie znaczyło, że nie robiła tego co oni. Też miała konto na Facebooku, Instagramie i innych podobnych stronach czy aplikacjach. Też interesowały ją plotki ze świata gwiazd i też miała swojego crusha. Dlaczego niektórzy myślą, że tacy jak Ivy są inni?

Kilka minut po dziewiątej drzwi jej sali ponownie się otworzyły. Do środka weszła około trzydziestoletnia kobieta w fartuchu pielęgniarki z wielkim wózkiem zastawionym pysznościami.

– Dzień dobry Ivy. Jak się spało? – spytała wesoło.

– Dzień dobry. Dobrze. A pani? – odpowiedziała. Nie znała jej imienia, lecz nie przeszkadzało jej to w polubieniu kobiety.

– Nocny dyżur nie należy do przyjemnych – zaśmiała się. – Co dzisiaj zjesz? Nie masz bardzo ograniczonej diety, więc wybieraj – powiedziała z uśmiechem spoglądając w zapisany notes. Dzięki Harry'emu Ivy znajdowała się w najlepszym szpitalu w Londynie, o ile to nie była klinika. Harry nigdy jej tego nie powiedział do końca. Tutaj inaczej wyglądało zajmowanie się pacjentami. Między innymi mogli wybrać co będą jeść. Ivy to pasowało. Bardzo.

– Niech będą płatki z mlekiem – odpowiedziała i zamknęła laptopa. Ułożyła go ostrożnie na szafce i wstała. Włożyła na nogi kapcie i podeszła do stolika. Zajęła miejsce po jednej stronie i po chwili zajadała śniadanie.

– Zmieniamy dzisiaj pościel – zaczęła nagle pielęgniarka. – Jakieś specjalne życzenie? – spytała. Ivy miała to szczęście, że była ulubienicą tej kobiety i pielęgniarka zawsze starała się poprawić humor nastolatce. Nawet pozwalając jej wybrać sobie pościel, którą potem oczywiście " przypadkowo" otrzyma.

– Kiedyś miałam tutaj taką w granatowe kotwice – odezwała się po chwili zamyślenia.

– Ostatnio dałam ją do prania i nie wiem czy jest już gotowa. Ale sprawdzę. Jeśli jej nie będzie przyniosę ci taką przepiękną białą w niebieskie róże. Jest naprawdę piękna – stwierdziła zachwycona kobieta.

– Dobrze – Ivy pożegnała pielęgniarkę uśmiechem i po zjedzeniu odniosła naczynia na korytarz, gdzie stał specjalny wózek. Niespostrzeżenie wróciła do sali i usiadła na łóżku, gdzie wyczekiwała Jego przyjścia.

*****

16:00.

17:00.

18:00.

19:00.

20:00.

21:00

Nie przyszedł.

Ivy zgasiła w sali światło i smutna położyła się do łóżka. Obiecał, że przyjdzie. Codziennie przychodził. A dziś? Nawet nie odebrał jej telefonu. Przestało mu na niej zależeć? Nie kocha jej już? Czyżby nadszedł ten dzień, w którym Harry stwierdził, że Ivy jest dla niego ciężarem?

Nie przyszedł.

Ivy nie mogła już wytrzymać i po jej policzkach spłynęło kilka łez.

Nadszedł czas samotności?

W końcu, jak to powiedział Hans Fallada ,,Każdy umiera w samotności"...


********

Kwestia tytułów. Nie ominęłyście dnia trzeciego i czwartego. Po prostu z każdym rozdziałem będziemy przeskakiwać co kilka dni życia Ivy i Harry'ego. Tak gdybyście się zastanawiały :)

Nobody Knows // h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz