dzień drugi

770 74 1
                                    


Mimo wielkich starań Harry'ego, szczęk otwieranych drzwi był na tyle głośny, że zakończył słodki sen Ivy. Dziewczyna przetarła oczy i podniosła się nieznacznie.

– Głośniej się nie dało? – spytała sarkastycznie na widok zakłopotanego bruneta. – Wchodźże – ponagliła go i usiadła na łóżku. – Dziękuję za rzeczy – powiedziała wskazując brązową torbę w rogu pomieszczenia.

– Wybacz ale nie mogłem sam ich dostarczyć. Od samego rana miałem spotkania i różne rozmowy – westchnął. – Masakra. Ale powiedz mi, po co ci te rzeczy? Są już wyniki? Zostajesz na dłużej? – Ivy westchnęła okrywając się mocniej kołdrą.

– Są wyniki – zacisnęła mocno oczy.

– I co? – Harry ze zdenerwowania ściskał dłonie tak mocno, że jego kostki pobielały.

– Jest źle. Bardzo źle – powiedziała starając się nie rozpłakać. Niestety nie była już silna. Nie była tak silna jak za pierwszym razem. Harry wpatrywał się zaskoczony w brunetkę. Nie mógł przyjąć tego, że znowu będą przeżywać tę katastrofę. A może to jakiś sen? Albo pomylono wyniki? Przecież nie raz tak się zdarza. Ale nie w najlepszym szpitalu w Londynie.

Brunet bez słowa usiadł na łóżku, a Ivy natychmiast się w niego wtuliła. Potrzebowała teraz wsparcia, wielkiego.

– Bardzo źle, czyli jak? – spytał drżącym głosem. Dziewczyna przeniosła na niego spojrzenie swoich zaszklonych oczu, a jej dłonie zacisnęły się na bluzie chłopaka.

– Z...z...za...zagrożenie życia – te słowa ledwo przeszły jej przez usta. Przez cały ten czas wiedziała, że wreszcie przyjdzie ten dzień i to zdanie. Lecz nie wiedziała, że tak szybko. To wszystko wydawało się takie proste, póki to nie stało się prawdą. – Harry, boję się. Nie wierzę, że to mówię ale boję się. Cholernie – płakała i trzęsła się. Boimy się tego co nam nie znane. Ale kto z nas postąpił by na jej miejscu inaczej. Taka wiadomość w wieku osiemnastu lat. Taka wiadomość w jej sytuacji. Gdy wszystko zaczęło się układać. Gdy była nadzieja na lepsze jutro.

– Poradzimy sobie kochanie – wyszeptał brunet. Nie ukrywał łez. Bo po co? Takie zachowanie świadczyło by o małej wartości Ivy dla niego. A przecież ona była jego kochaniem, jego słoneczkiem. – Proszę nie płacz już – wyszeptał pomiędzy pocałunkami składanymi na jej głowie i czole. Ivy objęła Harry'ego z całych sił, jakby chciała go zatrzymać na wieki. Niestety nic nie jest wieczne. A szczególnie zdrowie i ludzie.

– Jutro zaczyna się leczenie – wyszeptała zniekształconym od płaczu głosem. 


*******

Rozdział bardzo krótki, ale jutro pojawi się następny :) 

Nobody Knows // h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz