dzień pierwszy

959 98 4
                                    

– Przyszedłeś – zadowolona Ivy odetchnęła z ulgą odkładając telefon na szafkę obok.

– Nie mógłbym nie przyjść – odparł wesoły i usiadł na krześle. – Przyniosłem ci jakieś rzeczy – uniósł do góry swój czarny plecak.

– Dziękuję. Ale coś czuję, że będziesz musiał przynieść torbę. Dużą– dodała z lekkim smutkiem.

– Jak to? – spytał zaskoczony. – Są już wyniki?

– N...Nie – zaczęła smutno. Objęła się ramieniem i założyła za ucho kosmyk cienkich włosów. –Będą jutro rano. Ale ja wiem jak się czuję. I czuję się źle, gorzej jak podczas ostatnich pobytów tutaj. Pamiętasz jak ostatnio mówili, że ledwo sobie poradziłam, więc co będzie teraz? To wszystko mnie wykańcza. Nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Nie jestem już tą Ivy co kiedyś – zakończyła chowając twarz w dłonie. Zaskoczony chłopak usiadł obok niej i przyciągnął do siebie. Potrzebowała wsparcia. Wiedział to. Pocałował ją w głowę i kołysał nimi delikatnie.

– Nie gadaj takich głupot – wyszeptał ścierając z jej policzków łzy. – Zobaczysz, że dostaniesz kilka witamin i jutro będziesz mogła stąd wyjść. I wiesz co? Pójdziemy do tej twojej ulubionej kawiarni i kupię ci co tylko zechcesz – uśmiechnął się mimo, iż na niego nie patrzyła.

– Nie mogę cię wykorzystywać Harry. Nie możesz też ciągle tutaj siedzieć. Chodzisz do pracy i nie możesz jej zaniedbywać.

– Tylko o tym nie mówmy. Wiesz, że jestem prezesem w firmie, więc nikt mi niczego nie zrobi, gdy nie będzie mnie w gabinecie. Z resztą gdybym był tam cały czas, moja sekretarka nie miałaby zajęcia – takie głupie, a wywołało na jej twarzy rozbawienie.

– Dziękuję ci, że jesteś ze mną – powiedziała wtulając się w jego ciepłe ramię.

– Nie masz za co kochanie. To mój obowiązek – pocałował ją w policzek i przytulił mocno.

– A teraz koniec tych czułości – zaśmiała się. Dla niego były to najpiękniejsze dźwięki. Czasem zastanawiał się nad nagraniem jej śmiechu i słuchania go w gorsze dni. – Pokazuj co tam przyniosłeś – Ivy nie kryła ekscytacji. W jej oczach pojawiły się dwie iskierki, a cała wręcz podskakiwała na łóżku. Harry pokręcił z szerokim uśmiechem głową i zaczesał włosy do tyłu. Wziął w dłonie plecak i powoli odsuwał zamek, wiedząc jak bardzo wkurza tym brunetkę. – Nie denerwuj mnie – warknęła. Chłopak zaśmiał się i otworzył plecak.

– Przyniosłem ci laptop, żeby ci się nie nudziło – podał Ivy jej małą, srebrną własność. Harry chciał sprezentować jej taki na urodziny, lecz ona się na to nie zgodziła. Pracowała w okolicznej kawiarni tak długo, aż na niego zarobiła.

– Słuchawki też?

– Gdzieś są – odparł pewny, że je schował. – Mam – wyciągnął i podał dziewczynie przedmiot. – Tu jest trochę ubrań i kosmetyków. Wydaje mi się, że często ich używasz – powiedział unosząc kilka opakowań. Ivy przejęła je od Harry'ego i przeglądnęła. Rzeczywiście, to jedne z jej ulubionych. I wśród nich ten cudowny jabłkowy szampon. – Na urodziny chcę taki szampon – powiedział brunet wskazując białe opakowanie.

– Yhm – odburknęła cicho. Miała powiedzieć coś innego, lecz lepszym pomysłem było zachowanie tego dla siebie. Niektórzy mają problem z pogodzeniem się z pewnymi sprawami. 

Nobody Knows // h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz