#2 tajemnica wnętrza (on)

21 2 2
                                    

  -Spoko, masz piękny uśmiech, szkoda że ja nie potrafię się uśmiechnąć. -zadzwonił dzwonek. Wow,.. To było miłe, ale czemu on nie potrafi?  

Czemu on nie potrafi??                                                                                                     Zadzwonił dzwonek i wszyscy zaczęli wchodzić do klas. Ejdean też. Po lekcjach muszę się go zapytać dlaczego nie potrafi się uśmiechać, może to przez tą ''chorobę''. Sama nie wiem.

                                                                                           Ejdean                                   Idioci....Po co rzucali tą przeklętą piłką?! I to w taką dziewczynę jak Vienna. Jest taka inna, taka delikatna i pewnie wszystkim pomaga. A osoby, które pomagają innym zapominają o sobie. Wiem bo taka była moja matka, no właśnie była....Póki jej nie zamordowali.                                           Teraz W-F. Szczerze to nie lubię tego przedmiotu, trzeba ganiać za piłką jak jakieś psy na tresurze.....Męczyć się i i tak nic z tego nie mamy.

Wszedłem do szatni, wszyscy śmiali się z Vi. Kiedy mnie zobaczyli to zamilkli. Z tych wszystkich ułomów jestem najbardziej wysportowany, lubię chodzić na siłownię, ale nie dlatego żeby zaimponować dziewczynom czy innym. Przede wszystkim żeby mieć więcej siły fizycznej a przy okazji dobrze wyglądam, każdy w tej szatni mi tego zazdrości. Nikt jednak nie wie czemu noszę maskę i dobrze, nie muszą. Po pięciu minutach wyszedłem jako jeden z pierwszych i usiadłem pod ścianą. po chwili wyszła Vi z jakąś inną dziewczyną. Chciałbym się do niej uśmiechnąć, ale nie umiem, nie robiłem tego od czterech lat, wyszedłem z wprawy. Dlatego jedyne co mogłem zrobić się na nią patrzeć.                                                                                                                                                 Kiedy wszyscy już byli na sali, babka kazała nam grać w zbijaka. Spojrzałem na niezadowoloną twarz Vi, widać, że tego nie lubiła. Zaczęliśmy się dzielić na drużyny. Byłem w drużynie przeciwnej Vi. Muszę się zamienić.

-Ej, chcę być w tej drużynie- wskazałem palcem na jej drużynę.

Reszta się naradziła i zamieniła mnie z chyba przyjaciółką Vienny, widziałem jak rozmawiały chwilę i się przytuliły.

Gra się zaczęła, postanowiłem osłaniać Ją. Coś dużo  tej Jej dziś w mojej głowie. Akurat piłkę zręcznie łapię przy okazji stojąc przed brunetką, tak żeby piłka trafiała we mnie, lub łapałem ją i robiłem unik. Sam nie wiem czemu, po prostu mnie przyciąga, a ja zbyt szybko się przywiązuję.

Po skończonych lekcjach wyszedłem na parking, miała po mnie przyjechać moja nowa pani psycholog...Ech...Pod szkołę  podjechało czarne volvo. Z niego wysiadła brązowowłosa kobieta, tak to moja psycholog, szybkim krokiem do mnie podeszła.

-Dzień dobry jestem pani Standred, twoja psycholog. A ty to Ejdean?- powiedziała ciepłym głosem. Z pod szkoły wyszła ona spojrzała ze zdziwieniem na nas a potem wyszła przed bramę.

-Tak Nazywam się Ejdean Stranger- odparłem krótko. Wsiadłem do samochodu i pojechaliśmy do jej domu, gdzie mam mieszkać i mieć zajęcia z nią. Po paru minutach podjechaliśmy pod dosyć duży miętowy dom z ciemnoczerwonym dachem.

Moje zajęcia już trwają, a ja się nudze.....i to strasznie. Nagle usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwiami. Szelest i następujący krzyk.

- Mamaooooooo!!!!! Już jesteeem!!!!! - wydarł się dziewczęcy głos.

-oJ PRZEPRASZAM, cię za Viennę ale muszę na sekundkę wyjsć.- powiedziała szybko  i wyszła a ja za nią.

- Vienno, ile razy mam ci powtarzać, że mam pacjentów w domu i że masz nie krzyczeć.- powiedziała surowo mama Vi. Czeeekaj czyli że ja będę mieszkać z nią??!
- No przepraszam, o i dziś z Katrin idziemy do kina na 18- powiedziała ona.                                        
-Jak to idziecie? A czy ja wyraziłam na to zgodę?!- podniosła głos.
- No tydzień temu powiedziałaś że możemy iść z Katrin- odpowiedziała spokojnie Vi. Ja bym nie był taki spokojny ale że jestem typem chodzącego spokoju to może byłbym spokojny... Ale to skomplikowane.
-To było tydzień temu,  a dziś jest dziś. -odparła sucho pani Standred.               -Ale obiecałaś, to premiera Szybkich i Wściekłych 8!!- zawołała dziewczy       -Nigdzie nie idziesz i koniec. Idź lepiej posprzątaj pokój, bo masz syf tam, żeby nie powiedzieć gorzej- wzgardziła Vienną. Odwróciła się do mnie i rzekła miłym głosem.

- Chodź kochany musimy wyjaśnić sobie parę rzeczy.- rzuciła jeszcze groźne spojrzenie Jej i poszła na górę. Zostawiając mnie i Vi samych.

- Jak zawsze nie, bo nie i jeszcze raz nie. No ale nie!- naśladowała głos mamy. Zaśmiałem się w duchy i puściłem jej oczko.

Po chwili znalazłem się w gabinecie p.Standred.

-Co jeszcze musimy wyjaśnić?- spytałem miło.

- Jak dobrze wiesz to w sierocińcu już nie możesz mieszkać, więc postanowiłam, że zamieszkasz u nas. U mnie. Nie stanowi to żadnego problemu a twoje rzeczy i przywiezie dziś mój chłopak. Kendall cię oprowadzi i pokarze pokój, a Vienną się nie przejmój.- powiedziała uradowana. Wow .

-Kendall!! - zagrzmiała pani-wszystko-mam-pod-kontrolą. Po chwili do gabinetu wpadł szesnatolatek. Dosyć wysoki i nawet wysportowany. Miał brązowe włosy tak jak Ona i Ciemno zielone oczy. Spojrzał zły na swoją rodzicielkę.

-Czego chciałaś, że mi przerwałaś odrabianie lekcji?- zapytał chamsko.   -Pamiętasz jak ci mówiłam o chłopaku który może z nami zamieszka? To on. Oprowadzisz go po domu i wskarzesz pokój, o i pożyczysz piżamę na dziś.                                           -Jaasne, ale odlot będzie z nami mieszkał jakiś normalny człowiek- zachichotał. Matka tylko westchnęła i wygoniła nas z pokoju.
- Jak się nazywasz?- spytał wesoły.
- Ejdean Stranger, a ty to pewnie Kendall?- odparłem cicho.
-Tak ja to Kendall ale mów mi Candie, tak jakoś mie kiedyś Crispii nazwała- wyjaśnił- a Crispii to Vienna, bo strasznie dużo je chipsów. A ja kocham cukierki z piernikowym nadzieniem.- rozgadany jest.
-Fajnie, gdzie mój pokój?- zapytałem.
-Zaraz ci go pokarzę , ale najpierw muszę oddać kase Vi- odpowiedział wchodząc po schodach. Z pokoju o bladoniebieskich drzwiach z napisem TOXIC wydobywała się głośna muzyka, kiedyś też tak robiłem żeby zapomnieć o wszystkim. Candie otworzył drzwi z buta a w środku zastaliśmy tańczącą Crispii, kurde te przezwiska są fajne.
- Czego chcesz mój kochany bracie?!- ściszyła muzykę.
-Oddać chajs.- powiedział krótko- dziś szesnasta narada wojenna o 22:50 z nowym członkiem.- wyszeptał Ken.



***********************^^***************************

 około 1000 słow pozdrawiam 

Chłopak w masce. IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz