1. Pierwsza Misja

89 3 0
                                    

Usiadłam mechanicznie na łóżku. Ze snu wyrwało mnie natarczywe pukanie do drzwi apartamentu. Przetarłam oczy i rozejrzałam się po sypialni. Panował tu półmrok, gdyż welurowe zasłony nie przepuszczały światła słonecznego.

Pukanie się powtórzyło.

Zaspana wyślizgnęłam się spod puchowej kołdry. Ślamazarnie podążyłam w stronę drzwi. Musiałam najpierw przejść przez kryształową girlandę prowadzącą do kuchni.

Tam było o wiele jaśniej, ponieważ ogromne okna, na całą ścianę, były przesłonięte tylko cienkimi białymi jak śnieg firankami.

I znowu głośne stuk puk.

Przyśpieszyłam kroku, aż w końcu znalazłam się przy drzwiach w kolorze orzecha czerwonego. Nacisnęłam klamkę i otworzyłam je.

Stała za nimi pokojówka – co mnie niezmiernie zdziwiło. Zawsze przychodziła o dziesiątej, aby posprzątać mieszkanie, ale tym razem za wcześnie się tu znalazła. A może to ja tak długo spałam?

 Żeby poznać odpowiedź popatrzyłam na zegar ścienny. Dziesiąta piętnaście, pomyślałam i, zostawiając drzwi otwarte, pobiegłam do sypialni.

Zaczęłam szperać w dębowej komodzie w poszukiwaniu jakiegoś stosownego ubrania, bo to dziś miałam mieć rozmowę o prace, a pierwsze wrażenie jest zawsze najważniejsze.

Wygrzebałam wreszcie białą bluzkę i czarne spodnie. Porwałam się biegiem do drzwi w kolorze dębu bielonego, przez które można dostać się do dość dużej łazienki.

W pomieszczeniu było sporo wolnej przestrzeni. Ściany miały cytrynowy odcień. Na jednej z nich wisiało prostokątne lustro, ręcznie zdobione. Po obu stronach drzwi umieszczone zostały ogromne okna wiecznie zasłonięte beżowymi zasłonami tak, aby nikt nie miał możliwości podglądania. A zamiast lampy od białego sufitu zwisał plafon LONDON.

Pospiesznie wciągnęłam na nogi spodnie, a potem ubrałam jeszcze bluzkę. Z lustrzanej szafy, stojącej w kącie, wybrałam szare buty na niezbyt wysokim obcasie. Po włożeniu ich stanęłam przed lustrem przywieszonym nad umywalką.

Z szafki obok wyciągnęłam prostownice i użyłam jej, gdyż po nocy miałam burze loków na głowie. Kiedy skończyłam odłożyłam przedmiot na swoje miejsce, a potem sięgnęłam po szczotkę. Zaczęłam przeczesywać swoje rude bujne włosy kosmyk po kosmyku. Gdy dotarłam do końca opuściłam włosy luźno na ramiona, a szczotkę schowałam.

Umyłam twarz, dłonie i zęby jak najszybciej potrafiłam. Jeszcze ostatni raz spojrzałam w lustro i wyszłam do sypialni, do której wpadało teraz jaskrawe światło słońca.

Pokojówka słała właśnie łóżko.

Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu telefonu. W pewnym momencie kobieta obróciła się całym ciałem w moją stronę. Trzymała jakiś przedmiot w ręku. Zajęło mi to chwile zanim zorientowałam się, że to moja komórka.

Odetchnęłam z ulgą.

- Dziękuję. – Sięgnęłam po telefon, który włożyłam do przedniej kieszeni spodni.

Ruszyłam w stronę kuchni, a potem w kierunku schowka. Wyjęłam z niego czarny żakiet.

Zanim wyszłam jednym rzutem oka sprawdziłam czy wszystko jest tak jak należy. Dopiero, gdy się upewniłam wyszłam.

Winda już się zamykała, ale zdążyłam wsiąść w samą porę. Razem ze mną zjeżdżał na dół mój sąsiad, Seweryn. Był to szatyn o bladej cerze i brązowych oczach. Po drodze wymieniliśmy kilka zdań, a potem on wysiadł i dalej zjeżdżałam sama aż na parter, gdzie również wysiadłam.

Klepsydra ŚmierciWhere stories live. Discover now